Nowiny Rybnickie - Rybnik - portal miejski


  • Nowiny
  • Stolica Górnego Śląska
  • Stolica Śląska
  • Informator regionalny
  • Metropolia GZM
  • Nowiny Rybnickie
    Rybnik
    RYBNICCY KIBICE
    Kluby sportowe działające w Rybniku mogą liczyć na oddanie swoich kibiców, jak choćby ROW Rybnik czy RKM Rybnik.
    FOTO RYBNIKA
    rybnik
    Piękny /30
    rybnik
    Żywy /27
    rybnik
    Z boku /52
    CO TU ZNAJDZIESZ
  • informacje CO? GDZIE? KIEDY?
  • kierunkowskaz STĄD WSZĘDZIE
  • rybnickie SŁOWOTOKI
  • artykuły WYJADACZE LITER
  • gry, zabawy, humor ŁAM GŁÓWKĘ
  • CZEGO TU NIE MA
  • suchych faktów o mieście
  • wielkich baz adresów firm
  • ciężkich tekstów i pieniactwa
  • lania wody i zapchajdziur
  • JAK SIĘ PORUSZAĆ
  • Na lądzie - www.geovelo.pl
  • Po wodzie - www.zaglerybnik.pl
  • W powietrzu - www.aeroklub.rybnik.pl
  • POLECAMY
    Spacermistrz, czyli gość, który sobie i swoim nóżkom stawia różne wyzwania, z aktywnością wiodącą nordic walking! Poznaj!
    Pogotowie Ślusarskie - Zamek nawalił? Chcesz dostać się do mieszkania lub auta? Pogotowie działa m.in. w Rybniku oraz Żorach! Zadzwoń!
    POLECAMY WWW
  • Obec Rybník
  • Śląsk w internecie!
  • Pyrsk! Śląski humor
  • Agencja reklamowa
  • Spacermistrz

  • NOWINY RYBNICKIE
    Redaguje zespół: Rybnicki Team
    Kontakt z portalem: Redakcja
    rybnik
    ARCHIWUM WIADOMOŚCI - 2007.11<- startowa 
    Archiwum 2009: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2008: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2007: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2006: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2005: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12


    Lepiej nie łam się w Rybniku
    (Dziennik Zachodni, Barbara Kubica 2007.11.29, Lekarze modlą się, by w regionie rybnickim dzieciaki nie łamały rąk i nóg)
    Dzieci trafiające do Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala nr 3 w Rybniku ze skomplikowanymi złamaniami są przewożone do placówek w Katowicach (60 km) lub Zabrzu (45 km). Wszystko dlatego, że w szpitalu zepsuł się ostatni z trzech specjalistycznych rentgenów wizyjnych, przy pomocy których lekarze przeprowadzali operacje zespolenia złamanych kości. Nie wiadomo kiedy urządzenia będą sprawne.
    Tymczasem oddział chirurgii dziecięcej w rybnickim szpitalu jest jedynym, gdzie przeprowadzało się takie operacje na terenie zamieszkałym przez pół miliona mieszkańców.
    11-letnia Karolina złamała prawe przedramię i w minioną niedzielę trafiła na tamtejszy oddział.
    - Lekarze stwierdzili, że to skomplikowane złamanie i córka powinna od razu trafić na stół operacyjny. Najpierw jednak dwa dni musieliśmy czekać na badanie rezonansem - wspomina Danuta Dąbek, mama dziewczynki.
    Operacja, którą miała przejść Karolina, nie jest trudna. - W chirurgii dziecięcej obowiązuje zasada, że im mniej inwazyjna metoda jest stosowana, tym lepiej. Ta operacja polega na tym, że robi się półcentymetrowe nacięcie i przez nie do kości wprowadzane są pręty, które łączą złamane kości. Można ją jednak wykonać tylko przy użyciu rentgena wizyjnego - mówi Andrzej Janicki, ordynator chirurgii dziecięcej rybnickiego szpitala.
    W środę, trzy dni po przyjęciu na oddział, 11-latka przeszła badania. Jeszcze tego samego dnia miała mieć przeprowadzoną operację.
    - Karolinka cały dzień nic nie mogła jeść. Była przerażona, mdlała z bólu. Nie mogła nawet wstać z łóżka, czy wyjść do toalety - mówi ze łzami w oczach jej mama.
    Kilka minut przed operacją okazało się, że aparat rentgenowski niezbędny do operacji nie działa.
    - Lekarze poinformowali mnie, że nie mogą operować. Zapewniali, że serwisant już jedzie i jak tylko awaria zostanie usunięta, przystąpią do operacji - mówi Danuta Dąbek. - Zaproponowali nawet, że można przewieźć córkę do innego szpitala, gdzie operacja zostanie wykonana od razu, ale baliśmy się, że Karolina fatalnie zniesie transport po naszych dziurawych drogach- dodaje.
    Pacjentka cierpliwie czekała na naprawę sprzętu do poniedziałku. Okazało się jednak, że rentgena nie uda się naprawić. Serwisant wymienił jedną część, ale zepsuły się inne.
    - Gdybyśmy wiedzieli, że nie uda się operować w poniedziałek, wcześniej przewieźlibyśmy ją do innego szpitala - zapewnia ordynator Janicki.
    Przedwczoraj Karolinka trafiła do Szpitala Klinicznego nr 1 w Zabrzu. Tego samego dnia przeszła operację. - Znamy tam lekarzy i udało się nam załatwić miejsce dla Karoliny. Koledzy operowali po godzinach - mówi Krzysztof Potera, chirurg z rybnickiego szpitala. Karolina dzisiaj zostanie wypisana do domu.
    Dyrekcja rybnickiego szpitala nie wie kiedy sprzęt zostanie naprawiony. - Uszkodzenie jest poważne. Zajmują się nim pracownicy serwisu. Zapewniam, że naprawa to dla nas sprawa priorytetowa - powiedział wczoraj Krzysztof Świderski, zastępca dyrektora ds. lecznictwa. Jak długo to potrwa? - Zadaje pani głupie pytania, gdybym był pani redaktorem, zwolniłbym panią - stwierdził poirytowany. A lekarze modlą się, żeby do szpitala nie zgłosił się pacjent ze skomplikowanym złamaniem. (...)


    Rybnik - miliony dla osiedli
    (NaszeMiasto.pl, Jarmark, Jacek Bombor 2007.11.26, Miliony dla osiedli)
    Europa w latach 2007-2013 przeznaczyła dla Polski 11,2 miliarda euro na pomoc społeczną i rozwój ludzi z najmniejszych dzielnic, wsi i małych miasteczek. Na Śląsk trafi z tego miliard. Problem w tym, że nie ma kto tych pieniędzy brać.
    To, że naprawdę warto, pokazuje przykład Rybnika, który jeszcze z puli na lata 2004-2006 zdobył 9 milionów złotych na projekt: Równy start w przyszłość. Dzięki unijnym pieniądzom ma się zmienić oblicze zaniedbanych dzielnic.
    Partner projektu, rybnickie Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych, od początku roku namawiało mieszkańców w Boguszowicach, Rybnickiej Kuźni, Chwałowicach i Niewiadomiu, by stworzyli własne projekty, które będą receptą na zlikwidowanie patologii, chuliganerii, alkoholizmu, a przede wszystkim nudy, która dopada młodych ludzi w blokowiskach.
    Za unijne pieniądze projekty już są wprowadzane w życie.
    - W każdej dzielnicy sąsiedzi dyskutowali o problemach, bo sami wiedzą najlepiej, co trzeba zmienić - mówi Piotr Masłowski, dyrektor zarządzający w CRIS.
    W Chwałowicach większość rodzin żyje z pracy w kopalni. Do dziś wiele z nich żyje w osiedlu familoków. Mieszkańcy 5 grudnia otworzą tam centrum wolontariatu. Zaangażowały się w to przedszkole, dom kultury i szkoły.
    - Uczniowie z liceów rozpoczną od pomocy przy odrabianiu lekcji młodszym kolegom - mówi Piotr Masłowski.
    A w Boguszowicach, żeby odciągnąć młodzież od alkoholu, w dniach po wypłacie będą organizowane specjalne wycieczki i zabawy dla młodzieży razem z rodzicami.
    - Czekamy na pierwszy śnieg, bo mamy załatwiony kulig, a policja i spółdzielnia mieszkaniowa obiecały wylanie lodowiska. Chcemy, by sąsiedzi w blokach się poznali, będziemy organizować zawody siatkarskie, blok na blok - mówi Piotr Masłowski.
    Dotąd mieszkańcy nie wiedzieli, że na takie błahostki Europa także daje pieniądze.
    - A my jesteśmy od tego, by ludzi o tym informować - mówi Mariusz Wiśniewski, szef rady dzielnicy i Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Rybnika-Boguszowic 17-tka.
    - Od 2002 roku prowadzimy przy ul. Żurawia największą na Śląsku świetlicę dla dzieci. Mamy 107 podopiecznych. Od początku utrzymujemy się z grantów - mówi.
    Katarzyna Korba, koordynator projektu Równy start w przyszłość z ramienia miasta dodaje: - Pieniądze trafiają przede wszystkim do szkół, na zajęcia pozalekcyjne, kółka zainteresowań, dokształcające dla uczniów, wycieczki edukacyjne i konkursy, kursy przygotowujące dla maturzystów.
    Boguszowickie stowarzyszenie 17-tka rozpoczyna od grudnia akcję Pedagodzy ulicy. Wychowawcy ruszą na osiedle w poszukiwaniu dzieci bez opieki.
    - Będziemy próbowali ich przekonać, że rozbijanie witryn sklepowych czy kradzież to nie jedyna droga. Postaramy się wyciągnąć je z patologii - mówi Wiśniewski.
    Choć europejskie pieniądze są, to nie ma kto po nie sięgać. Mogłyby szkoły, instytucje, domy kultury, stowarzyszenia, spółdzielnie mieszkaniowe. (...)


    Pomóżmy Frankowi wyzdrowieć!
    (Dziennik Zachodni, kub 2007.11.23)
    Franek Śmieja z Jejkowic niedawno skończył 12 miesięcy. Jest wyjątkowo pogodnym dzieckiem. Zdaniem jego rodziców, chłopczyk to żywe srebro. - Uwielbia zabawy ze starszymi braćmi, jego śmiech słychać wtedy w całym domu - opowiada Izabela, mama chłopca. Pół roku temu zauważyła na szyi chłopca zgrubienie.
    - Myślałam na początku, że to są powiększone węzły chłonne, bo Franek wcześniej kilka razy chorował - mówi mama chłopca. Niestety, diagnoza lekarzy była o wiele gorsza. - Po czterech miesiącach od zauważenia guza, lekarze poinformowali nas, że synek choruje na raka - mówi Izabela Śmieja. - Od tego dnia, całe nasze życie zostało wywrócone do góry nogami. Od tego czasu niemal każdy dzień swojego życia 12-miesięczny Franek spędza w szpitalnych salach. - Synek jest już po piątej serii chemioterapii. Teraz na kilka dni został zwolniony do domu, ale to tylko chwilowa przerwa. Pod koniec czeka go kolejna seria leczenia - mówi Adam, ojciec chłopca. Małego Franka czeka jeszcze kilka etapów leczenia, które wiążą się dodatkowymi kosztami dla jego rodziców. Fundacja Iskierka wspiera rodziny wszystkich małych pacjentów trzech śląskich oddziałów onkologicznych: w Katowicach, Chorzowie i Zabrzu. Jednym z jej podopiecznych jest także malutki Franek. Już za dwa tygodnie, 9 grudnia, w Filharmonii Śląskiej w Katowicach odbędzie się wyjątkowy koncert.
    Charytatywnej imprezie patronuje Polska Dziennik Zachodni. - Na scenie wystąpi dziecięca orkiestra onkologiczno-raperska pod wezwaniem MC Anioła Bombastika, czyli grupa złożona z małych pacjentów onkologicznych oddziałów, którzy będą wspierani przez lekarzy, profesorów, naukowców - mówi Aneta Klimek-Jędryka, z fundacji Iskierka. - Cały dochód z imprezy przeznaczymy na pomoc dzieciom cierpiącym na chorobę nowotworową - dodaje. Bilety na niedzielny koncert można nabyć w kasie filharmonii, przy ulicy Sokolskiej w Katowicach. Jeden bilet kosztuje 30 złotych. Część pieniędzy zebranych w Katowicach trafi także na konto małego Franka z Jejkowic. (...)
    Każdy, kto chciałby finansowo wesprzeć małego Franka w walce o zdrowie, może to zrobić wpłacając pieniądze na specjalne konto. Fundacja \\


    Czarne Diamenty zostały rozdane
    (Dziennik Zachodni, Alina Kucharzewska kpb 2007.11.19)
    W sobotę 13 laureatów odebrało Czarne Diamenty, doroczną nagrodę Izby Przemysłowo-Handlowej Rybnickiego Okręgu Przemysłowego. Ta prestiżowa uroczystość już po raz dziewiąty odbyła się w Teatrze Ziemi Rybnickiej.
    Po czerwonym dywanie rozłożonym na schodach teatru, przy akompaniamencie orkiestry dętej KWK Borynia z Jastrzębia Zdroju, przeszło kilkudziesięciu znakomitych gości ze świata polityki, biznesu, kultury i sztuki.
    W centrum uwagi byli jednak tegoroczni laureaci Czarnego Diamentu, którzy zostali nagrodzeni głównie za osiągnięcia w gospodarce lokalnej, ale także za współpracę z samorządami. Kapituła przyznająca statuetki dostrzegła również działalność charytatywną i społeczną laureatów.
    - Ta gala ma pokazać symbiozę przedsiębiorczości z kulturą. Jeżeli będzie się rozwijała przedsiębiorczość, ludzie będę mieć pracę, coraz godniej będą zarabiać, to znajdą się też pieniądze na kulturę i edukację - podkreślał Andrzej Żylak, prezes Izby Przemysłowo-Handlowej Rybnickiego Okręgu Przemysłowego. - Są wśród nas finansiści, ubezpieczyciele, przedsiębiorcy, ale również ludzie nauki i sztuki - mówił jeden laureatów, Marcin Romanowski, prezes Banku Ochrony Środowiska SA.
    Dumy ze statuetki nie kryła Anna Niewelt, właścicielka firmy z wyrobami piekarniczo-cukierniczymi, która wraz z mężem odebrała nagrodę. - Cały czas staramy się pracować jak najlepiej i ktoś to dostrzegł - zapewniała laureatka z Rybnika. Z sukcesu cieszył się także Grzegorz Piechaczek z rybnickiej firmy Remontex. - Jest to jednak sukces całej załogi. Stawiamy na młodą kadrę, która uczą się w naszej firmie rzemiosła - zaznaczył Grzegorz Piechaczek. (...)
    Specjalne Czarne Diamenty za działalność kulturalną w regionie otrzymali Zespół Pieśni i Tańca Śląsk oraz Akademia Sztuk Pięknych w Katowicach. Prawdziwy diament wtopiony w brązową statuetkę, a więc nagrodę specjalną Diament Diamentów, dostała Krystyna Szaraniec, dyrektor Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. - To się rzadko zdarza, że nasi mecenasi, tak potrafią docenić pracę człowieka z innej branży - mówiła.


    Twórca poczty z Rybnika jest oszustem?
    (Dziennik Zachodni, Tomasz Siemieniec 2007.11.14, Twórca poczty z Rybnika Tomasz B. ma kłopoty z prawem)
    Nasza gazeta dowiedziała się, że Tomasz B., twórca pierwszej w Polsce prywatnej poczty z Rybnika, głośny orędownik rozbicia monopolu państwowego doręczyciela, miał i ma poważne kłopoty z prawem. Ludzie, którzy mu zaufali i otwierali filie jego poczty w całej Polsce, oskarżają go teraz o oszustwa.
    Prokuratura Rejonowa z Rybnika wysłała wczoraj do sądu akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi B.
    - W maju 2006 roku wprowadził w błąd mieszkańca Rudy Śląskiej, co do legalności działania Miejskiej Poczty Doręczeniowej i wyłudził od niego 2,5 tysiąca złotych - wyjaśnia Bernadeta Breisa, prokurator rejonowy w Rybniku.
    Twórca prywatnej poczty pobierał od ludzi pieniądze za to, że mogli prowadzić działalność pocztową pod szyldem MPD. Za sumę od 2,5 tysiąca złotych do nawet 40 tysięcy w przypadku dużych miast, Tomasz B. obiecywał wyłączność na danym terenie.
    - Problem tylko w tym, że gdy osoba przychodziła założyć do urzędu firmę, okazywało się, że prowadzenie takiej działalności jest zabronione. Tak było w przypadku mieszkańca Rudy Śląskiej - mówi prokurator Bernadeta Breisa.
    Oskarżony Tomasz B. twierdzi, że wszyscy zainteresowani doskonale wiedzieli, że działalność MPD była nielegalna.
    Jak udało nam się dowiedzieć, B. został już skazany 23 października w podobnej sprawie przez rybnicki sąd. Wyrok nie jest prawomocny. Dostał rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata.
    Okazuje się, że w przeszłości Tomasz B. także miał kłopoty z prawem. Już w maju 2001 roku Sąd Okręgowy w Katowicach skazał go na dwa lata więzienia za oszustwa.
    Tomasz B. przesiedział za kratkami półtora roku.
    - Tomasz B. został skazany miedzy innymi za niekorzystne rozporządzanie mienia kilkudziesięciu osób, przez co osoby te straciły 53 735 złotych - lakonicznie informuje sędzia Hanna Szydziak, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Katowicach. Tomasz B. wszystkiemu zaprzecza.
    O Tomaszu B. zrobiło się głośno w lipcu 2005 roku, kiedy w Rybniku otworzył pierwszą w Polsce prywatną pocztę. Do Miejskiej Poczty Doręczeniowej i Tomasza B. zaczęli się zgłaszać chętni do współpracy z całej Polski.
    Ludzie , którzy chcieli z nim robić interesy szybko zaczęli się przekonywać, że biorą udział w nieczystej grze. I zaczęli składać doniesienia do prokuratury. (...)
    - Przed podpisaniem umowy wszystkim pokazywałem filmy i artykuły prasowe, w których było napisane, że działamy nielegalnie, bo nie mamy pozwolenia z ówczesnego Urzędu Kontroli Telekomunikacji i Poczty - przekonuje tymczasem Tomasz. B. - Oskarżenie mnie o oszustwo to kompletna bzdura - dodaje.
    Właściciel prywatnej poczty nie zamierza zwracać pieniędzy pokrzywdzonym. Odwołał się od wyroku sądu. Sprawa jest w toku.
    Wczoraj do sądu w Rybniku trafił kolejny akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi B. w podobnej sprawie. (...)
    Nie wiadomo, ilu ludzi w całym kraju czuje się oszukanych przez Tomasza B.
    - Skoro tylko u nas jest ich kilkudziesięciu, to w całej Polsce mogą być tysiące. Tomasz B. na sprzedaży licencji na nielegalną działalność mógł zarobić setki tysięcy złotych - szacuje Marek Podolan z Zielonej Góry. Teraz, kiedy zapadł pierwszy wyrok w sprawie nielegalnej sprzedaży licencji na prowadzenie Miejskiej Poczty Doręczeniowej, poszkodowani z innych części kraju zapowiadają podobne doniesienia.
    - Długo się zastanawialiśmy czy oddać sprawę do prokuratury. Teraz kiedy ludzie na Śląsku wygrali swoje sprawy, to my zrobimy to samo - zapewnia Marek Podolan.
    Okazuje się, że Tomasz B. miał już kłopoty z prawem w 2001 roku. Sąd w Katowicach na naszą prośbę odnalazł wczoraj dokumenty z tamtych lat. Wynika z nich, że za inne oszustwa B. został skazany dokładnie 30 maja 2001 na dwa lata więzienia. Na poczet kary zaliczono mu wcześniejszy pobyt w areszcie śledczym, w którym przebywał od 23 października 1996 roku do 4 marca 1998 roku. Dodatkowo na Tomasza B. nałożono grzywnę 5 tysięcy złotych i pokrycie kosztów sądowych. - Napisze pan, co będzie pan chciał, ale ja nie zostałem skazany w takiej sprawie - powiedział nam wczoraj Tomasz B.


    Otwarcie Lokalnego Ośrodka Wsparcia
    (Dziennik Zachodni, KUB 2007.11.13, Zostanie otwarty Lokalny Ośrodek Wsparcia)
    W najbliższy czwartek w Rybniku zostanie otwarty Lokalny Ośrodek Wsparcia, powołany w ramach Krajowego Programu Pomocy Ofiarom Przestępstw. LOW będzie się mieścił w budynku ośrodka zdrowia, przy ul. Byłych Więźniów Politycznych 3.
    W rybnickim ośrodku na pomoc mogą liczyć maltretowane kobiety, ofiary gwałtów i przemocy w rodzinie. Będzie czynny od poniedziałku do soboty. W tym czasie bezpłatną i kompleksową pomoc pokrzywdzonym oferować będą prawnicy i psycholodzy.
    - Jesteśmy też w stanie udzielić ofiarom przemocy wsparcia materialnego i socjalnego. Jeśli zgłosi się do nas pokrzywdzona kobieta, to od razu jesteśmy w stanie zapewnić jej nocleg w hostelu lub ośrodku interwencji kryzysowej, z którym współpracujemy - mówi Anna Naruszewicz-Studnik, która będzie kierować rybnickim ośrodkiem.
    W ramach LOW w Rybniku działać będzie także 24-godzinny dyżur interwencyjny grupy psychologów. - Takich psychologów będzie mogła w każdej chwili wezwać na przykład policja do ofiar wypadków samochodowych albo ofiar gwałtów - mówi Naruszewicz-Studnik.
    - Ideą tego programu jest stworzenie tzw. Sieci Pomocy Ofiarom Przestępstw. W jej skład wchodzić będzie między innymi policja, sądy, prokuratura, kuratorium oświaty. Ze strony samorządowej będzie to służba zdrowia, ośrodki pomocy społecznej oraz kościoły i organizacje pozarządowe - wyjaśnia ideę Krzysztof Jaroch, rzecznik rybnickiego urzędu miasta. Pracownicy ośrodka już dziś poszukują wolontariuszy, którzy chcieliby podjąć tam pracę.


    Barwny żywot kilku kamienic
    (Tygodnik Rybnicki, Michał Palica 2007.11.06)
    (...) Wacław Żaczek, który od lat mieszka w Niemczech, aż krzyknął ze zdumienia, kiedy pokazałem mu archiwalne zdjęcie z jego rodzinnym domem w albumie Marka Gruszczyka. Niemniej zdziwiona była jego siostra pani Zeman.
    Zacznijmy od kamienicy plebiscytowej - tak ją nazywam, bo tu miał swą siedzibę Komitet Plebiscytowy w 1921. Budynek ten kupił pan Winkler od Danzingerów. Wanda Winkler-Dudek urodziła się w 1923. Jej siostrą była żoną kapitana Kotucza, zmarła niedawno w wieku 97 lat. Jej brat Eryk przeżył Mauthausen, aby zginąć po wojnie z rąk UB. Eryk był lekarzem. Poznał go w obozie koncentracyjnym inny lekarz, który potem ożenił się z jego i pani Wandy siostrą. W czasie wojny Niemcy na tej właśnie kamienicy napisali smołą: Polen nach Dachau. Z jej okien patrzono na sowieckie czołgi, które w 1945 pojawiły się u wylotu ul. Rudzkiej. W czasie walk wpadła w podwórze bomba zapalająca. Dwaj bracia Winklerowie zdążyli ją wynieść i uratowali budynek. Inna niestety zniszczyła domek z jadłodajnią Żaczków. Przed wojną w kamienicy była restauracja, a głównie sklep meblowy.
    Lizaki za grosze
    Na południowej stronie ulicy św. Jana są tylko dwie kamienice: Winklerów - sięgająca aż po ul. Kościelną i Świerklaniec, którego fronton wylega na ul. Sobieskiego. Natomiast po stronie północnej jest sześć domów oraz domek z kioskami. Dziś mało kto już pamięta, że właśnie naprzeciw ul. Plebiscytowej stał domek Niśkiewiczów. Opowiedziała mi o nim pani Urszula Baron z domu Niśkiewicz, rocznik 1937. Dziadek pani Urszuli, Bronisław, urodził się w 1868 w Ociążu koło Inowrocławia, gdzie wyuczył się zawodu piekarza - cukiernika. W Rybniku piekarnia znajdowała się w podwórzu ich domu. Dziadek wyrabiał nawet lody. Z relacji rybniczan urodzonych przed wojną wiem, że jako dzieci chętnie zaglądały do sklepu Niśkiewiczów ze słodyczami. Dużą popularnością, jak wynika z relacji pana Żaczka, cieszyły się tzw. farby, czyli lizaki za grosze.
    Pierniki z Rybnika
    Bronis - taką nazwę miała rybnicka fabryka piernikow założona w 1915 roku przez Niśkiewicza - reklamowana jako pierwsza na Śląsku. Piekarz dorobiwszy się wybudował w 1937 obecny dom. Wynajął w nim lokal na sklep z akcesoriami szewskimi pana Kominka, który z rodziną mieszkał na drugim piętrze. Bronisław Niśkiewicz miał siedmioro dzieci: trzy córki i czterech synów. Irena to matka pani Urszuli. Babcia pani Urszuli zmarła wkrótce po urodzeniu Ireny. Pan Bronisław ożenił się drugi raz. Zmarł mając 94 lata. Obecnie we wspomnianym domu mieści się elegancka perfumeria pani Aurelii Burzan. Warto też pamiętać, że w kamienicy Glasnych obok Niśkiewicza mieścił się pierwszy polski Bank Spółdzielczy w Rybniku.
    Z tego co dowiedziałem się od pana Frydeckiego - spadkobiercy Glasnych - jego dziadek prowadził w tym domu rzeźnictwo. Obok stał dom Machulców, gdzie znajdował się przypuszczalnie sklep z obuwiem Skorupów lub Szewczyka. A w jego sąsiedztwie kamieniczka Dietmanna, gdzie był znany sklep muzyczny Steuera, który mieszkał na piętrze. Zaraz obok na tej samej posesji była jadłodajnia Żaczków.
    Gdzie znaleźli małego Wacka?
    Z relacji pana Wacława Żaczka wiem, że Steuer był typem wolnomyśliciela. Miał psa Princa i lubił dzieci. Zawsze pamiętał o urodzinach małego Wacka. Kiedy raz zdawał się zapomnieć, skonsternowany malec zaczął w końcu wołać: Herr Steuer Ich hab' geburstag! A ten stał za firanką i chichotał. Urodziny zawsze obchodzono uroczyście u Dietmannów i z tej okazji angażowano fotografa. Może nawet samego Otto Liebecka, który miał jakiś czas zakład na tej ulicy. Kiedyś długo szukano małego Wacusia, aż wreszcie ktoś go znalazł śpiącego... w budzie Princa.
    Dom następny należał do Nowaków i mieściło się tam rzeźnictwo, podobnie jak w sąsiednim, należącym do Machulców. Nastepny był własnością Brauerów i znajduje się on już przy ul. Sobieskiego.


    Bunt w psychiatryku
    (Dziennik Zachodni, Agata Pustułka 2007.11.03)
    Tylko w ciągu dwóch miesięcy w rybnickim szpitalu doszło do ponad 12 tys. przypadków agresji wobec personelu. Bici i kopani przez pacjentów pracownicy szpitali psychiatrycznych żądają prawa do wcześniejszych emerytur.
    - Nasza praca jest jedną z najbardziej niebezpiecznych w kraju. Ani policjanci, ani strażnicy więzienni nie są przedmiotem tak częstych ataków agresji jak my - tej skargi nie sformułowali agenci CBA, ale... pracownicy Państwowego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku. Żądają prawa do wcześniejszych emerytur. Tymczasem w projekcie ustawy o emeryturach pomostowych, przygotowanym przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, zostali pominięci. Postanowili więc udowodnić, że pracują w warunkach ekstremalnych i jako pierwsi w kraju policzyli ile razy pielęgniarki, lekarze, a nawet rejestratorki padają ofiarą agresji pacjentów.
    Z danych przedstawionych przez pracowników rybnickiego szpitala wynika, że trwa tam permanentna bitwa. Bicie, kopanie, szarpanie, popchnięcia, oplucia, wyzwiska, groźby, a nawet pogryzienia to szpitalna codzienność. Średnio na jednym oddziale rybnickiego szpitala dochodzi miesięcznie do 230 przypadków agresji wobec personelu, w tym do 33 pobić. Tylko w lipcu i sierpniu aż 272 razy trzeba było zastosować wobec pacjentów przymus bezpośredni - unieruchomienie, przytrzymanie siłą w czasie podania zastrzyku i wzywać tzw. grupę interwencyjną, na którą składają się zatrudnieni szpitalu pielęgniarze. - Wzięliśmy pod uwagę tylko dwa letnie miesiące, a i tak liczba zachowań agresywnych wyniosła ponad 12 tysięcy. Jesienią i zimą będzie gorzej, bo wtedy pacjentów zwykle przybywa - tłumaczy Ireneusz Pawuła, przewodniczący zakładowej organizacji związkowej.
    Antidotum na szpitalne potyczki miały być kursy karate, które pracownikom rybnickiej placówki dyrekcja zaproponowała ponad rok temu. Nie rozwiązało to jednak problemu. - To niezwykle delikatna kwestia, bo mamy do czynienia z pacjentami, którzy są nieświadomi swojego zachowania. Nasze interwencje wymagają wielkiej ostrożności, ale i skuteczności zarówno, by chronić chorego jak i siebie - wyjaśnia Michał Stawowski, wiceprzewodniczący związku.
    Tymczasem pracownicy szpitali psychiatrycznych nie mają ani specjalnych dodatków, ani prawa do dodatkowych urlopów. - Najgorsze jest jednak pominięcie nas w wykazie zawodów, które ze względu na szczególny charakter lub szczególne warunki pracy będą miały prawo do emerytury pomostowej. A prawo to będą mieli pracownicy domów pomocy społecznej, którzy właśnie do nas odsyłają najtrudniejszych podopiecznych, zwykle będących w fazie zaostrzenia choroby - wyjaśnia związkowiec. (...)



      <- wstecz
    REKLAMA
    Radio Express

    Zobacz Śląsk!

    Facebook Rybnik

    do góry  

    rybnik© Copyright by Rybnicki Team 03-19