Nowiny Rybnickie - Rybnik - portal miejski


  • Nowiny
  • Stolica Górnego Śląska
  • Stolica Śląska
  • Informator regionalny
  • Metropolia GZM
  • Nowiny Rybnickie
    Rybnik
    RYBNICCY KIBICE
    Kluby sportowe działające w Rybniku mogą liczyć na oddanie swoich kibiców, jak choćby ROW Rybnik czy RKM Rybnik.
    FOTO RYBNIKA
    rybnik
    Piękny /30
    rybnik
    Żywy /27
    rybnik
    Z boku /52
    CO TU ZNAJDZIESZ
  • informacje CO? GDZIE? KIEDY?
  • kierunkowskaz STĄD WSZĘDZIE
  • rybnickie SŁOWOTOKI
  • artykuły WYJADACZE LITER
  • gry, zabawy, humor ŁAM GŁÓWKĘ
  • CZEGO TU NIE MA
  • suchych faktów o mieście
  • wielkich baz adresów firm
  • ciężkich tekstów i pieniactwa
  • lania wody i zapchajdziur
  • JAK SIĘ PORUSZAĆ
  • Na lądzie - www.geovelo.pl
  • Po wodzie - www.zaglerybnik.pl
  • W powietrzu - www.aeroklub.rybnik.pl
  • POLECAMY
    Spacermistrz, czyli gość, który sobie i swoim nóżkom stawia różne wyzwania, z aktywnością wiodącą nordic walking! Poznaj!
    Pogotowie Ślusarskie - Zamek nawalił? Chcesz dostać się do mieszkania lub auta? Pogotowie działa m.in. w Rybniku oraz Żorach! Zadzwoń!
    POLECAMY WWW
  • Obec Rybník
  • Śląsk w internecie!
  • Pyrsk! Śląski humor
  • Agencja reklamowa
  • Spacermistrz

  • NOWINY RYBNICKIE
    Redaguje zespół: Rybnicki Team
    Kontakt z portalem: Redakcja
    rybnik
    ARCHIWUM WIADOMOŚCI - 2007.10<- startowa 
    Archiwum 2009: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2008: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2007: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2006: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2005: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12


    Sam się zgłosił na policję
    (Dziennik Zachodni, Barbara Kubica 2007.10.31)
    Policjanci zatrzymali 30-letniego kierowcę, podejrzanego o potrącenie dwójki nastolatków. - Skruszony kierowca przyszedł po dwóch dniach od wypadku do komendy i przyznał się do winy - wyjaśniła wczoraj prokurator Bernadetta Breisa, szefowa rybnickiej prokuratury rejonowej.
    Do wypadku doszło na ulicy Związkowej w rybnickiej dzielnicy Niedobczyce. Jadący oplem omegą mężczyzna zjechał na lewe pobocze i potrącił idących wzdłuż drogi nastolatków. 14-letnia dziewczyna ma złamany obojczyk, a 16-letni chłopak wstrząśnienie mózgu. Oboje przebywają w rybnickim szpitalu.
    - Wypadek wyglądał bardzo poważnie, bo ranną dziewczynę służby ratownicze wyciągały spod samochodu - powiedziała nadkomisarz Aleksandra Nowara z rybnickiej policji.
    Kierowca opla, który po potrąceniu nastolatków uderzył samochodem w pobliski słup oświetleniowy, porzucił auto i uciekł z miejsca wypadku. (...)


    Bombiorze przed sądem
    (Dziennik Zachodni, Alina Kucharzewska 2007.10.30, Bombiarze przed sądem)
    Nadzór kuratora, prace społeczne na rzecz szkoły i kilka tysięcy złotych odszkodowania dla policji - taki wyrok wydał wczoraj Sąd Rodzinny w Rybniku przeciwko trzem gimnazjalistom, którzy wywołali w swojej szkole fałszywy alarm bombowy.
    Policja szacuje, ile kosztowała akcja wysłania saperów do Gimnazjum nr 3 przy ul. Śląskiej i ewakuacja 80 uczniów. Rachunek policja wystawi rodzicom dowcipnisiów za kilka dni. - Nie ominie ich nagana - zapewnia Ryszard Kras, dyrektor szkoły. W ramach prac społecznych, po lekcjach gimnazjaliści będą też grabić liście, sprzątać boiska, dbać o porządek w szkole, a nawet wykonywać drobne prace malarskie.
    - W zeszłą środę, ok. godz. 14. dyżurny rybnickiej Komendy Miejskiej Policji odebrał telefon z informacją, że w gimnazjum jest rzekomo podłożona bomba - przypomina nadkomisarz Aleksandra Nowara z rybnickiej policji.
    W piątek policjantom udało się namierzyć telefon komórkowy, z którego dzwoniono. Dotarli do dwóch 15-latków i ich koleżanki. - Tłumaczyli, że zrobili to z nudów. (...)


    Urzędnicy zapomnieli o przystankach
    (Dziennik Zachodni, Barbara Kubica 2007.10.26, Mokniemy i marzniemy, bo urzędnicy zapomnieli wybudować przystanki - narzekają pasażerowie)
    Każdego dnia na przystankach autobusowych przy ulicy 3-go Maja, Chrobrego i Kościuszki setki mieszkańców Rybnika czeka na swój autobus. Tymczasem oprócz słupka z rozkładem jazdy, w pobliżu nie ma wiaty przystankowej lub choćby skromnego zadaszenia.
    Pasażerowie autobusów żalą się, że nikt nie pomyślał o tym, że w razie niepogody ludzie nie mają gdzie schronić się przed padającym deszczem i zimnem.
    - To skandal, żeby na jednym z najczęściej uczęszczanych przystanków w mieście panowały spartańskie warunki - skarży się Joanna Pyszny z Boguszowic. - Myślałam, że skoro już urzędnicy zadecydowali, że będzie tutaj przystanek, to przynajmniej zadbają o kawałek dachu nad głowami pasażerów, żeby deszcz i śnieg nie kapał nam na głowę - dodaje.
    Trzy nowe przystanki autobusowe pojawiły się w Rybniku w lipcu zeszłego roku, kiedy rozpoczęła się przebudowa Placu Wolności. Niestety urzędnicy nie pomyśleli o tym, żeby w miejscach, gdzie zatrzymują się autobusy, wybudować przystanki. Pasażerowie, którzy czekają na swój autobus kulą się więc pod drzewami, albo w bramie pobliskiego sklepu.
    - Na początku brak solidnego przystanku mi nie przeszkadzał, bo myślałam, że mój autobus będzie stąd odjeżdżał tylko w czasie, kiedy remontowany będzie Plac Wolności - mówi Ewelina Sierpińska z Jastrzębia Zdroju. - Ale tam remont już się dawno zakończył, a mój autobus nadal odjeżdża z 3-go Maja, więc stoję tu i marznę prawie codziennie - dodaje.
    Mieszkańcy, którzy każdego dnia korzystają z autobusów aż boją się pomyśleć, co będzie się działo zimą. - Jeśli szybko nie postawią tu jakieś skromnej budki, to ludzie nie będą mieli nawet gdzie schronić się przed śniegiem. Nikt nie pomyślał też o starszych osobach, które nie mają nawet gdzie usiąść, bo dwie ławki zamiast pod wiatą stoją pod drzewami i ciągle są mokre - mówi Zbigniew Gąsior.
    Narzekania zniecierpliwionych pasażerów dotarły już do pracowników Zarządu Transportu Zbiorowego w Rybniku, którzy zajmuje się komunikacją miejską w mieście.
    Wydział dróg zajął się już projektem przebudowy zatoczki autobusowej przy ulicy 3-go Maja i budowy tam wiat. Mamy na to pieniądze - uspokaja Kazimierz Berger, dyrektor rybnickiego Zarządu Transportu Zbiorowego. - Inaczej sprawa wygląda na przystanku na ulicy Kościuszki, bo wszystko jest jeszcze na etapie planowania. Zastanawiamy się, czy ten przystanek nie zostanie przeniesiony kilka metrów dalej, za skrzyżowanie. Dopiero jak zapadnie ta decyzja, ruszy tam budowa przystanku - dodaje.
    Wiaty na pewno nie pojawią się natomiast przy ulicy Chrobrego.
    - W tym miejscu jest zbyt wąski chodnik i nie ma miejsca ani na wybudowanie przystanku ani nawet na ustawienie małego zadaszenia - mówi Berger.
    Jak zapewniają urzędnicy, montaż przystanków ma się rozpocząć lada dzień. Do tego czasu mieszkańcy idąc na przystanek muszą pamiętać o zabraniu parasola. (...)


    Papierowa walka z monopolistą
    (Dziennik Zachodni, Barbara Kubica 2007.10.25)
    Tomasz Bodach, właściciel pierwszej prywatnej poczty z Rybnika, rozdaje klientom... rolki papieru toaletowego z nadrukami nawołującymi do sprzeciwu wobec Poczty Polskiej. Ten kontrowersyjny happening to reakcja na umorzenie przez rybnicką prokuraturę dochodzenia w sprawie utrudniania mu życia przez państwowego monopolistę.
    - Przeprowadzam nietypowe referendum, sprawdzam, co ludzie myślą o monopolu poczty - mówi przedsiębiorca.
    Bodach poskarżył się prokuraturze, że pracownicy poczty wyciągają ze skrzynek listy i przesyłki dostarczone przez pracowników jego firmy. - Poczta przechwytywała takie przesyłki, a później żądała, żeby odbiorcy płacili dodatkowe pieniądze za ponowne dostarczenie listów, ale już przez jej pracowników - mówi Bodach.
    Podstawą do złożenia doniesienia do prokuratury przez Bodacha była opinia Urzędu Komunikacji Elektronicznej w Warszawie, który stwierdził, że działania poczty są niezgodne z prawem. - Jeśli list znalazł się w skrzynce pocztowej to jest on własnością odbiorcy i nikt nie może wyciągnąć go z takiej skrzynki i przechwycić - tłumaczy Jacek Strzałkowski, rzecznik UKE. Prokuratura Rejonowa w Rybniku jednak poinformowała, iż nie udało się udowodnić, że takie praktyki miały miejsce.
    Zadowoleni z tego są szefowie Poczty Polskiej. - Większość skrzynek pocztowych należy do nas, więc nie powinny tam trafiać przesyłki innych firm - komentuje Piotr Pietrasz, rzecznik katowickiego oddziału Poczty Polskiej. (...)


    Szukają podpalacza
    (Dziennik Zachodni, Barbara Kubica 2007.10.23)
    Rybnicka policja prowadzi śledztwo w sprawie pożaru w Jankowicach. Strażacy ustalili, że jednorodzinny dom został podpalony. - Najpierw w całej wsi słychać było głośny huk. Potem od razu pojawiły się płomienie i kłęby czarnego dymu. Dom palił się błyskawicznie - mówi sąsiadka, pani Ania. Strażaków wezwano do akcji o godz. 22 w niedzielę.
    - Doszczętnie spalił się cały parter, wszystkie meble, okna i drzwi. W momencie wybuchu pożaru, w domu nikogo nie było - mówi Bogusław Łabędzki, rzecznik rybnickiej straży pożarnej. (...)


    Zośką uratują każdego
    (Dziennik Zachodni, Barbara Kubica 2007.10.18)
    Rybniccy ratownicy dostali łódź ratunkową wartą ponad 34 tys. zł. Dzięki niej nad zalewem w Rybniku będzie bezpieczniej.
    - Nasi ratownicy będą teraz mogli dotrzeć do poszkodowanych w ciągu zaledwie kilku sekund - mówi Sławomir Walento, prezes rybnickiego WOPR. - I to niezależnie od pogody i wysokości fal, które często utrudniają nam akcje.
    Nowa łódź, która nosi imię Zofia, to prezent od władz wojewódzkiego wodnego pogotowia. - W końcu nas docenili. Zauważyli to, że mamy najlepszą na Śląsku drużynę ratowników i ponad 5 tysięcy godzin przepracowanych społecznie w tym sezonie - mówi Walento. (...)
    - W najbliższy weekend nad zalewem organizowane są międzynarodowe regaty. Łódkę dostaliśmy w idealnym momencie, bo w starej pękło łożysko - wyjaśnia Walento.


    Zginął 60-latek
    (Dziennik Zachodni, 2007.10.17)
    (...) Nieprzytomnego mężczyznę znaleźli w jego domu strażacy z rybnickiej komendy. Do zdarzenia doszło w poniedziałek około godziny 16. na jednym z osiedli w podrybnickiej dzielnicy Kłokocin. - Zostaliśmy zaalarmowani przez lokatorów bloku, że na klatce schodowej unoszą się kłęby dymu i czuć smród spalenizny. Ludzie alarmowali, że dym wydobywa się z jednego z mieszkań na piętrze - relacjonuje Bogusław Łabędzki, rzecznik rybnickiej straży pożarnej.


    Sukces miasta za unijne pieniądze
    (Dziennik Zachodni, Aleksander Król 2007.10.15)
    Rybnik zajął drugie miejsce w prestiżowym rankingu pisma samorządu terytorialnego Wspólnota. Zdaniem ekspertów to jedno z najlepiej inwestujących miast na prawach powiatu w Polsce. W ogłoszonym w piątek rankingu doskonale wypadło również Bielsko-Biała, które znalazło się tuż za Rybnikiem. Za najbogatszy, czyli najlepiej gospodarujący i inwestujący samorząd Wspólnota uznała Płock.
    Podczas tworzenia rankingu pod uwagę brano wiele czynników, ale jedną z ważniejszych ról odegrało wykorzystywanie pieniędzy z Unii Europejskiej.
    - To pozwoliło zająć nam aż tak wysokie miejsce. Wskoczyliśmy do ścisłej czołówki, bo wynegocjowaliśmy w Brukseli naprawdę olbrzymie pieniądze na nasze najważniejsze inwestycje - mówi Krzysztof Jaroch, rzecznik prasowy rybnickiego urzędu miasta. - Liczby mówią za siebie. (...)


    Grafficiorze ozdabiają Rybnik
    (Dziennik Zachodni, Barbara Kubica 2007.10.12, Grupa młodych zapaleńców z Rybnika maluje miejskie mury i przystanki autobusowe)
    Barwne i wyjątkowo oryginalne rysunki pojawiły się kilka dni temu na ścianach pasażu między ulicą Sobieskiego a parkingiem przy ulicy Brudnioka. Dzięki grupie młodych ludzi z rybnickiego osiedla przy Elektrowni Rybnik, to jedno z najbardziej oszpeconych wulgarnymi napisami miejsce zmieniło się w prawdziwą galerię. Na legalne graffiti pozwolili urzędnicy.
    Mieszkańcy Rybnika są zachwyceni wyjątkowymi malowidłami na ścianach.
    - Większość z tych obrazów to są prawdziwe dzieła sztuki i od razu widać, że osoby, które to malowały, mają ogromny talent - uważa Justyna Wowra, mieszkanka Chwałowic. - Chciałabym, żeby taki rysunki pojawiły się też w innych miejscach w mieście, na przykład na ogrodzeniach szkół czy dworcu kolejowym. Ściany wyglądają wtedy o wiele weselej - dodaje.
    Malowanie elewacji pasażu trwało trzy dni. W tym czasie Rybnik odwiedzili graficiarze z całego Śląska. Każdy z nich miał przydzielony swój kawałek ściany, na której mógł namalować dowolny rysunek. Nasze miasto przy okazji tej akcji reprezentowało dwóch nastolatków: Adam Wróbel i Dawid Warakomski.
    - Uznaliśmy, że najwyższy czas odnowić ściany bo stare graffiti, które malowaliśmy tutaj kilka lat temu było już brudne i w niektórych miejscach zamalowane zwykłymi mazakami - mówi nam Adam Wróbel.
    Swoje rysunki kreślili najpierw na kartce papieru, dopiero potem projekt przenosili na mury. Jak sami przyznają, najchętniej malują postacie z kreskówek, bo to szczególnie podoba się ludziom. Dlatego pojawił się m.in. królik Bugs i kaczor Duffy.
    - Sami wymyślaliśmy, jakie postacie pojawią się na murze. Jednej zasady się zawsze trzymamy. Nie może to być ani nic wulgarnego ani obraźliwego - mówi Dawid Warakomski. - Malujemy przecież dla ludzi i przede wszystkim im, nasze dzieła mają się podobać - dodaje.
    Zgodę na odnowienie pasażu dał Zakład Gospodarki Mieszkaniowej, który administruje budynki.
    - Kiedyś starliśmy się utrzymywać pasaż w czystości i regularnie zlecaliśmy malowanie ścian na jeden kolor. Ale w kilka dni po odmalowaniu tam już pojawiały się wulgarne napisy - mówi Jan Podleśny, dyrektor ZGM. - Przestaliśmy więc z nimi walczyć. Lepiej jak malują tam, gdzie my im pozwalamy - dodaje.
    Mieszkańcy miasta bardzo przychylnie patrzą na taką inicjatywę. - Myślałem, że chłopcy coś przeskrobali i karę muszą odpracować na rzecz miasta - śmieje się Zenon Jarzębowski, mieszkaniec centrum. - Ale skoro sami takie zajęcie dla siebie wymyślili, to powinniśmy się cieszyć, że nie rozrabiają, tylko uczciwie pracują - dodaje. (...)


    Długa droga do Katowic
    (Dziennik Zachodni, Mirosława Książek 2007.10.11)
    Stało się! Co najmniej pół godziny dłużej dojeżdżają pasażerowie PKP z Rybnika do Katowic. Z powodu rozpoczętego właśnie remontu torów kolejowych na odcinku Orzesze Jaśkowice-Łaziska Górne. Pociągiem do Katowic z Rybnika i w drugą stronę jedzie się przez... Tychy. Alternatywą jest przesiadka w Jaśkowicach do autobusu.
    - Dopiero dwa dni tak jeździmy, a już jesteśmy wykończeni nerwowo. Trzeba wcześniej wstawać, a i tak zdarza się spóźnić na zajęcia - mówią Radek Lewandowski, Dagmara Księżyk i Beata Magdziak, studenci z Katowic, którzy codziennie dojeżdżają do Rybnika na wykłady.
    Mieszkańcy regionu jeżdżący pociągami do i z Katowic będą się musieli uzbroić w cierpliwość. Roboty potrwają do 7 listopada. Oczywiście pod warunkiem, że nie zdarzy się nic nieprzewidzianego. W zeszłym roku, gdy remontowano wcześniejszy odcinek torów na tej samej trasie, z powodu nierzetelności wykonawcy, prace opóźniły się o blisko dwa miesiące.
    Niektóre roboty trzeba było wykonać ponownie. Wówczas sytuacja pasażerów była jeszcze gorsza niż obecnie, bo nie było możliwości poprowadzenia objazdu przez Tychy.
    - Skorzystaliśmy z trasy przez Tychy, choć zdajemy sobie sprawę, że czas przejazdu znacznie się wydłużył, ale pasażerowie nie muszą się przynajmniej przesiadać. Chyba, że chcą - wyjaśnia Włodzimierz Leski, rzecznik katowickiego oddziału PKP.
    Władze kolei mają nadzieję, że tym razem remont zakończy się w planowanym terminie. - Roboty będzie prowadził inny wykonawca. Nie wyobrażamy sobie, żeby coś poszło nie tak - dodaje Leski.
    Na remontowanym odcinku trwa kompleksowa wymiana podbudowy i samych szyn oraz budowa nowego odwodnienia. (...)


    Samotna, opuszczona, niebezpieczna
    (Tygodnik Rybnicki, Adrian Czarnota 2007.10.09)
    Nikt nie chce się przyznać do nieczynnej, zniszczonej wieży ciśnień, która stoi w Zamysłowie. Wszystko, co było z metalu, zostało zdemontowane przez złomiarzy. Pozostał tylko 28-metrowy, betonowy szkielet, w którym różni ludzie urządzają sobie alkoholowe libacje.
    Mowa o nieczynnej wieży ciśnień, która niszczeje bez jakiejkolwiek opieki w dzielnicy Zamysłów. Jak się okazuje, o budowli nie wiedzieli nawet sami mieszkańcy Zamysłowa, bo miejscowy las doskonale maskuje betonową konstrukcję.
    - Muszę przyznać, że ja również natknąłem się na ten obiekt przypadkowo, podczas spaceru z psem - relacjonuje Franciszek Kurpanik, radny z dzielnicy Zamysłów. - Na pierwszy rzut oka widać, że nikt się tym nie interesuje. Wkoło leżą butelki, a do samej wieży można bez problemu wejść. Sęk w tym, że niewiele trzeba, by doszło do tragedii. W środku są głębokie dziury, a złomiarze pokradli barierki z wewnętrznych schodów. Młodzież wchodzi na wysokość kilkudziesięciu metrów po wąskich schodkach, które są zamontowane spiralnie wewnątrz konstrukcji. To cud, że jeszcze nie doszło tu do tragedii. Ktoś powinien to zabezpieczyć. Chwalimy się odrestaurowaną wieżą w Niewiadomiu, nie interesując się pozostałymi - dodaje radny Kurpanik. (...)
    Alpiniści tu ćwiczą
    Na wieży widnieje tabliczka zakazująca wchodzenia na teren obiektu. Jest również umieszczona informacja, że opiekę nad wieżą sprawuje Górnośląska Szkoła Alpinizmu Przemysłowego. Dotarliśmy więc do Jacka Sordyla, kierownika szkoły. - Rzeczywiście korzystamy co jakiś czas z wieży do celów treningowych. Mamy świadomość, że regularnie odbywają się tu libacje alkoholowe, dlatego poprosiliśmy o częstsze patrole policji w tym rejonie. My sami już trzykrotnie wstawialiśmy drzwi do wieży, ale zostały skradzione przez złomiarzy. W środku jest niebezpiecznie i obiekt wymaga zabezpieczenia. My tego nie możemy zrobić, bo obiekt nie należy do nas. Właścicielem wieży jest PKP, z którym mamy nieformalną umowę na korzystanie z budowli - wyjaśnia Jacek Sordyl. Niestety do chwili zamknięcia tego numeru nie uzyskaliśmy informacji od PKP czy rzeczywiście obiekt należy do kolei. Jedno jest jednak pewne, obiekt nie jest zabytkiem, więc póki co nie ma szans na to, by ktoś się do budynku przyznał. Zabezpieczenie lub zburzenie takiego obiektu to spore koszty.


    Juliusz pod młotek
    (Rybnik po godzinach, Tomasz Raudner 2007.10.08)
    Decyzja o wystawieniu nieruchomości na sprzedaż zapadła niedawno. Nie ma jeszcze wyceny. Kiedy zostanie oszacowana wartość, zarząd województwa zdecyduje o ogłoszeniu przetargu - mówi Daniel Tresenberg z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach.
    Powód jest prozaiczny. Utrzymanie kompleksu sporo kosztuje. Zarząd województwa postanowił się więc pozbyć byłego szpitala, podobnie zresztą jak innych zbędnych nieruchomości należących do Skarbu Państwa. Jak mówi Daniel Tresenberg, były szpital Juliusz należał do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku. Szefostwo WSS nr 3 uznało, że nie potrzebuje kompleksu i przekazało go województwu, czyli organowi założycielskiemu, w 2002 r. Ten z kolei próbował zainteresować majątkiem władze Rybnika. Wydawało się nawet, że Rybnik przejmie część obiektu. Jeden z pawilonów miał zostać przebudowany na nową komendę straży miejskiej. Temat przestał być aktualny po wstępnej analizie kosztów. Według prezydenta Rybnika, roboty pochłonęłyby znacznie więcej pieniędzy, niż budowa nowego budynku. (...)
    Szpital budowano w latach 1868-1901. Z czasem powiększał się, m.in. o kotłownię oddaną w 1982 r. Dziś kompleks leżący przy ul. 3 Maja składa się z 18 budynków, parku i alejek spacerowych. Otoczony jest wysokim murem. Według planu zagospodarowania przestrzennego można w nim prowadzić działalność komercyjną. Wojewódzki konserwator zabytków zastrzegł przy tym, że ta działalność nie może skutkować utratą zabytkowego charakteru byłego szpitala. Ochronie konserwatorskiej podlega nawet roślinność.


    Czekaliśmy na basen 25 lat!
    (Dziennik Zachodni, Barbara Kubica 2007.10.05)
    Klamka zapadła. Zrujnowany budynek krytej pływalni, który straszy w podrybnickiej dzielnicy Boguszowice, zostanie odbudowany! - Walczyliśmy o ten obiekt już od kilkunastu lat. W końcu udało nam się zmusić władze miasta, żeby zainwestowały w jego budowę. To są pierwsze, wielkie pieniądze, które trafią do naszej zapomnianej dzielnicy - cieszy się Irena Matysiak. - Mam dzieci i wnuki w wieku szkolnym i liczy że będą miały okazję z basenu skorzystać - dodaje.
    Inni Mieszkańcy osiedla w Boguszowicach także nie kryją zadowolenia z decyzji urzędników.
    - Całe szczęście, że w końcu zdecydowali się coś zrobić z tym straszydłem przy drodze - mówi Mateusz Skrzypiec z Boguszowic. - W naszej dzielnicy nie było gdzie wypocząć, teraz coś się w końcu zacznie dziać - dodaje.
    Na terenie Boguszowic przez wiele lat były dwa baseny. Żaden z nich nie nadawał się jednak do użytku.
    Pływalnia kryta, której budowę przy ul. Jastrzębskiej rozpoczęła w latach 80. kopalnia Jankowice, nigdy nie została ukończona.
    Szkielet gmachu odstraszał tylko mieszkańców okolicznych bloków.
    - Kilka razy widziałam, jak dzieciaki próbowały się dostać na teren tej rudery - mówi Mateusz Skrzypiec. - A przecież zabawa tam byłaby strasznie niebezpieczna. W każdej chwili coś się mogło zawalić - dodaje.
    Kilka lat temu Adam Fudali, prezydent Rybnika obiecał, że budowa krytej pływalni zostanie dokończona.
    Konkurs na projekt techniczny miał zostać rozpisany, a miasto chciało starać się nawet o dotację na ten cel. Swoje plany urzędnicy zdecydowali się jednak zrealizować dopiero teraz.
    - To wielki sukces naszej dzielnicy. Basen na pewno ją ożywi - cieszy się Waldemar Brzózka, radny miasta mieszkający w Boguszowicach. - Mam nadzieję, że ta budowa da początek następnym, a to z kolei sprawi, że przekonamy młodych ludzi, żeby nie uciekali z naszej dzielnicy - dodaje.
    Mieszkańcy osiedla uważają, że miasto ponosi odpowiedzialność za fatalny stan budynku, bo nie było zainteresowane przez wiele lat jego remontem.
    - Złomiarze systematycznie kradli co się dało, demontowali ogrodzenie i zabierali to, co potem łatwo mogli sprzedać - mówi nam Henryk Kłosek, jeden z mieszkańców. - A potem w im gorszym stanie był budynek, tym więcej kasy potrzebne było na jego dokończenie - dodaje.
    Już w najbliższy wtorek ma nastąpić przekazanie obiektu firmie budowlanej - mówi Waldemar Brzózka. - Urzędnicy chcieli jeszcze sprawdzić czy firma, która chce budować basen, ma na ten cel wystarczającą ilość pieniędzy, ale z moich informacji wynika, że wszystko jest z nią w porządku - dodaje.
    Wiadomość o tym, że budowa basenu zostanie dokończona bardzo ucieszyła szczególnie młodych.
    - Będziemy chodzili codziennie na basen - zapewniają uczniowie pobliskiej szkoły podstawowej. - Może nawet załatwią nam przez szkołę darmowe lekcje wychowania fizycznego na basenie? (...)


    Sprytnie okradała swoją firmę
    (Dziennik Zachodni, Jacek Bombor 2007.10.02, Księgowa Rybnickich Służb Komunalnych sprytnie okradała swoją firmę)
    To jedna z największych afer finansowych w Rybniku. Kornelia Ś., kreatywna księgowa z Rybnickich Służb Komunalnych, przyznała się do tego, że przez sześć ostatnich lat wypłacała sobie pieniądze firmy. Prokuratorzy wyliczyli, że od roku 2001 do 2006 na jej prywatne konto wpłynęło prawie 800 tysięcy złotych! Wczoraj rybnicka prokuratura zakończyła śledztwo w tej bulwersującej sprawie.
    Lista podejrzanych może się zwiększyć, bo śledczy podejrzewają, że kobieta miała pomocników. Być może ktoś przymykał oko na jej działalność. Jak na przykład wytłumaczyć fakt, że przez tyle lat kontrole wewnętrzne nie wykazywały żadnych nieprawidłowości? - Te wątki są obecnie badane w osobnym postępowaniu. Wiadomo, że kobieta księgowością zajmowała się od 1991 roku, od początku jej pracę powinni nadzorować główni księgowi, a było ich kilku. Badamy, w jaki sposób i czy w ogóle odbywały się kontrole - wyjaśnia prokurator Bernadetta Breisa, szefowa rybnickiej prokuratury.
    Z ustaleń śledczych wynika, że pierwsza kradzież miała miejsce 16 października 2000 roku. Księgowa wypłaciła sobie wtedy 5 tysięcy pożyczki. Kilka dni później po raz kolejny wzięła taką kwotę - ale już legalnie. - Zauważyła jednak, że nikt jej nie przyłapał na pierwszej transakcji. Później takie pożyczki wybierała jeszcze kilka razy. W grudniu 2000 r., a potem w styczniu, kwietniu i maju następnego roku. Zawsze po 5 tysięcy, co razem dało kwotę 25 tysięcy - wyjaśnia prokurator Breisa.
    W międzyczasie księgowa wymyśliła inny sposób, jak się później okazało, przynoszący jej znacznie większe profity. W firmie pani Ś. zajmowała się wprowadzaniem faktur do elektronicznego systemu, a później także przelewami bankowymi.
    - Płacąc klientom za zamówione towary przelewała pieniądze podwójnie. Raz na konto dostawcy, a drugi raz na swoje. Proceder trwał do 2006 roku, wypłacała sobie kwoty od jednego do nawet 8 tysięcy. Razem uzbierało się ponad 748 tysięcy złotych - wylicza Breisa. Sprawa wyszła na jaw dopiero w zeszłym roku, podczas wewnętrznej kontroli urzędu.
    Miasto ustaliło, że zniknęło ponad 100 tysięcy złotych, więc powiadomiło prokuraturę. Biegły wyliczył jednak, że strata jest ponad siedem razy większa! Kobieta przyznała się do winy, ale kwestionuje tak dużą wysokość wyłudzonej kasy. - Oskarżona wyjaśnia, że brała pieniądze na bieżące wydatki. Podejrzewamy, że część być może ukryła. Wiadomo, że fundowała rodzinie egzotyczne wycieczki, m.in. do Tunezji - mówi prokurator Breisa.
    Prokuratura zabezpieczyła jej majątek szacowany na nieco ponad 100 tysięcy, więc może być problem z odzyskaniem całości wyłudzonych pieniędzy. Miejscy urzędnicy jednak nie poddają się. - Wytoczyliśmy jej proces cywilny, w którym będziemy się starali odzyskać choć część tej sumy - mówi Edward Kucharczak, dyrektor Rybnickich Służb Komunalnych. (...)
    Byłej pracownicy grozi do 10 lat więzienia. Obecnie przebywa na wolności, ale ma zakaz opuszczania kraju.


    Kuranty przegrały z tradycją
    (Dziennik Zachodni, Agnieszka Barzycka 2007.10.01)
    Wygrywane co godzinę z kościelnej wieży przy parafii Królowej Apostołów elektroniczne kuranty nie wytrzymały nawet tygodnia! Ludzie wolą dźwięk tradycyjnych dzwonów.
    Głos kurantów miał ożywić ducha religijnego parafian. Takie było marzenie nowego proboszcza, który przyjechał do Rybnika prosto z posługi na Białorusi. Stało się jednak inaczej. Nowoczesny zegar, który miał co godzinę wzywać wiernych do modlitwy, poróżnił ludzi mieszkających w blokach sąsiadujących z kościołem.
    - Przecież to przechodzi ludzkie pojęcie. Te melodyjki rano i wieczorem. Kiedyś dzwon zapraszał na niedzielną mszę. Dla mnie było to i piękną tradycją i przypomnieniem. I to wystarczy! Bo kto to widział, żeby elektroniczny zegar wygrywał co godzinę? Jak pracuję na noc, to rano chcę się wyspać, ale nie da rady, bo w kółko słyszę te bim-bam - mówi zbulwersowana mieszkanka osiedla.
    Jej sąsiadom z następnego już bloku kuranty jednak nie przeszkadzają. - Mamy większe problemy niż przejmowanie się melodyjkami z kościelnej wieży - dziwi się zamieszaniu Marian Krzesiński.
    Kościelna elektronika testu nie zdała i na wieży znowu zabrzmią tradycyjne dzwony. Choć księża obawiali się, czy podniszczona, kościelna wieża zniesie ich ciężar, ekspert wykazał, że przeciwwskazań nie ma.
    - Tradycja zwyciężyła - wzdycha ojciec Konrad Duk, proboszcz parafii, włączając przycisk uruchamiający stary dzwon. - Nie jesteśmy od jątrzenia, ale od przywoływania ludzi do kościoła, więc zrezygnowaliśmy z nowoczesności - mówi kapłan. - Bo jeśli nawet tylko jedna owieczka się sprzeciwi, a pozostałych 99 nas popiera, to my musimy słuchać tej jednej - tłumaczy i zaraz dodaje: - A wie pani, że wyłączyliśmy elektronikę, a ludzie wciąż jeszcze narzekali, że słyszą dźwięki kurntów? - śmieje się proboszcz. - Tak to już jest. Ludzie są przyzwyczajeni do tradycyjnych dzwonów, ale niech mi pani wierzy, większość parafian nas chwaliła - dodaje.
    Zegar uruchamiał elektroniczne kuranty co godzinę od 8. do 21. To elektroniczne cudo mogło wygrywać kilkadziesiąt melodii. Anioł Pański w południe, Apel Jasnogórski o 21. (...)



      <- wstecz
    REKLAMA
    Radio Express

    Zobacz Śląsk!

    Facebook Rybnik

    do góry  

    rybnik© Copyright by Rybnicki Team 03-19