Nowiny Rybnickie - Rybnik - portal miejski

  • Nowiny
  • Stolica Górnego Śląska
  • Stolica Śląska
  • Informator regionalny
  • Metropolia GZM
  • Nowiny Rybnickie
    Rybnik
    RYBNICCY KIBICE
    Kluby sportowe działające w Rybniku mogą liczyć na oddanie swoich kibiców, jak choćby ROW Rybnik czy RKM Rybnik.
    FOTO RYBNIKA
    rybnik
    Piękny /30
    rybnik
    Żywy /27
    rybnik
    Z boku /52
    CO TU ZNAJDZIESZ
  • informacje CO? GDZIE? KIEDY?
  • kierunkowskaz STĄD WSZĘDZIE
  • rybnickie SŁOWOTOKI
  • artykuły WYJADACZE LITER
  • gry, zabawy, humor ŁAM GŁÓWKĘ
  • CZEGO TU NIE MA
  • suchych faktów o mieście
  • wielkich baz adresów firm
  • ciężkich tekstów i pieniactwa
  • lania wody i zapchajdziur
  • JAK SIĘ PORUSZAĆ
  • Na lądzie - www.geovelo.pl
  • Po wodzie - www.zaglerybnik.pl
  • W powietrzu - www.aeroklub.rybnik.pl
  • POLECAMY
    Spacermistrz, czyli gość, który sobie i swoim nóżkom stawia różne wyzwania, z aktywnością wiodącą nordic walking! Poznaj!
    Pogotowie Ślusarskie - Zamek nawalił? Chcesz dostać się do mieszkania lub auta? Pogotowie działa m.in. w Rybniku oraz Żorach! Zadzwoń!
    POLECAMY WWW
  • Obec Rybník
  • Śląsk w internecie!
  • Pyrsk! Śląski humor
  • Agencja reklamowa
  • Spacermistrz

  • NOWINY RYBNICKIE
    Redaguje zespół: Rybnicki Team
    Kontakt z portalem: Redakcja
    rybnik
    ARCHIWUM WIADOMOŚCI - 2006.12<- startowa 
    Archiwum 2009: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2008: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2007: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2006: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2005: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12


    Orkiestra znów gra w Rybniku
    (Dziennik Zachodni, km 2006.12.29)
    Po ubiegłorocznych zawirowaniach z rybnickim sztabem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy stowarzyszenie Oko po raz kolejny zdecydowało się jednak przystąpić do organizacji imprezy. Jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia zostały rozdane identyfikatory wszystkim wolontariuszom, których jest w mieście ponad 300.
    W tym tygodniu nastąpił też szczegółowy podział zadań między wolontariuszami, organizatorzy zapewniają, że młodzi ludzie z puszkami pojawią się nie tylko na Rynku, ale także we wszystkich rybnickich dzielnicach. Nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów tegorocznego finału WOŚP w Rybniku, ale wiadomo że jedna z imprez odbędzie się już kilka dni wcześniej, 10 stycznia, w pubie Strych.
    W ubiegłym roku Ewa Płuciennik, szefowa stowarzyszenia Oko, nie zgłosiła Rybnika do organizacji finału, bo doszła do wniosku, że rybnicki sztab musi nieco odpocząć od tak dużego wysiłku organizacyjnego. Gdyby nie pomoc żorskiego sztabu, który przygarnął w końcu rybnickich wolontariuszy, impreza w Rybniku w ogóle by się w ubiegłym roku nie odbyła. Ten finał WOŚP jest już piętnastym z kolei. Odbędzie się 14 stycznia. Dochód z imprezy po raz kolejny przeznaczony zostanie na ratowanie życia dzieci poszkodowanych w wypadkach i na naukę udzielania pierwszej pomocy.


    Sukces filmowców z Rybnika
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.12.29)
    Serial Natalia Klubu Filmu Niezależnego z Rybnika okrzyknięty został przez internetowy serwis filmowy Stopklatka pierwszym offowym polskim serialem i rusza na podbój Polski. Właśnie podpisujemy umowę z portalem internetowym Interia na udostępnienie dziesięciu odcinków serialu i rozpoczynamy kręcenie drugiej serii Natalii - mówi Mirosław Ropiak z KFN.
    Klub Filmu Niezależnego to filmowcy amatorzy z Rybnika i okolic. Swoją bazę mają w Domu Kultury w Rybniku-Chwałowicach. Serial Natalia nakręcili trzy lata temu, wyświetlany był w lokalnej telewizji. Wzbudził spore zainteresowanie widzów, chociażby z tego względu, że akcja rozgrywa się w Rybniku, a aktorami też są w większości rybniczanie, wyłonieni w lokalnym castingu.
    - Początek był dobry, w planach mieliśmy nakręcenie trzydziestu dwudziestuminutowych odcinków. W końcu powstało ich piętnaście, a zakończenie zrobione zostało na szybko. Nie byliśmy z niego zadowoleni - mówi Mirek.
    Wyjaśnia, że w trakcie kręcenia serialu wszystko zaczęło się sypać, bo tempo było za duże, ludzie byli tym zmęczeni. Pół roku pracowali przy tym serialu dzień po dniu. W końcu stwierdzili, że wystarczy.
    - Żeby nie zostawiać widzów bez odpowiedzi, nakręciliśmy jakieś zakończenie i odłożyliśmy serial na półkę. Przeleżał trzy lata. Choć trochę żal nam było Natalii, naszego pierwszego serialowego dziecka, nigdy nie myślałem, że jeszcze do tego wrócimy. Aż do tych wakacji - opowiada Mirek. Rybniccy filmowcy postanowili pokazać serial w portalu internetowym, musieli go jednak przerobić. Odcinki zostały skrócone, część materiału filmowego poszła do kosza. - Wyrzuciliśmy też zakończenie i postanowiliśmy nakręcić drugą serię, właśnie bierzemy się do pracy - wyjaśnia Mirek Ropiak. W nowej serii zagra około 20 aktorów, główni bohaterowie pozostaną ci sami, ale będzie też kilka nowych osób.
    Pierwsze sceny kręcone będą w chwałowickim domu kultury, który udawał będzie komendę policji. - Mamy rozpisany scenariusz na trzy odcinki, a potem zobaczymy, co będzie. Scenariusz piszemy w trzy osoby, każda ma swoją wizję - wyjaśnia Mirek. Autorami scenariusza są Mirek, Jacek Klimek i Asia Płaszczyńska. Reżyseruje Mirek. Wszystkie odcinki będzie można zobaczyć m.in. w internecie.
    Klimat Twin Peaks
    Autorzy serialu Natalia wzorowali się na klimacie serialu Miasteczko Twin Peaks. Akcja zaczyna się w momencie, gdy w dzielnicy Paruszowiec znalezione zostają zwłoki dziewczyny, właśnie tytułowej Natalii. - Zarzucano nam, że mieszamy konwencje, że raz nasz serial jest kryminałem, a potem pojawiają się wątki groteskowe. Ale robiliśmy to celowo, bo to nie jest film kryminalny. Trzeba do tego serialu podejść z dystansem - mówi Mirek Ropiak.


    Wciąż czekają na usunięcie awarii
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.12.29)
    Mieszkańcy kamienicy przy ul. Kraszewskiego 9 już prawie dwa miesiące borykają się z awarią kanalizacji. Piwnice i korytarze budynku są zalewane przez ścieki, więc wszędzie unosi się okropny smród.
    Dla mieszkańców jest to tym bardziej uciążliwe, że w mieszkaniach ogrzewają piecami, a opał trzymają w piwnicach. Do tej pory trzymali tam też inne rzeczy, np. ziemniaki. - Wszystko musieliśmy wyrzucić - mówi Adam Sadowski. - Do piwnicy nie chodzę już od miesiąca, drewno trzymam u sąsiada - dodaje zdenerwowana Anna Brzuska. Awaria przyłącza kanalizacyjnego nastąpiła dokładnie 5 listopada. Od tego czasu mieszkańcy kamienicy nie mogą doprosić się jej usunięcia.
    Dzwonimy po kilka razy dziennie do Zakładu Gospodarki Komunalnej, ale nikt się nami nie przejmuje. Zwracaliśmy się do sanepidu, ale tam powiedziano nam, że to nie ich problem. Jedynie interwencje w straży miejskiej przyniosły jakiś efekt, wtedy przyjechała ekipa i przepłukała przyłącze. Ale to nie jest rozwiązanie problemu. Jak pompują, to w całym budynku jest taki smród, że nie da się wytrzymać - mówi Adam Sadowski. Jan Podleśny, dyrektor ZGM, doskonale zna problem kamienicy przy Kraszewskiego.
    - Problem jest o wiele poważniejszy, niż wydawało się na początku. To przyłącze jest poprowadzone gdzieś w kierunku ulicy Powstańców Śląskich, nikt nie wie tak naprawdę gdzie. Nie ma na to żadnej dokumentacji. Trzeba było więc zlecić opracowanie nowej dokumentacji, i dopiero potem będzie można zrobić nowe przyłączenie do ulicy Kraszewskiego - tłumaczy Jan Podleśny. Dodaje, że miał nadzieję, że uda się sprawę załatwić jeszcze przed świętami, ale okazało się to niemożliwe.
    Tak więc mieszkańcy zostali na święta z zalanymi piwnicami i korytarzami. Stale przepłukujemy to przyłącze, czyścimy - dodaje Jan Podleśny. To jednak niewielka pociecha dla mieszkańców. Mają żal do urzędników ZGM, że tak długo trwa załatwianie jednej awarii.
    Ale co się dziwić, skoro dla ZGM nawet wymiana zwykłej żarówki na korytarzu to wielki problem. Gdy wymienialiśmy sami, usłyszeliśmy że mamy tego nie robić, bo wkręcamy żarówki o zbyt dużej mocy. Więc przestaliśmy. To teraz mamy od kilku miesięcy ciemny korytarz - dodaje Adam Sadowski.


    Może będzie nowa Ania?
    (Dziennik Zachodni, km 2006.12.29)
    Duże emocje budzi nadal sprzedaż statku Ania, o czym pisaliśmy w jednym z ostatnich numerów DZ.
    Otrzymaliśmy również w tej sprawie list od Adama Fudalego, prezydenta Rybnika. - Z przykrością dowiedziałem się o fakcie sprzedaży statku Ania (...). Dawniej statek był własnością kopalń węgla kamiennego i one dbały o utrzymanie terenów rekreacyjnych oraz atrakcji turystycznych. Obecnie przemysł górniczy, a także energetyka, nie chce utrzymywać nierentownej działalności socjalnej. Kluby żeglarskie działające nad zalewem rybnickim zmuszone zostały do wykupienia całego majątku pływającego, domków rekreacyjnych, a ostatnio nawet terenów nad zalewem, które stanowią ich bazy - pisze prezydent.
    W ubiegłym roku zarząd Elektrowni Rybnik wystąpił z jednoznaczną propozycją sprzedaży terenów rekreacyjnych nad rybnickim zalewem, prawo pierwokupu zostało udzielone dotychczasowym dzierżawcom terenów, czyli klubom żeglarskim.
    - Kluby żeglarskie zwróciły się do zarządu Elektrowni Rybnik oraz do mnie z prośbą o jeszcze większe złagodzenie warunków wykupu terenów nad zalewem. Zgodnie z tym, co obiecałem żeglarzom w czasie spotkania nad zalewem, zwróciłem się do zarządu elektrowni z prośbą o pomoc w przekazaniu klubom żeglarskim na możliwie jak najlepszych warunkach tych terenów - wyjaśnia Adam Fudali.
    W ciągu kilku spotkań, które odbyły się w Urzędzie Miasta Rybnika, udało się wynegocjować w miarę atrakcyjne warunki sprzedaży terenów, niską ratę oraz rozłożenie spłaty na 6 rat. Pierwszą ratę kluby muszą wpłacić jeszcze w 2006 roku i do 2011 roku spłacić w ratach całość. Również klub Koga-Kotwica musi wpłacić pierwszą ratę i podpisać umowę notarialną na zakup gruntów.
    - Jeżeli po sezonie żeglarskim 2006 roku zarząd nie dysponował odpowiednią sumą pieniędzy, to był zmuszony do sprzedaży majątku, który pozwoliłby na przeprowadzenie transakcji zakupu terenów. Jeżeli podjął decyzję o konieczności sprzedaży statku Ania, to muszę taką decyzję przyjąć do wiadomości - mówi prezydent.
    Ma jednak nadzieję, że klub żeglarski Koga-Kotwica - w najbliższym czasie właściciel nabrzeża zalewu rybnickiego - chętnie wynajmie pomost dla cumowania nowego statku Ania.


    Dożywocie dla zabójców Mateuszka?
    (Dziennik Zachodni, jack 2006.12.28)
    Nie ma prawnych przeszkód by 21-letni Łukasz N. i 25-letni Tomasz Z. odpowiadali przed sądem za zgwałcenie i zamordowanie 7-latka. Są zdrowi i w pełni poczytalni. - Czekamy jeszcze na jedną opinię biegłego. Dzięki temu z końcem stycznia będziemy mogli zakończyć śledztwo - wyjaśnia prokurator Michał Szułczyński z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
    Wcześniej gliwicka prokuratura zdecydowała się na umieszczenie podejrzanych na obserwacji psychiatrycznej. Sprawcy w śledztwie nie potrafili wskazać miejsca ukrycia zwłok chłopca, twierdzili, że byli zbyt pijani. Ustalono, że oskarżeni mają skłonności pedofilskie. Molestowali wcześniej inne dzieci spoza Rybnika. - Ze względu na dobro pokrzywdzonych nie ujawniamy szczegółów - mówi prokurator Szułczyński. Mateusz Domaradzki zniknął 6 lutego. Ciała do dzisiaj nie znaleziono, więc proces będzie miał charakter poszlakowy. - Mężczyźni są podejrzani o gwałt ze szczególnym okrucieństwem, a także zabójstwo Mateuszka. Grozi im do dożywocia. Obaj przyznali się do winy - wyjaśnia prokurator Michał Szułczyński.
    Mieszkańcy dzielnicy Piaski coraz mniej wierzą w winę aresztowanych. - To byli kuzyni, chodzili do szkoły specjalnej. Oni nie byli zdolni do czegoś takiego - mówi nam jeden z mieszkańców ul. Kosmonautów.


    Centrum Rybnika nie do poznania
    (Dziennik Zachodni, km 2006.12.27)
    Mieszkańcy Rybnika przecierali oczy ze zdumienia. Plac Wolności, który jeszcze parę dni temu przypominał pobojowisko, został uprzątnięty. Jezdnia wyasfaltowana i, co najważniejsze, przywrócony został ruch samochodowy w centrum miasta.
    To powód do radości zarówno dla kierowców, jak i przechodniów, którzy przez ostatnie miesiące musieli przemykać chyłkiem między koparkami i robotnikami, uważając przy tym, by nie wpaść w dziurę.
    Teraz mają do dyspozycji szeroki chodnik, wyłożony kostką brukową. Bez problemu można też już przejść schodami do Teatru Ziemi Rybnickiej.
    - Jestem pod wrażeniem, jest super! - powiedziała Martyna Koczy, przyglądając się poczynaniom ekipy remontowej, która kończyła malować oznakowania na jezdni tuż przedświętami.
    Martyna mieszka co prawda w Wodzisławiu, ale większość czasu spędza w Rybniku, bo tu studiuje. - Nie jestem kierowcą, ale jeżdżąc autobusami także odczuwam, co oznaczają korki w mieście - dodaje Martyna. - To naprawdę wspaniała wiadomość, że można już przejechać przez centrum miasta. Korki w okresie świątecznym zawsze były przerażające, a co dopiero, gdy zamknięta jest główna ulica w centrum miasta - mówi Adam Podelśny.
    To jednak nie koniec całego remontu placu Wolności.
    Remont miał się zakończyć jesienią, ale niestety przeciągnie się do wiosny. - Związane jest to m.in. z problemami, które wyniknęły już w trakcie realizacji inwestycji. Jednym z nich była konieczność wymiany starego gazociągu, który znajdował się tuż pod asfaltem. Poza tym wciąż są ogromne problemy z zakupem niektórych materiałów budowlanych. Ich producenci nie nadążają z realizacją zleceń - wyjaśnia Michał Śmigielski, wiceprezydent Rybnika. Wciąż trwają prace na pozostałej części placu, kończy się też budowa nowej fontanny.


    Gigantyczna obsuwa!
    (Dziennik Zachodni, Jacek Bombor 2006.12.18)
    Wiadukt na drodze krajowej spinającej Rybnik z przygranicznymi Chałupkami miał być gotowy z końcem grudnia, ale prace przedłużą się co najmniej o pół roku - dowiedział się Dziennik Zachodni.
    Powód? - Projekt, który dostaliśmy od inwestora, czyli miasta, trzeba było poprawiać - usłyszeliśmy od Krzysztofa Kozioła, rzecznika warszawskiej firmy wykonującej inwestycję.
    Ulica Wodzisławska w Rybniku została na początku tego roku brutalnie przecięta dokładnie na pół, po zamknięciu feralnego wiaduktu. Jego stan techniczny od lat wołał o pomstę do nieba, dlatego urzędnicy z Rybnika wreszcie postanowili go gruntownie wyremontować.
    Budowa wywołuje kolosalne problemy na południu województwa, bo cały ruch z Rybnika z jednej strony i z przyranicznych Chałupek z drugiej - poszedł dzielnicą Niedobczyce i Chwałowice, powodując w godzinach szczytu kompletne zakorkowanie. - Jak tu nie narzekać? Jak było ciepło, mało kto tam się kręcił, nic dziwnego, że się w czasie nie wyrobili. Teraz o każdej porze musimy stać w długich korkach - nie kryje zdenerwowania Jan Sobik, mieszkaniec ul. Wodzisławskiej.
    Inwestycja miała być gotowa z końcem grudnia, tymczasem jak się dowiedzieliśmy, nie ma na to szans. Firma wykonująca remont, Budimex-Dromex z Warszawy, wini za taki stan rzeczy nieścisłości w projekcie przesłanym przez miasto, ponadto przeciągają się procedury administracyjne, co utrudnia bezpieczne prowadzenie robót, przy jednoczesnym ruchu pociągów. - Niestety, nie jesteśmy ginem z lampy Alladyna, by zdziałać cuda - mówi obrazowo Kozioł.
    Przypomina, że już na początku przesunięto termin rozpoczęcia robót. - Mieliśmy zacząć w listopadzie ub. roku, weszliśmy dopiero w marcu, a termin zakończenia robót był cały czas taki sam - wyjaśnia.
    Szybko okazało się, że stan techniczny filarów podtrzymujących most jest znacznie gorszy, niż wynikało to z dokumentacji przedstawionej przez miasto. - Mieliśmy wymienić część podpór, a trzeba niemal wszystkie. Więcej robót oznacza więcej pism do PKP o zgranie terminów prac z przejazdami pociągów - wyjaśnia rzecznik firmy.
    A wiadomo, że zima nie jest czasem dla budowlańców, więc główne roboty wykończeniowe będą przeprowadzone po największych mrozach. Do 20 grudnia planuje się jeszcze m.in. zabudowę belek na wszystkich przęsłach.
    Kiedy mieszkańcy i kierowcy doczekają się zakończenia prac?
    - Minimum dwa miesiące po ustaniu warunków zimowych, w połowie przyszłego roku - wyjaśnia Krzysztof Jaroch, rzecznik Rybnika.
    - Myślę, że od czerwca będzie można po nim jeździć - uzupełnia Kozioł.
    Przypomnijmy, miasto na ten cel wydaje łącznie 58 mln zł. Całe zadanie obejmuje remont drogi krajowej, począwszy od Radlina po Ochojec. Po wszystkim droga będzie szeroka, z kilkoma pasami ruchu, poboczem i chodnikami, a całość dobrze oświetlona.


    Osiedlowy snajper w areszcie
    (Gazeta Wyborcza, pap, aim 2006.12.15)
    Mężczyzna z Rybnika, który w lipcu postrzelił 17-letnią dziewczynę, został w czwartek zatrzymany przez policję.
    Chodzi o 69-letniego emerytowanego wojskowego rusznikarza. W jego mieszkaniu i piwnicy znaleziono broń oraz amunicję, na którą nie miał zezwolenia. Podczas przesłuchania mężczyzna przyznał się, że pod koniec lipca tego roku postrzelił 17-latkę, która siedziała na ławce przed jego blokiem. Tłumaczył, że przeszkadzała mu hałasująca młodzież. Dziewczyna trafiła do szpitala, gdzie wyciągnięto jej śrut z ramienia. Wtedy nie udało się ustalić, kto do niej strzelał, ale mieszkańcy opowiadali policjantom, że ktoś często strzela do psów czy ptaków. Po kilku miesiącach funkcjonariusze dotarli do emeryta. Decyzją rybnickiego sądu mężczyzna został aresztowany. Postawiono mu zarzuty uszkodzenia ciała, narażenia innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, znęcania się nad zwierzętami, wyrobu i posiadania broni bez zezwolenia. Grozi mu nawet 10 lat więzienia.


    Nielegalna wycinka w Chwałowicach
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.12.15)
    Dopiero po interwencji Dziennika Zachodniego miasto zareagowało na bezprawną wycinkę drzew pod budowę kanalizacji w dzielnicy Chwałowice.
    zPrzypomnijmy, drzewa wycięła firma Skanska, budująca w Chwałowicach kanalizację, czym wzbudziła ogromne poruszenie wśród mieszkańców. Sprawa dotyczy bowiem terenu pod samą hałdą, drzewa choć trochę osłaniały domy od zwałowiska. Poza tym drzewa sadzili w czynie społecznym harcerze, wśród nich byli także chwałowiczanie. - Rozumiemy, że trzeba było część drzew wyciąć, bo trzeba budować kanalizację. Ale dlaczego aż tyle? I dlaczego robotnicy przystąpili do pracy bez wymaganego zezwolenia, nie licząc się z nikim i z niczym? - pyta Mieczysław Ochwat.
    To właśnie mieszkańcy Chwałowic zaalarmowali dziennikarzy DZ, podejrzewali bowiem od początku, że wycinka jest nielegalna.
    I mieli rację. Choć Krzysztof Jaroch, rzecznik prasowy prezydenta Rybnika nie poinformował nas o tym przed publikacją tekstu, sprawdziliśmy, że pozwolenia na wycinkę nie było.
    Miał je bowiem wydać prezydent miasta Jastrzębiu Zdroju. A do 18 listopada, gdy odbyła się wycinka, takiego pozwolenia nie było. Dopiero 5 dni po ukazaniu się artykułu w naszej gazecie, po kolejnych pytaniach skierowanych do rzecznika, rybniccy urzędnicy wreszcie zareagowali.
    W dniu 29 listopada wszczęte zostało postępowanie administracyjne w sprawie usunięcia drzew bez wymaganego zezwolenia. Ile dokładnie drzew zostało wyciętych przez firmę z terenu przy ul. Szulika w Chwałowicach i jaka będzie wysokość kary za ich wycinkę? To będzie wiadomo po wizji w terenie. Ma ona się odbyć jeszcze w tym tygodniu. Kwota kary będzie znana dopiero po oględzinach terenu i związanym z tym ustaleniem ilości i gatunków drzew, usuniętych bez zezwolenia - informuje Krzysztof Jaroch.
    Do nielegalnej wycinki przyznaje się sama firma Skanska, która swoje postępowanie argumentuje opóźnieniami w pracy w dzielnicy Chwałowice.
    W tej sytuacji firma zaryzykowała i pospieszyła się z wycinką, licząc na to, że pozwolenie i tak lada dzień zostanie wydane i że jakoś to będzie. - Firma zobowiązana jest do działań zgodnych z prawem i załatwiania oraz przestrzegania wszelkich procedur i przepisów - dodaje stanowczo Krzysztof Jaroch.


    Już brakło e-biletów
    (Dziennik Zachodni, km 2006.12.15)
    Mimo zapewnień ze strony władz miasta, że do kiosków i innych punktów sprzedaży trafi 8 grudnia partia e-biletów, klienci odchodzili spod okienek z kwitkiem. Rybniczanie nie ukrywali zdenerwowania sytuacją: zabrakło w Rybniku e-biletów, choć stare papierowe bilety zostały wycofane z użytku. Jedynym wyjściem jest kupowanie u kierowcy biletu za 3zł!
    - Nawet w Krakowie, gdzie obecnie mieszkam, nie ma tak drogich biletów jak w Rybniku - mówi Ewa Wągiel g, która również zmuszona była zapłacić kierowcy 6 zł za przejazd w dwie strony. W odpowiedzi urzędnicy... zaapelowali do mieszkańców, by e-biletów nie wyrzucali po wyczerpaniu jednostek, tylko ponownie je ładowali.
    - Plastikowa e-karta, której fizyczna żywotność wynosi 5 lat, jest biletem wielokrotnego użytku, oznacza to, że gdy kończy się ilość załadowanych na nią impulsów, należy ją doładować, zamiast odbierać nową. Każde kolejne doładowanie to wielokrotność złotówki. Kartę doładować można w Miejskich Punktach Sprzedaży oraz w wielu innych oznakowanych punktach na terenie miasta - informuje Krzysztof Jaroch, rzecznik prasowy prezydenta Rybnika.


    Podatki w górę
    (Dziennik Zachodni, km 2006.12.15)
    Rybniccy radni ustalili stawki podatków na przyszły rok. Wiadomo już, że więcej trzeba będzie zapłacić podatków od nieruchomości i że wzrośnie podatek od posiadania psa.
    I tak 53 grosze trzeba będzie zapłacić za metr kwadratowy budynku mieszkalnego lub jego części, do 18 zł i 47 groszy wzrośnie podatek za metr kwadratowy budynku przeznaczonego na działalność gospodarczą. 3,50 zł trzeba będzie zapłacić podatku za metr kwadratowy budynku gospodarczego, a 6,22 zł za metr pozostałych budynków.
    Utrzymane zostały dotychczasowe zwolnienia podatku od nieruchomości, m.in. dla szkół i przedszkoli, w tym również dla rybnickiej szkoły muzycznej. Podatku od psa zapłacą mieszkańcy Rybnika o 10 zł więcej niż w tym roku, wynosił on będzie 50 zł. Radni uzasadnili podwyżkę tym, że miasto ponosi wydatki związane z prowadzeniem schroniska dla psów i akcją wychwytywania bezpańskich zwierząt. W roku 2005 wydatki z tego tytułu wyniosły prawie 200 tys. zł, a za dziesięć miesięcy tego roku jest to już ponad 182 tys. zł.
    Podatku od psa nie płacą osoby powyżej 65. roku życia, które samodzielnie prowadzą gospodarstwo domowe, osoby niepełnosprawne oraz osoby prowadzące gospodarstwo rolne. W tym przypadku z podatku zwolnione mogą być dwa psy, pilnujące gospodarstwa.


    Absurdalny pomysł na korki?
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.12.14)
    Wzorem Londynu kierowcy z Rybnika mieliby zostawiać swoje samochody na dużych parkingach poza centrum miasta i przesiadać się do busów komunikacji miejskiej. Tyle tylko, że Rybnik to nie Londyn i ludzie nie będą tu przyjeżdżali zwiedzać centrum, tylko robić wielkie zakupy w licznych centrach handlowych, które zafundowały rybniczanom władze.
    A teraz ci sami urzędnicy podejmują rozpaczliwe próby zahamowania grożącego miastu paraliżu komunikacyjnego. - To jest jakiś nienormalny pomysł. Kto będzie chciał zostawiać samochody poza centrum i po co? Tu trzeba szukać innych rozwiązań - mówi Marek Krząkała, przewodniczący rady miasta Rybnika.
    Podobnie myślą mieszkańcy. - Przecież teraz ludzie przyjeżdżają tu przede wszystkim na targ, na zakupy. Gdy otwarte zostaną centra handlowe, ruch będzie jeszcze większy. Ale nie wyobrażam sobie, że ludzie będą chcieli z zakupami iść do busa i jechać na parking do swojego samochodu. Zupełnie mi się ten pomysł nie podoba - mówi Jan Król, mieszkaniec dzielnicy Orzepowice.
    - Przecież każdy kierowca chce stanąć samochodem jak najbliżej. Jak przyjeżdżam na targ, to parkuję na parkingu przy ulicy Hallera, bo tu jest najbliżej. To właśnie tym parkingiem i innymi w centrum powinny się zająć władze miasta. Rozbudować je, ulepszyć - mówi Jan Król.
    Podobnego zdania jest Jarosław Sobik. - Pewnie, że lepsze by były parkingi wielopoziomowe w centrum, przecież na tych na obrzeżach nikt nie będzie zostawiał samochodu - mówi Jarosław Sobik. Już teraz w Rybniku działają trzy duże hipermarkety, a z wiosną w samym centrum miasta otwarte zostaną dwa potężne centra handlowe. Kierowcy są przerażeni wizją kompletnego zakorkowania miasta, które już dziś ma bardzo poważne problemy komunikacyjne. Adam Fudali, prezydent Rybnika, ma już wstępną wizję parkingów poza centrum miasta, ba, jest już nawet ustalona ich wstępna lokalizacja, do urzędu zgłosili się już także zainteresowani sprawą inwestorzy. Jeden z takich parkingów miałby powstać za osiedlem Nowiny, drugi za hipermarketem Carrefour, a więc przy wylocie z miasta w kierunku Gliwic.
    Lokalizacji trzeciego parkingu na razie prezydent nie ujawnił. Zdaniem Adama Fudalego, parkingi na przedmieściach to świetne rozwiązanie, w dzień służyłyby bowiem kierowcom odwiedzającym Rybnik, a w nocy, za pewną opłatą oczywiście, byłyby parkingami dla samochodów mieszkańców dużych rybnickich osiedli, na których notorycznie brakuje miejsc do parkowania. W jaki sposób władze miasta zamierzają zachęcić, by parkowali poza centrum? Na razie nie wiadomo.
    Przypomnijmy, na rozbudowę parkingu przy Brudnioka 750 tys. przeznaczyła firma Parkridge CE Retail, która buduje centrum handlowe Focus Park w Rybniku. Jednak władze miasta zdecydowały, że wolą te pieniądze przeznaczyć na fontanny i wodne kaskady na remontowanym właśnie Placu Wolności.


    Uważajcie na portfele
    (Dziennik Zachodni, Mirosława Książek 2006.12.14)
    Od 1 grudnia do dzisiaj, a więc w ciągu zaledwie dwóch tygodni, rybnicka policja odnotowała prawie 70 kradzieży, w tym większość kieszonkowych. Złodzieje portfeli i dokumentów są plagą w dużych sklepach i na miejskim targowisku.
    Kilka dni temu rybniczaninowi robiącemu zakupy w hipermarkecie kieszonkowiec ukradł z kurtki telefon komórkowy. Tego samego dnia na rybnickim targowisku mieszkanka miasta straciła portfel z dokumentami i pieniędzmi. W ostatnim tygodniu na targowisku miało miejsce pięć zgłoszonych kradzieży, w jednym przypadku okradziona kobieta straciła 1 tys. złotych i dowód osobisty.
    Policjanci ostrzegają, by nie nosić ważnych dokumentów w portfelach, które zawsze znajdują się w centrum zainteresowania kieszonkowców.
    - Strata pieniędzy to przykra sprawa, ale jeśli przy okazji złodziej zabierze nam dokumenty, możemy mieć poważne kłopoty. Ich wyrabianie jest nie tylko kosztowne, ale też czasochłonne - mówi nadkom. Nowara. Dokumenty, które dla kieszonkowca nie są nic warte, złodzieje czasem wrzucają do skrzynki pocztowej albo zostawiają na ławkach. Najczęściej jednak je niszczą.
    Dlatego warto zwracać uwagę na to, co się wokół nas dzieje, gdy jesteśmy na zakupach lub w dużej grupie ludzi. - Podejrzany jest sztuczny tłok, trzeba się też mieć na baczności, gdy poczujemy, że ktoś nas popchnął. To stare metody kieszonkowców - mówią rybniccy stróże prawa.


    E-bilety już sprawiają problemy
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.12.13)
    Plastikowe karty miały być nowoczesnym rozwiązaniem dla pasażerów komunikacji miejskiej, a w ubiegłym tygodniu po prostu ich... zabrakło. Co gorsza, nie wiadomo, kiedy znów pojawią się w kioskach.
    - Biegam już dwa dni po całym mieście i nigdzie nie mogę kupić e-biletu. Nikt nie potrafi mi powiedzieć, kiedy będą i czy w ogóle w tym roku jeszcze uda mi się e-bilet kupić! - zadzwonił do nas zdenerwowany Mariusz Piasecki, mieszkaniec Rybnika.
    Takich telefonów było więcej. Rybniczanie byli oburzeni, bowiem w przypadku braku e-biletu, musieli kupić jednorazowy bilet u kierowcy, który kosztuje aż 3 zł, podczas gdy przejazd na krótszej trasie przy użyciu e-biletu to jedynie złotówka.
    - Bardzo łatwo można sobie policzyć, ile stracę, gdy będę zmuszony przez cały tydzień jeździć za 3, a nie za 1 zł - denerwuje się Tadeusz Sobik.
    Okazuje się, że urzędnicy doskonale wiedzą o problemie. Wziął się on stąd, że nikt nie przewidział sytuacji, iż część pasażerów będzie kupować e-bilety i po wykorzystaniu załadowanych na nich jednostek, wyrzuci je do kosza i pójdzie do kiosku po następne - usłyszeliśmy w urzędzie miasta.
    To spowodowało, że już na początku grudnia e-biletów po prostu zabrakło, a stare papierowe bilety jednorazowe już dawno zostały wycofane z użytku. Adam Fudali, prezydent Rybnika, zapewnia,
    że jeszcze w tym roku do kiosków i punktów sprzedaży trafi ponad 16 tysięcy 600 e-biletów. Pierwsza transza miała być już w piątek. Sprawdziliśmy kilka kiosków, ale w każdym kioskarki tylko rozkładały ręce. Kolejna transza ma trafić do punktów sprzedaży 18 grudnia.
    To nie jest jednak żadna pociecha dla mieszkańców, którym nie udało się kupić e-biletu. - Możemy jedynie przeprosić tych mieszkańców i obiecać, że problem zostanie rozwiązany - deklaruje prezydent.
    - Po co mi przeprosiny prezydenta? Chcę zwrotu poniesionych kosztów! Przecież to nie z mojej winy płacę za przejazd o 200 procent więcej. Chciałem uczciwie kupić e-bilet, a miasto wycofując stare bilety powinno zadbać o to, by nowych było pod dostatkiem! - mówi Mariusz Piasecki.
    Okres przejściowy, gdy można już używać e-biletów, a są jeszcze ważne bilety papierowe, powinien być dłuższy. Wtedy wszyscy zdążyliby się przyzwyczaić i przekonać do nowości i nie byłoby takich problemów. - My na razie korzystamy z papierowych biletów miesięcznych, które ważne są do końca grudnia. Ale już teraz obawiamy się, jak to będzie w przyszłym miesiącu, gdy i te bilety zostaną ostatecznie wymienione na e-karty - mówią nam Marcin Matuszczyk i Łukasz Bury.
    Wysysa jednostki
    Brak e-biletów w kioskach to nie jedyny problem, z którym borykają się pasażerowie rybnickiej komunikacji. Wiele osób ma też problem z odzyskaniem niesłusznie pobranych jednostek w autobusie. Zdarza się bowiem, że czytnik jednorazowy zamiast pobrać 1 zł za przejazd, pobiera od razu wszystko, co znajduje się na karcie, np. 9 zł. - Wszystkie tego typu sytuacje są wyjaśniane, należy zgłosić się z reklamacją do Zarządu Transportu Zbiorowego - informuje Adam Fudali, prezydent Rybnika.


    Gaz pod asfaltem
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.12.11)
    Centrum Rybnika będzie przejezdne jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Chodzi o drogę przy kompletnie rozkopanym Placu Wolności. Obecnie inwestycja powoduje olbrzymie korki, bo cała okolica jest zamknięta dla ruchu.
    Niestety, na wyremontowany plac nie wjadą autobusy, bo teren nie będzie jeszcze na tyle gotowy. Ale zniknie już zakaz wjazdu dla kierowców jadących do centrum.
    - Ustalony został niemal godzinny harmonogram pracy. Jeżeli pogoda dopisze, w tym tygodniu przystąpimy do położenia asfaltu - zapowiadają budowlańcy.
    Plac Wolności w Rybniku miał być gotowy późną jesienią, tymczasem urzędnicy poinformowali, że prace przeciągną się do wiosny.
    Jaki jest powód opóźnienia? - Najpoważniejszą przyczyną były problemy z gazem - informuje Michał Śmigielski, wiceprezydent Rybnika.
    Gdy ekipa remontowa przystąpiła do pracy, okazało się, że rura z gazem biegnie zaledwie 30 cm pod asfaltem, a nie było to zaznaczone w żadnych dokumentach. Trzeba było więc wykonać nowy gazociąg.
    - Jest już gotowy, teraz nastąpi jego podłączenie i wyłączenie starego. Dzięki temu uda się uniknąć odłączenia na dłuższy czas dopływu gazu do mieszkań w centrum - tłumaczy Michał Śmigielski.
    Kamera z megafonem?
    Przy okazji remontu Placu Wolności, na wiosnę, w porozumieniu z Rybnicką Spółdzielnią Mieszkaniową, ma też zostać uporządkowany pasaż między Placem Wolności, a rybnickim Rynkiem. Teraz daleko mu do miana wizytówki miasta, a taką wizytówką cały ten teren ma się w przyszłości stać. Co ciekawe, w tamtym rejonie pojawi się kamera internetowa, z możliwością komunikowania głosowego. Władze miasta chcą, by w ten sposób organizacje pozarządowe mogły np. zapraszać mieszkańców regionu na organizowane przez siebie imprezy.


    Symbol rybnickiego zalewu odpłynął...
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.12.08)
    Klub Żeglarski Koga-Kotwica, który był właścicielem statku o wdzięcznej nazwie Ania, pozbył się go, sprzedając innemu armatorowi.
    - Z tego co wiem, teraz nasz rybnicki statek będzie pływał po wodach Jeziora Otmuchowskiego. Jak można było do tego dopuścić? - ubolewa Wojciech Sałata, żeglarz i wieloletni pracownik ośrodka Kotwica.
    Sprzedaż statku to także cios dla wielu pokoleń rybniczan, którzy pływali Anią po zalewie. To była od lat atrakcja, zwłaszcza dla dzieci.
    Marek Miczajka, sekretarz Kogi mówi jednak, że nie było innego wyjścia. Statek był już stary, wymagał gruntownego remontu, a klubu nie było na to stać. Zapadła więc decyzja o jego sprzedaży. - Ale dlaczego od razu trzeba było go sprzedawać? Przecież można było komuś wydzierżawić, sam byłem taką dzierżawą zainteresowany - mówi Wojciech Sałata.
    Żeglarz złożył nawet konkretne zapytanie ofertowe do klubu, na które do dziś nie otrzymał odpowiedzi. - Nie mogliśmy wydzierżawić statku, ponieważ potrzebne nam są pieniądze na wykup gruntu od Elektrowni Rybnik. Ważniejsza jest dla nas przystań niż statek. Musieliśmy wybierać, choć nie było nam łatwo - mówi Marek Miczajka.
    Czarne chmury nad klubami żeglarskimi mającymi swe bazy nad zalewem zbierały się już od dawna. Dawniej wszystkie dzierżawiły bowiem od elektrowni teren za symboliczne pieniądze.
    Kilka lat temu elektrownia podjęła jednak decyzję, że wszystkie swoje grunty sprzeda. Jeżeli klubów nie będzie stać na kupno, wtedy kupi ziemię ktoś inny. - Teraz kluby wykonują więc drastyczne kroki, m.in. takie jak ten, polegający na sprzedaży statku Ania, żeby zdobyć pieniądze na wykup - mówi Wojciech Sałata.
    Ma żal do prezydenta miasta, który podczas imprezy żeglarskiej Złotej Wstęgi Lata w 2001 roku obiecał żeglarzom, że zrobi wszystko, by grunty użytkowane przez kluby na ośrodku Kotwica zostały im przekazane za symboliczną złotówkę.
    Panie prezydencie, dlaczego nie dotrzymał pan składanej wówczas obietnicy? - pyta Wojciech Sałata w imieniu żeglarzy. Nad stratą ubolewają też mieszkańcy Rybnika. - Szkoda tego statku, mógł zostać. Kiedyś, gdy mieszkałem na osiedlu elektrowni, często tym statkiem pływałem. Bo Anię lubiliwszyscy, nie tylko dzieci - mówi Stanisław Kasprzak, mieszkaniec Rybnika.


    Mieszkańcy mają już dosyć budowy
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.12.08)
    Jan Bernacki z Chwałowic sprzeciwia się lokowaniu w pobliżu jego posesji pompowni ścieków. - Mój dom stoi na szkodach górniczych i drgania mogą go całkiem zniszczyć - denerwuje się.
    Jan Bernacki mieszka przy ulicy Szulika. W pobliżu jego domu ma powstać pompownia ścieków. Z powodu odkształceń spowodowanych właśnie szkodami górniczymi, jego dom był już kilka lat temu podnoszony i wzmacniany.
    Fundament jest posadowiony na dużym stoku i ma tendencję do ślizgania się po podłożu. Według specjalistów wykonujących te prace, zagrożeniem dla domu mogą być wstrząsy i drgania podłoża fundamentów - tłumaczy Jan Bernacki.
    Mówi, że jeszcze prace się nie zaczęły, a on już odczuwa drgania spowodowane przez ciężki sprzęt sprowadzony do Chwałowic przez firmę Skanska, która buduje w dzielnicy kanalizację.
    Domaga się, by pompownia została odsunięta od jego domu na bezpieczną odległość oraz żeby zamienić ciężki sprzęt na mniejszy.
    Usłyszałem na to od jednego z inżynierów, że tu się nie da pracować i że gdyby mieli wykonywać prace w innej, bezpiecznej technologii, byłoby to zbyt kosztowne. Więc lepiej żeby runął mój dom?
    - pyta Jan Bernacki. Krzysztof Jaroch, rzecznik prasowy prezydenta Rybnika informuje, że budowa pompowni ścieków nie należy do przedsięwzięć, dla których można wyznaczyć obszar ograniczonego użytkowania i nie jest wymagana strefa ochronna wokół pompowni.
    Pompownia przy ul. Szulika zlokalizowana została na działce Kompanii Węglowej i nie graniczy z działką pana Bernackiego, oddziela je działka, która jest drogą publiczną. Już na etapie opracowywania projektu pan Bernacki wnosił zastrzeżenia związane z lokalizacją pompowni ścieków.
    W odpowiedzi na jego zastrzeżenia przedstawiciele urzędu miasta i projektanta kanalizacji sanitarnej, w czerwcu 2005 r., spotkali się z panem Bernackim. Mimo tego, że pompownia zaprojektowana została z zachowaniem wymaganych odległości od granicy działek i istniejącej zabudowy, projektant zobowiązany został do przeprojektowania i przesunięcia obiektów w głąb działki, na maksymalną odległość dopuszczaną warunkami technicznymi pracy pompowni.
    Urzędnicy przypominają, że na spotkaniu z mieszkańcem została przedstawiona nowa lokalizacja pompowni oraz udzielone mu zostały wszelkie wyjaśnienia. Nie dodają jednak, że Jan Bernacki na takie rozwiązanie także nie wyraził zgody i nie podpisał żadnego dokumentu w tej sprawie.
    Bernacki domaga się natomiast od urzędników pisemnego zapewnienia, że jego dom nie ulegnie uszkodzeniu na skutek prowadzonych robót i związanych z tym drgań terenu.
    - Dla budynku pana Bernackiego firma Skanska S.A. zleciła opracowanie oceny stanu technicznego i bieżący monitoring tego budynku w czasie wykonywania prac - mówi na to Krzysztof Jaroch. - A po co mi taki monitoring? Co to za eksperymenty chcą robić na moim domu? Będą kopać i sprawdzać, czy mi się dom nie wali? A jak się zawali, to co? Wszyscy umyją ręce! Nie pozwolę na to! - zapowiada Jan Bernacki.


    Prawie jak matematyk
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.12.07)
    Aby udowodnić, dlaczego nie mogą rządzić w mieście, radni z ugrupowania prezydenta stworzyli matematyczny kalambur, z którego mieszkańcy kompletnie nic nie rozumieją. Romuald Niewelt, dawniej wiceprezydent Rybnika, a obecnie radny z ramienia Bloku Samorządowego Rybnik, stworzył specjalną matematyczną tabelkę, wyliczył ile powinien ważyć... przewodniczący rybnickiej rady miasta i jego zastępcy!
    Tyle tylko, że waga według Niewelta podana jest nie w kilogramach, ale w punktach, obliczanych według klucza, który rozumie tylko on. Romuald Niewelt spreparował bowiem kilkustronicowe oświadczenie, w którym umieścił niezwykłą matematyczno-logiczną tabelkę, kompletnie niezrozumiałą dla mieszkańców. Są tam nie tylko wskaźniki punktowe dla przewodniczącego rady i jego zastępców, ale także wyliczenia, jak powinny wyglądać poszczególne komisje rady miasta. Pełno w nich tajemniczych mnożeń, nawet ułamków.
    Sam jestem autorem tego wzorca, bo ja mam taki inżynierski umysł. W różnych kręgach demokracji spotkałem się z podobnymi rozwiązaniami - mówi z dumą Romuald Niewelt.
    Dodaje, że rozkład poszczególnych funkcji w radzie miasta to matematycznie przeliczalna rzecz i on ją właśnie przeliczył według wyników wyborów. - Trzeba sobie zadać pytanie, ile waży przewodniczący. Możemy się jakoś umówić co do tej wagi, ale umowa musi być logiczna, według życia - odpowiada na pytanie, dlaczego przewodniczącemu rady miasta daje w tabelce akurat 34 punkty, a nie na przykład 45.
    Tabelka jest logiczna chyba jednak wyłącznie dla Romualda Niewelta i radnych BSR. Mieszkańcy Rybnika, wpatrując się w nią, łapią się za głowę.
    No cóż, przyznaję się bez bicia, że nic z tego nie rozumiem - mówi Radosław Zybura po kilku minutach wpatrywania się w tabelkę i czytania oświadczenia. - Co to jest?! O co tu chodzi? - pyta z kolei Andrzej Myśliwiec. - Ja domyślam się, że fajnie się rządzi, gdy ma się większość w radzie. A gdy się jej nie ma, szuka się różnych dziwnych sposobów. Tak samo było z pogróżkami Adama Fudalego, że nie złoży ślubowania na prezydenta, jeżeli jego ugrupowanie, czyli BSR, nie zawiąże koalicji, żeby mieć większość w radzie - dodaje Radosław Zybura.
    Oświadczenie z matematycznym wywodem jest odpowiedzią na aktualną sytuację polityczną w mieście. Wybory samorządowe wygrał właśnie BSR, który uzyskał jednak za mało mandatów, by móc - tak jak dotychczas - rządzić samodzielnie. Zaproszenia do koalicji nie przyjęły ani PO, ani PiS, więc radni BSR obrazili się na cały świat już podczas pierwszej sesji rady miasta, gdy nie przeszedł proponowany przez nich kandydat na stanowisko przewodniczącego rady miasta. PO i PiS zgodnie wybrały bowiem na to stanowisko Marka Krząkałę z PO. W odpowiedzi BSR zbojkotował wybory na stanowiska przewodniczących komisji. Romuald Niewelt w imieniu całego klubu zapowiedział, że żaden radny BSR nie przyjmie stanowiska funkcyjnego w radzie. Jednak, jak widać, na tym nie poprzestał.


    Koleją z Rybnika do Ostrawy
    (Dziennik Zachodni, Agnieszka Barzycka 2006.12.05)
    Już od najbliższej niedzieli rybniczanie będą mogli jeździć pociągiem bezpośrednio z Rybnika do Ostrawy. Śląski Zakład Przewozów Regionalnych w Katowicach postanowił wprowadzić międzynarodowe połączenie.
    Studenci już zacierają ręce. Nic dziwnego. Przecież na słynną ostrawską ulicę Stodolni, gdzie koncentruje się całe życie towarzyskie miasta, od lat ciągną tłumy młodych Ślązaków, chcących urozmaicić sobie weekend.
    - Ja akurat studiuję historię w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Raciborzu, ale koleżanki studiują tam filologię czeską, więc takie bezpośrednie połączenia do Ostrawy na pewno się im przydadzą - mówi 21-letnia Monika Rogus z Rybnika. - Chociaż i ja pewnie skorzystam z tego pociągu. Mimo że miasto jest tak blisko, nigdy tam nie byłam, a słyszałam, że warto zwiedzić Ostrawę - dodaje studentka.
    Także jej koleżanka, Iwona Zientek, przyznaje, że to dobry pomysł. - Tam naprawdę jest co oglądać. Kościół św. Wacława z XIV wieku, słynny dom Mikeska z 1902 r., piękny ratusz - wylicza Iwona Zientek. - Studiujemy historię, więc może wybierzemy się któregoś dnia pozwiedzać tamtejsze zabytki - zastanawia się dziewczyna.
    Pociąg, który wyjeżdża z Katowic o 5.21 będzie w Rybniku o 6.30. Stąd wyjedzie do Chałupek o 6.42, a później o 7.28 już prosto do Ostrawy. Na miejscu powinien być o 7.48. Aby wydostać się z Ostrawy, trzeba zdążyć tam na pociąg o 16.15. Do Rybnika powinien dotrzeć na 17.25 (w Katowicach będzie o 18.35). Pociąg będzie kursował codziennie, nawet w niedziele.
    Dodatkowo wprowadzono także linię z Ostrawy do Raciborza. Wyjazd z Ostrawy jest o godz. 8.03, w Raciborzu przyjazdu można się spodziewać o 8.48. A powrót? Z Raciborza można bezpośrednio dojechać do Ostrawy pociągiem o godz. 14.40, a podróż zajmie godzinkę. Bilet z Rybnika (bez rezerwacji) do Ostrawy kosztuje w obydwie strony 53 zł.


    Czy w Zalewie są piranie?
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.12.04)
    Zakończyły się kontrolne odłowy w rybnickim zalewie, które miały pokazać, czy w zbiorniku żyją krwiożercze piranie, czy też nie. To reakcja katowickiego oddziału Polskiego Związku Wędkarskiego na opisane przez DZ zdarzenie sprzed miesiąca, kiedy to wędkarze wyłowili tę drapieżną, egzotyczną rybę.
    Mimo, że pracownicy PZW zapewniają, że w zalewie nie ma więcej piranii, wędkarze nie dają temu wiary. - Gdy tu łowimy, co jakiś czas wyciągamy wędki z odciętymi żyłkami i to już od dawna - mówi Maciej Wiśniewski, który często wykupuje stanowisko i przyjeżdża łowić ryby nad rybnickim zalewem. Najlepszym dowodem dla wędkarzy, że mają rację, była wyłowiona przed miesiącem z zalewu gigantyczna pirania. Ważyła 2,20 kg i mierzyła 48 cm. Wyglądała jak potężny karp, tyle, że z ostrymi zębami. Wyłowił ją Paweł Jamróz, wędkarz z Sosnowca.
    Wędkarze mówili, że nawet w naturalnych warunkach piranie nie osiągają takich rozmiarów. I mieli rację. Potwierdził to Henryk Brylski z katowickiego oddziału PZW. Od początku twierdził jednak, że nie ma powodów do paniki, bo pewnie do zalewu wpuścił piranię jakiś hodowca amator, który nie mógł sobie poradzić w domu z tak dużym okazem.
    Odłowy kontrolne trwały cztery dni, PZW zna już ich wyniki. - Ustaliliśmy, że w zalewie nie ma dużej populacji piranii. Jeżeli bowiem populacja jakichś ryb występuje w większym procencie, to przynajmniej jeden okaz powinien był wpaść w sieci. To nie znaczy, że piranii w zalewie nie ma w ogóle. Ale jeżeli są, to tylko pojedyncze sztuki - wyjaśnia Henryk Brylski.
    Dodaje, że PZW otrzymał nieoficjalne informacje, że rybę wpuścił do zalewu jakiś hodowca. Tymczasem wędkarze nie dowierzają odłowom kontrolnym. - Odłowy odłowami, a my swoje wiemy. Przecież jesteśmy tu często i widzimy, co się dzieje z rybami w zalewie - mówią z przekonaniem.
    Wędkarze przypominają, że to nie pierwsza pirania wyłowiona z zalewu. Już dwa lata temu był podobny przypadek. Drugą, martwą piranię, wędkarze znaleźli wtedy na brzegu. Pirania wyłowiona przed miesiącem jest dla wędkarzy najlepszym dowodem, że problem jest poważny. - A co będzie, jak one się rozmnożą jeszcze bardziej? Wtedy już nie będziemy mieli co łowić! A tu jest przecież łowisko karpia i suma, więc przyjeżdżamy łowić te ryby, a nie piranie - mówią wędkarze.
    Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się też od mieszkańców Rybnika, że kilka lat temu dzieci uczestniczące w szkolnych zajęciach akwarystycznych chwaliły się, że wykorzystały nieuwagę opiekuna i wpuściły do zalewu małe piranie.
    Po naszej publikacji
    Dziennik Zachodni jako pierwszy poinformował o złowieniu piranii w rybnickim zalewie. Było to miesiąc temu. Grupa wędkarzy z Sosnowca łowiła od rana ryby nad zalewem. Cały czas wyciągali z wody pogryzione żyłki i żadnej ryby. Wreszcie Paweł Jamróz wyciągnął z zalewu potężny okaz... piranii. Wędkarze wszczęli alarm, zawiadomili Polski Związek Wędkarski. Po naszej publikacji PZW podjął decyzję o przeprowadzeniu odłowów kontrolnych w zalewie.


    Trzeba ratować bazylikę!
    (Dziennik Zachodni, Aleksander Król 2006.12.05)
    Z wieży Bazyliki zwanej Katedrą Ziemi Rybnickiej sypią się cegły. Mur kruszeje. Na razie otoczono teren taśmami zabezpieczającymi. Trwa szukanie pieniędzy na remont świątyni, która uchodzi za symbol miasta.
    Ksiądz Franciszek Musioł, proboszcz parafii świętego Antoniego przyznaje, że odpadające z elewacji świątyni cegły są ogromnym problemem.
    W przyszłym roku Bazylika będzie obchodziła jubileusz 100-lecia. Z tej okazji w mieście odbędzie się wiele uroczystości. - Jednak jeśli nie przeprowadzimy remontu, kościół się rozsypie - mówi z żalem proboszcz.
    - Kościół zbudowany jest z cegły tzw. dziurawki, która wchłania wodę. Podczas mrozów cegły pękają - tłumaczy ks. Franciszek Musioł. - Próbowaliśmy łatać mury we własnym zakresie, ale nie jesteśmy w stanie udźwignąć ciężaru finansowego. Trzeba wymienić wszystkie zmurszałe cegły na nowe, potem je zaimpregnować. Koszt całego przedsięwzięcia przekracza milion złotych - wylicza proboszcz, dodając, że postawienie samego tylko rusztowania przy najwyższej świątyni na Górnym Śląsku jest już niezwykle kosztowne. Ksiądz przyznaje, że miasto starało się pozyskać pieniądze na remont z Unii Europejskiej.
    Napisano świetny program na 5 mln zł, niestety chyba przegraliśmy z mistrzostwami Europy. Unia da pieniądze na stadion piłkarski w Chorzowie - mówi. Ksiądz Franciszek liczy na to, że pieniądze na remont jednak się znajdą.
    - Parafia w Pszowie otrzymała już dotację trzykrotnie. Mam nadzieję, że w końcu i nam się uda. Poza tym urząd miasta trzyma rękę na pulsie - przekonuje ks. Franciszek Musioł.
    Sypiąca się elewacja nie jest jedynym problemem. Jakiś czas temu wymieniono dach Bazyliki, jednak firma remontowa spartaczyła robotę. - Na starych krokwiach położono nową dachówkę - zresztą, prawdopodobnie nie najlepszej jakości. Nie położono też specjalnej folii, dlatego dach cieknie - przyznaje ks. Franciszek Musioł.
    Chociaż Bazylika nie jest najstarszym kościołem w Rybniku, to bez wątpienia jest najważniejszą świątynią w mieście - mówi Ewa Krentusz, z Rybnika. - Właśnie tu zgromadzili się wszyscy mieszkańcy, gdy odszedł od nas Jan Paweł II. To tu odbywają się wszystkie najważniejsze uroczystości duchowe Rybnika. Kościół p.w. świętego Antoniego jest dla nas szczególnym miejscem - wyjaśnia kobieta. Pani Ewa, będąc jeszcze nauczycielem języka polskiego i historii w Szkole Podstawowej nr 6 w Rybniku, często zabierała swoich uczniów do Bazyliki.
    - Pokazywałam dzieciom gotyckie elementy architektury, wspaniałe łuki wewnątrz i niezwykłe portale na zewnątrz kościoła. Bazylika jest piękna, ale najwyższy już czas na remont - mówi Ewa Krentusz.
    95 metrów wysokości
    Bazylikę mniejszą pw. św. Antoniego Padewskiego zobaczymy bez względu na to, z której strony wjeżdżamy do Rybnika. Wieże kościoła mają wysokość 95 metrów. Kościół był budowany tylko trzy lata (1903-1906). Zaprojektował go Ludwik Schneider z Opola, a w ołtarzu głównym bazyliki umieszczono XVII wieczną figurę św. Antoniego, który jest patronem ziemi rybnickiej. Kościół przetrwał kilka poważnych kataklizmów - został w znacznej mierze zniszczony podczas drugiej wojny światowej. Wcześniej (w czerwcu 1921 roku) świątynia mocno ucierpiała podczas eksplozji dynamitu na dworcu kolejowym. W październiku 1959 roku spłonęła północna wieża kościoła, wówczas zostały zniszczone również organy.


    Rybnik będzie wsią potiomkinowską?
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.12.01)
    Wiele wskazuje na to, że już niedługo do centrum Rybnika będzie można wjechać co najwyżej rowerem. Firma Parkridge Retail, która buduje w śródmieściu centrum rozrywki Focus Park, miała wyłożyć 750 tysięcy złotych na przebudowę i powiększenie największego parkingu w centrum miasta. Owszem, firma pieniądze wyłoży, tyle że na co innego.
    Jak się dowiedzieliśmy, Parkridge Retail podpisał z miastem stosowną umowę już 6 października ubiegłego roku, tyle że z nie do końca jasnych powodów opatrzono ją aneksem. - To nie jest nasza decyzja, tylko urzędu miasta. Jako inwestor dostosowujemy się do warunków dyktowanych przez miasto. Pierwotnie miało to być rzeczywiście 750 tys. zł na modernizację i powiększenie parkingu przy ul. Brudnioka. Potem jednak miasto zdecydowało, że woli te pieniądze przeznaczyć na przebudowę placu Wolności - wyjaśnia Agnieszka Drucis, rzecznik prasowy Parkridge Retail.
    Mieszkańcy miasta są oburzeni, podobnie jak przyjezdni, którzy już dziś, podczas środowych i sobotnich targów, często nie mają gdzie parkować. - Jedynie parking przy Brudnioka jest w dobrym stanie, bo reszta placów woła o pomstę do nieba. Tam są same dziury! Już teraz brakuje miejsc na tych parkingach, a co dopiero będzie, gdy ruszą te olbrzymie centra - denerwuje się Janusz Wiśniewski z Rybnika.
    Leszek Michalik z Leszczyn: - Plac Wolności niech będzie ładny, bo to wizytówka miasta, ale to nie rozwiąże problemu parkingów. Na Hallera jest takie błoto, że aż wstyd. A tu, na Brudnioka, często muszę kilka razy objechać cały parking, żeby znaleźć wolne miejsce.
    Miasto nie widzi problemu, mimo że z dnia na dzień przybywa korków w centrum, a w godzinach szczytu przejechanie z jednego końca Rybnika na drugi to koszmar.
    Jeszcze pół roku temu prezydent Adam Fudali pytany przez dziennikarzy, czy nie obawia się paraliżu komunikacyjnego w centrum miasta po otwarciu dwóch centrów handlowych, odpowiadał, że oba centra będą miały parkingi i że powstaną przecież dodatkowe miejsca parkingowe przy ul. Brudnioka. Mówił o nowoczesnym, wielopoziomowym parkingu z prawdziwego zdarzenia. Teraz już nie mówi.
    Po rozpoznaniu przez inwestora całkowitych kosztów związanych z przebudową placu Wolności oraz złożonymi przez wykonawców ofertami okazało się, że planowana pierwotnie kwota w wysokości miliona euro jest niewystarczająca.
    W związku z tym podjęto decyzję o przesunięciu kwoty 750 tys. zł, planowanej wstępnie na modernizację parkingu przy ulicy Brudnioka, na efektowną przebudowę placu Wolności - wyjaśnia nam Krzysztof Jaroch, rzecznik prasowy prezydenta Rybnika.
    Co oznacza efektowna przebudowa placu Wolności? Między innymi wodne kaskady i fontanny.


    Efekty monitoringu w Rybniku
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.12.01)
    Zaraz na drugi dzień dzięki zainstalowanym w centrum miasta kamerom, policja namierzyła sprawców rozboju w kafejce w centrum miasta, a w tym tygodniu zatrzymano sprawcę gwałtu, do którego doszło kilka dni wcześniej na ul. Rudzkiej.
    Ofiarą była 22-letnia kobieta. Kamery nie zarejestrowały co prawda samych wydarzeń, ale uwieczniły sprawców. Zadaniem policji jest sprawdzenie wszystkiego i znalezienie dowodów przeciwko sprawcom.
    Wszystkie drobniejsze sprawy traktowane jako wykroczenia, są wychwytywane przez straż miejską, która na bieżąco czuwa przy monitorach pokazujących obrazy z kamer - wyjaśnia nadkomisarz Aleksandra Nowara, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Rybniku.
    Ryszard Sadowski, komendant Straży Miejskiej w Rybniku mówi, że na razie nie ma jeszcze statystyk, które w pełni obrazowałyby działanie monitoringu. Dokładne liczby będą bowiem znane około 5 grudnia, po podsumowaniu pierwszego miesiąca działania monitoringu. Jednak już teraz wiadomo, jakie są najczęstsze grzechy mieszkańców Rybnika.
    - Bardzo dużo mandatów wręczamy za spożywanie alkoholu w miejscach publicznych. Równie częste jest karanie za parkowanie w miejscu przeznaczonym dla niepełnosprawnych - wyjaśnia komendant.
    Z puszką piwa w ręku najczęściej afiszuje się ktoś na terenie kampusu. Siada na ławeczce wśród zieleni, otwiera piwo, a w kilka minut później już wita go strażnik. - Ludzie są szczerze zdziwieni, bo nie spodziewają się, że kamery docierają w różne zakamarki w centrum miasta, gdzie do tej pory można było bezkarnie pić alkohol. Teraz za taką przyjemność trzeba zapłacić 100 zł mandatu. To bardzo drogie piwo - dodaje szef strażników. Straż Miejska miała też kilka spraw, które komendant określa jako dziwne i nieobyczajne. - Ale na ten temat wolałbym się nie wypowiadać. Przekazujemy te sprawy policji - mówi komendant.
    Przypomnijmy, monitoring w centrum Rybnika kosztował prawie 3 mln zł. Na samym tylko rynku znajduje się sześć kamer z mikrofonami. Trzy kamery zainstalowane zostały na terenie kampusu szkół wyższych i po jednej na ulicach: Raciborskiej, Sobieskiego, Kościuszki, 3 Maja, Chrobrego, Korfantego, Hallera, Piłsudskiego, na skrzyżowaniach ulic Gliwickiej i Sobieskiego oraz Mikołowskiej i Powstańców, a także na Placu Kościelnym i na Placu Wolności.
    Obraz z kamer wyświetlany jest w komendzie policji, gdzie na trzy zmiany całodobowo dyżurują strażnicy miejscy oraz oficerowie dyżurni policji. Kamery i mikrofony są bardzo dobrej jakości, obraz i dźwięk są wyraźne, nawet w nocy. Istnieje też możliwość robienia bardzo dużych zbliżeń zarejestrowanego obrazu. Wszystkie nagrania będą archiwizowane, a dostęp do nich będą miały wyłącznie policja, straż miejska, sąd i prokuratura.


    Jak na bezludnej wyspie
    (Dziennik Zachodni, Aleksander Król 2006.12.01)
    Po każdym większym deszczu mieszkańcy ulicy Jankowickiej nie mogą wejść do swoich domów. Na odbudowanej przez miasto drodze tworzą się olbrzymie zalewiska.
    Miasto zafundowało nam prywatne stawy, a my przecież nie jesteśmy wyspiarzami! Wysłaliśmy do urzędu już stosy pism w tej sprawie - denerwuje się Dariusz Kosteczko, jeden z mieszkańców ul. Jankowickiej.
    Tymczasem urzędnicy twierdzą, że... nie wiedzieli o mokrym problemie.
    - Sami budowaliśmy tę drogę. Miasto zdewastowało naszą robotę - denerwuje się Dariusz Kosteczko. Drogę, którą własnymi siłami zbudowali mieszkańcy, rozebrano dwa lata temu podczas budowy kanalizacji.
    Po zakończeniu inwestycji kamienie ułożono na nowo, ale zdaniem mieszkańców, robotę spartaczono. - Dawniej woda odpływała na łąkę, bo była dobrze wyprofilowana - mówi Maksymilian Popek, który sam układał poprzednią drogę.
    - Dziś przed naszymi domami tworzą się stawy. Żeby dostać się do środka, trzeba zakładać gumowce - mówi Dariusz Kosteczko. Dom pana Maksymiliana znajduje się nieco poniżej drogi, dlatego mężczyzna musiał nawet częściowo zamurować okienko do piwnicy, bo woda często wlewała się do środka.
    - Po każdym większym deszczu czujemy się jak powodzianie - mówi Maksymilian Popek. Krzysztof Jaroch, rzecznik rybnickiego magistratu tłumaczy, że urzędnicy nie wiedzieli o problemie mieszkańców ul. Jankowickiej.
    - Od dnia odbioru robót, które zakończono w sierpniu 2004 roku, do urzędu miasta nie dotarły sygnały ze strony mieszkańców o niepoprawnym wykonaniu rozebranej drogi - przekonuje Krzysztof Jaroch. - Podczas odbioru nie stwierdzono też żadnych nieprawidłowości - dodaje rzecznik.
    Takie tłumaczenie oburza mieszkańcy ul. Jankowickiej. - Przecież wysłaliśmy już setki pism do urzędu. Na listach zwrotnych, które regularnie otrzymujemy, podpisuje się Adam Fudali. Prezydent nie wie, co podpisuje? - dziwi się Dariusz Kosteczko, pokazując korespondencję, którą od dłuższego czasu prowadzi z magistratem.
    - Urzędnicy za każdym razem piszą, że z naszą drogą wszystko jest dobrze. Teraz jest już jasne, że nikt z urzędu się tu nawet nie pofatygował - kiwa głową Kosteczko. - Budowa kanalizacji jest wizytówką prezydenta. Szkoda, że przy okazji nie patrzy się już na nic innego - dodaje rybniczanin. Mężczyzna zastanawia się nad pójściem do prokuratury.
    - Podczas budowy kanalizacji wykopano moje kamienie graniczne. Potem ich nie odbudowano. Przecież to jest zniszczenie mienia, za które odpowiada się karnie. Jeden taki kamień kosztuje 500 zł - wylicza Dariusz Kosteczko, dodając, że w sprawie kamieni również pisał do urzędu i nawet otrzymał odpowiedź, że zostały... odbudowane.
    Urzędnicy obiecują się jednak zająć problemem mieszkańców ulicy. - W celu wyjaśnienia sprawy zostanie zorganizowane spotkanie z mieszkańcami i przedstawicielami firmy wykonującej roboty. W przypadku stwierdzenia nieprawidłowego wykonania drogi, wystąpimy do wykonawcy robót o usunięcie usterek w ramach gwarancji, która obowiązuje do sierpnia 2007 roku - zapewnia Krzysztof Jaroch. - Na miejscu rozeznamy również sprawę usunięcia z posesji kamieni granicznych. Jeśli informacja ta się potwierdzi, kamienie zostaną odtworzone na koszt wykonawcy robót - obiecuje Krzysztof Jaroch.



      <- wstecz
    REKLAMA
    Radio Express

    Zobacz Śląsk!

    Facebook Rybnik

    do góry  

    rybnik© Copyright by Rybnicki Team 03-19