Nowiny Rybnickie - Rybnik - portal miejski

  • Nowiny
  • Stolica Górnego Śląska
  • Stolica Śląska
  • Informator regionalny
  • Metropolia GZM
  • Nowiny Rybnickie
    Rybnik
    RYBNICCY KIBICE
    Kluby sportowe działające w Rybniku mogą liczyć na oddanie swoich kibiców, jak choćby ROW Rybnik czy RKM Rybnik.
    FOTO RYBNIKA
    rybnik
    Piękny /30
    rybnik
    Żywy /27
    rybnik
    Z boku /52
    CO TU ZNAJDZIESZ
  • informacje CO? GDZIE? KIEDY?
  • kierunkowskaz STĄD WSZĘDZIE
  • rybnickie SŁOWOTOKI
  • artykuły WYJADACZE LITER
  • gry, zabawy, humor ŁAM GŁÓWKĘ
  • CZEGO TU NIE MA
  • suchych faktów o mieście
  • wielkich baz adresów firm
  • ciężkich tekstów i pieniactwa
  • lania wody i zapchajdziur
  • JAK SIĘ PORUSZAĆ
  • Na lądzie - www.geovelo.pl
  • Po wodzie - www.zaglerybnik.pl
  • W powietrzu - www.aeroklub.rybnik.pl
  • POLECAMY
    Spacermistrz, czyli gość, który sobie i swoim nóżkom stawia różne wyzwania, z aktywnością wiodącą nordic walking! Poznaj!
    Pogotowie Ślusarskie - Zamek nawalił? Chcesz dostać się do mieszkania lub auta? Pogotowie działa m.in. w Rybniku oraz Żorach! Zadzwoń!
    POLECAMY WWW
  • Obec Rybník
  • Śląsk w internecie!
  • Pyrsk! Śląski humor
  • Agencja reklamowa
  • Spacermistrz

  • NOWINY RYBNICKIE
    Redaguje zespół: Rybnicki Team
    Kontakt z portalem: Redakcja
    rybnik
    ARCHIWUM WIADOMOŚCI - 2006.11<- startowa 
    Archiwum 2009: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2008: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2007: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2006: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12
    Archiwum 2005: 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12


    Fatimskie relikwie w Rybniku
    (Dziennik Zachodni, km 2006.11.30)
    Fragmenty trumien błogosławionych Franciszka i Hiacynty oraz fragment dębu, pod którym stała trójka dzieci fatimskich, gdy objawiła im się Matka Boska, trafiły do parafii pw. św. Jadwigi w Rybniku.
    Inicjatorem sprowadzenia do Rybnika relikwii był ks. Marek Bernacki, który w czerwcu wspólnie z parafianami był w Fatimie. Wtedy dowiedział się, że istnieje taka możliwość.
    - Nasza parafia jest bardzo młoda, mamy w niej dużo dzieci, więc relikwie dzieci fatimskich mają dla nas szczególne znaczenie - wyjaśnia ks. Marek Bernacki.
    Takie było też uzasadnienie w piśmie wysłanym do Fatimy, które w języku portugalskim napisał ks. Michał Kowalski.
    Relikwie przywiozła siostra Urszula Zach z pielgrzymkowego biura podróży, która w październiku jechała do Fatimy z pielgrzymką.
    Wszystkie dzieci i młodzież z rybnickiego osiedla Nowiny, których jest tu ponad 1300, wzięły udział w specjalnych katechezach, bardzo dużo dzieci uczestniczyło też w specjalnej mszy intronizacyjnej, podczas której relikwie zostały wprowadzone do kościoła. - Kontaktują się z nami mieszkańcy całego regionu, wszyscy chcą zobaczyć cenne pamiątki z Fatimy. To dla caego miasta duże wydarzenie - dodaje ks. Bernacki.


    Szołtysek ponownie prezesem RKM-u
    (Gazeta Wyborcza, lb 2006.11.29)
    W środę odbyło się walne zgromadzenie członków RKM-u Rybnik. Po raz kolejny szefem klubu wybrano Aleksandra Szołtyska, który rządzi RKM-em od czterech lat. W tym sezonie zespół spadł do I ligi, wygrywając w ekstralidze tylko jedno spotkanie. W przyszłorocznych rozgrywkach skład drużyny będzie oparty głównie na obcokrajowcach, a celem zespołu ma być powrót do ekstraligi.


    Adam Fudali: będę prezydentem Rybnika
    (Przemysław Jedlecki 2006.11.26)
    Fudali, wybrany w pierwszej turze prezydent Rybnika, zdecydował, że obejmie urząd. Wcześniej nie wykluczał rezygnacji, bo nie ma większości w radzie miasta.
    Na Fudalego w pierwszej turze wyborów zagłosowało niemal 52 proc. mieszkańców Rybnika. Liczył, że po wyborach zyska poparcie Platformy Obywatelskiej i będzie miał większość w radzie miasta. Tymczasem Platforma zawiązała koalicję z Prawem i Sprawiedliwością, a prezydenckie ugrupowanie Blok Samorządowy Rybnik ma jedynie 11 głosów w 25-osobowej radzie. - Doświadczenie uczy, że bez większości w radzie nie da się sprawnie rządzić - mówił nam tydzień temu Fudali. Zastanawiał się, czy w ogóle składać ślubowanie. Decyzję miał ogłosić podczas pierwszej sesji po wyborach.
    Rybniccy radni zebrali się w sobotę i wybrali władze. Nowym przewodniczącym rady miejskiej został Marek Krząkała (PO), a jego zastępcami - Franciszek Kurpanik (PO) oraz Tadeusz Gruszka (PiS). Głosowanie o stanowisko szefa rady przegrał kandydat BSR-u Józef Cyran.
    - W mieście powstał układ polityczny zmontowany przez posłów PiS-u: Bolesława Piechę i Grzegorza Janika. Do tej pory samorząd obywał się bez polityki - mówił nam po głosowaniach Fudali. Zmienił też zdanie w sprawie współpracy z radą i nie zamierza rezygnować ze stanowiska prezydenta. - Nie zawiodę rybniczan. Życie nauczyło mnie już pokory i dam sobie radę, choć przyjdzie mi być prezydentem w trudnych warunkach - powiedział.


    Grudniowe spotkania w Cafe Julia
    (Maya & Flanger, 2006.11.25)
    Położona w centrum Rybnika, nieopodal Dworca PKP Cafe Julia, jest nie tylko miejscem gdzie można w ciszy i sympatycznym śląskim wystroju spotkać się ze znajomymi, ale również... ze sztuką.
    Cafe Julia, Rybnik ul.Kościuszki 58
    GRUDNIOWY PROGRAM SPOTKAŃ ZE SZTUKĄ
    2.XII.2006r. (Sobota) godz.: 18:03 - Barbórka
    Zaproszomy Frelki i Karlusów do wspólnego śpiywanio.
    Przidźcie pośmioć się i posłuchać wice, ciepnyć jakieś golonko na ruszt i napić się piwa, nie braknie też fajnego granio. Ilość miejsc ograniczona, prosimy o rezerwację.
    6.XII.2006r. (Środa) Wieczorową porą - Mikołajki
    Wór prezentów dla szanownych Gości.
    8.XII.2006r. (Piątek) godz.: 19:33 - Koncert zespołu KIVI
    Kivi dla przyjaciół.
    15.XII.2006r. (Piątek) godz.: 19:33 - Wystawa FOTOGRAFII
    Wernisaż Fotografii Iwony Woźniak.
    Tego wieczoru na gitarze zagra Jarek Dobosz.
    20.XII.2006r. (Środa) godz.: 19:33 - Wieczór Kolęd
    Nastrojowe kolędowanie.
    Zapraszamy każdego, kto gra, śpiewa, recytuje...
    Wszystko na temat Świąt Bożego Narodzenia.
    Rezerwacja: Kawiarnia Cafe Julia
    ul. Kościuszki 58
    44-200 Rybnik
    tel.: 0510123440, 0513136290
    Organizatorzy cyklu Spotkania ze sztuką:
    Maya & Flanger
    e-mail: maya@mayazz.pl
    tel. kom.: 0503070813
    Patronat medialny: Rybnicki.com


    Oferowali pracę, której nie było
    (Gazeta Wyborcza, jm 2006.11.24)
    Szajkę oszustów oferujących pracę w Belgii i Holandii zatrzymali rybniccy policjanci. Piątka mężczyzn z Wodzisławia i Rybnika zamieszczała ogłoszenia na stronach telegazety. Następnie jeden z nich, podając się za przedstawiciela firmy ogrodniczej, za pośrednictwem telefonu lub e-maili przekazywał zainteresowanym instrukcje, na jakie konto należy wpłacić pieniądze potrzebne do pokrycia kosztów przejazdu i ubezpieczenia. Na tym kończyła się rola rzekomych pośredników. Oszuści wyłudzili w ten sposób ok. 150 tys. zł od prawie 400 osób z całej Polski. Czwórka z nich przebywa w areszcie, piąty został objęty dozorem policyjnym.


    Nie zrezygnują - zostaną górnikami
    (Dziennik Zachodni, Aleksander Król 2006.11.25)
    Tomasz, Karol, Mateusz i Michał odkąd tylko pamiętają, chcieli zostać górnikami. Po ukończeniu gimnazjum nie myśleli długo nad wyborem szkoły. Po tym, co wydarzyło się w Halembie, uczniowie rybnickiego Technikum Górniczego zastanawiają się, czy dokonali słusznego wyboru.
    - Na dole nigdy nic nie wiadomo - mówi niepewnie Karol Szulik z pierwszej klasy.
    - To samo może spotkać każdego z nas - dodaje kolega Karola, Tomasz Rostowski. Uczniowie rybnickiej szkoły przyznają, że do tej pory niezbyt często zastanawiali się nad ryzykiem związanym z zawodem, który wybrali. - Na zajęciach z geologii mówiliśmy o wybuchach metanu, ale do ostatniego wtorku była to dla nas tylko teoria - mówi Michał Skorupa.
    - Metan to żywioł, górnicy nie mieli żadnych szans - zauważa Mateusz Kudliński.
    W miniony wtorek, kiedy z Rudy Śląskiej nadeszły informacje, że w Halembie wybuchł metan, Tomasz, Karol, Mateusz i Michał do późnej nocy nie wyłączali telewizora.
    - Nasi ojcowie pracują w kopalni. W pewnym sensie my też jesteśmy już górnikami - mówią koledzy ze szkolnej ławy. - Czuję się tak, jakby ta tragedia wydarzyła się w naszej rodzinie. Wtorkowej nocy na oknie zapaliliśmy świeczkę - mówi Tomek.
    Przyszły górnik przyznaje, że podczas oglądania dramatycznych obrazków sprzed Halemby zastanawiał się, czy podjął słuszną decyzję, wybierając technikum górnicze. - Przecież mogłem zostać architektem, pracować na budowie. Myślałem o tym całą noc - mówi Tomek. - Jednak kiedy wstałem rano pomyślałem, że na budowie też zdarzają się wypadki. Nie tak dawno zginął przecież robotnik na budowie Plazy w Rybniku. Mimo wszystko zostanę górnikiem - mówi Tomasz Rostowski.
    Koledzy Tomka także zamierzają dalej iść ścieżką, którą kiedyś obrali. Choć dziś patrzą na zawód górnika zupełnie inaczej. - Teraz jeszcze bardziej myślę o tym, by nie kończyć nauki na etapie technikum. Po studiach nie trzeba już tak często zjeżdżać na dół. Chociaż praca w dozorze jest jeszcze bardziej odpowiedzialna - mówi Michał Skorupa.
    Młodzi rybniczanie poważnie zastanawiają się nad ratownictwem górniczym. - Mój ojciec jest ratownikiem. W ubiegłym roku walczył o życie górników, gdy zawaliła się ściana w kopalni w Jastrzębiu. - Też chciałbym ratować ludzi - mówi Karol Szulik. Ojciec Karola jest metanistą na kopalni Jankowice. - Tata tłumaczył mi, co się stało w Halembie. Chyba nie można do końca ufać urządzeniom - mówi Karol.


    Rzeź drzew w Chwałowicach
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.11.24)
    Bez wymaganego pozwolenia wycięto pod hałdą w Chwałowicach około 80 drzew! - To był nasz mały las, te drzewa rosły tu od ponad 20 lat. Były wśród nich dorodne buki, sosny, dęby. Kto do tego dopuścił?! - denerwuje się Mieczysław Ochwat.
    Rozumiemy, że ma być tu przepompownia ścieków, liczyliśmy się z tym, że kilka drzew trzeba będzie wyciąć. Ale żeby aż tyle? - dodaje mieszkaniec. Drzewa sadzili przed laty harcerze. Wśród nich był Tadeusz Ochwat. Gdy poszedł w sobotę na hałdę i zobaczył, co się dzieje, był przerażony. Zaalarmował innych. Mieszkańcy poszli na miejsce i próbowali dowiedzieć się, na jakiej podstawie wycinane są drzewa. - Nikt nie potrafił nam na to odpowiedzieć. Byliśmy bezradni - mówi Magda Płoszaj, gimnazjalistka, która poinformowała o wszystkim DZ.
    W poniedziałek na żądanie mieszkańców na miejscu zjawili się przedstawiciele urzędu miasta, kopalni, która jest właścicielem terenu, oraz firmy Skanska SA, która buduje w dzielnicy kanalizację i która bezpośrednio odpowiada za wycinkę drzew.
    Mamy podejrzenia, że gdyby nie nasza zdecydowana reakcja, zostałoby wyciętych jeszcze więcej drzew - mówią mieszkańcy. Andrzej Cibor, przedstawiciel firmy Skanska zaprzecza. Mówi, że wszystkie drzewa, które zostały wycięte, były zinwentaryzowane i obmierzone, a właściciel terenu, czyli kopalnia, wyraził zgodę na tę wycinkę. To samo mówi Krzysztof Jaroch, rzecznik prasowy prezydenta Rybnika. Żaden z nich ani słowem nie wspomina jednak o tym, że pozwolenia na wycinkę faktycznie nie było. Tymczasem prawo mówi wyraźnie, że aby wyciąć drzewo starsze niż 5 lat, należy uzyskać pozwolenie na wycinkę i wnieść odpowiednie opłaty. Rybnik samo sobie takiego pozwolenia wydać nie może, więc w takiej sytuacji zwraca się do któregoś z prezydentów okolicznych miast. Tym razem było to Jastrzębie.
    - 25 października pełnomocnik Urzędu Miasta Rybnika zwrócił się do prezydenta Jastrzębia o zezwolenie na wycięcie drzew pod budowę kanalizacji w dzielnicy. 17 listopada przeprowadzona została wizja w terenie, jednak do dzisiejszego dnia takie pozwolenie nie zostało wydane - poinformowała nas w środę Olga Majkowska, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Jastrzębia Zdroju. Dlaczego więc drzewa wycięto już w sobotę?
    Podjęliśmy takie ryzyko, bo jesteśmy opóźnieni z pracami, mieliśmy zamówiony sprzęt, za który trzeba zapłacić. Wiem też, że to pozwolenie lada dzień będzie. Jedyne ryzyko, które istnieje, to takie, że właściciel terenu, czyli kopalnia, po wydaniu zezwolenia na wycinkę może się sprzeciwić. Ale kopalnia na pewno tego nie zrobi - mówi Andrzej Cibor. Zarówno on, jak i urząd zapomnieli jednak o innej bardzo istotnej kwestii: wycinka drzew bez wymaganego zezwolenia pociąga za sobą bardzo wysokie kary, naliczane w zależności od wieku, gatunku i grubości drzewa.
    Są to kwoty rzędu kilkuset tysięcy złotych! Kary te powinien na firmę nałożyć prezydent Rybnika. Zapewne tego jednak nie zrobi, bo przecież firma Skanska właśnie w porozumieniu z rybnickim urzędem miasta wzięła się za wycinkę. Niestety, na ten temat w rybnickim urzędzie miasta nikt nie chciał z nami rozmawiać. Dla mieszkańców jedynym pocieszeniem jest deklaracja ze strony firmy Skanska, że po zakończeniu inwestycji w Chwałowicach posadzone zostaną dodatkowe drzewa i krzewy na koszt firmy.
    - Do tego się zobowiązaliśmy i na pewno zamierzamy słowa dotrzymać. Zaplanowane zostało już zresztą spotkanie w tej sprawie z radą dzielnicy, podczas którego ustalimy szczegóły - dodaje Andrzej Cibor.


    Rybniczanie zamieszkali w... kopule
    (Dziennik Zachodni, Adrian Karpeta 2006.11.24)
    Żukowscy z Rybnika mieszkają w domu, który przypomina stację kosmiczną. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że z zewnątrz jest po prostu brzydki. Ale jest za to bardzo praktyczny i tani - mówią Róża i Dariusz Żukowscy, właściciele tego dziwoląga. Zalety takiego lokum poznaje się dopiero w środku. Przestrzeń, wielki salon, półokrągłe pokoje oraz okno, przez które nocą można patrzeć na gwiazdy, robią wrażenie.
    Żeby postawić taki dom, najpierw trzeba nadmuchać tzw. żelbetową powłokę, która stanowi jego szkielet. Tak, to nie żart. To najistotniejsza faza całego przedsięwzięcia. Dwa wielkie wentylatory przez sześć tygodni, non stop, nadmuchiwały wielki balon. Żukowscy musieli dyżurować w przyczepie kempingowej dzień i noc. Kiedy zabrakło prądu, włączali silniki diesla. Później szło już jak z płatka. Nałożenie pianki poliuretanowej, natryskiwanie betonu i wstawienie mebli. - Cała budowa trwała dziesięć miesięcy. Później już tylko wykańczaliśmy nasze gniazdko - wspominają rybniczanie.
    Mieszkają w swojej kopule czwarty sezon. O innym domu już nie chcą myśleć. No, chyba że o kolejnej kopule...
    To ma sens
    Skąd pomysł na taki nietypowy dom? Żukowscy nie są gwiazdami estrady czy filmu, skłonnymi do eksperymentów. Pan Darek jest prawnikiem, jego żona nauczycielką, córka Natalia uczy się w gimnazjum. Rodzinka kilka lat temu pomyślała jednak o budowie własnego domu. Wcześniej wynajmowali mieszkanie. Zastanawiali się nad kupnem rozpoczętej budowy. Te, które oferowano, albo Żukowskim nie odpowiadały, albo były dla nich za drogie. Wtedy rybniczanin znalazł w internecie informację o domach-kopułach. Okazało się, że ich twórca mieszka w pobliskim Bełku. - Mąż zawiózł mnie na miejsce. Kiedy zobaczyłam taki dom, od razu chciałam uciekać. Weszliśmy jednak do środka i po długich rozmowach przekonałam się, że to ma sens - wspomina pani Róża.
    Sześć wieków gwarancji
    Okazało się, że kopuła jest tańsza o około 30 proc. od typowych domów, bo po prostu nie ma dachu i rynien. Na zewnątrz wygląda na niewielką, ale w środku jest dużo przestrzeni. Kopuła państwa Żukowskich ma ok. 230 metrów kwadratowych powierzchni użytkowej! W środku jest olbrzymi salon, po trzy pokoje na parterze i piętrze, kuchnia, dwie łazienki. Na piętrze jest wyjście na taras. Budynek stoi na sporej działce.
    Dom jest tani w eksploatacji. Nie wymaga żadnych remontów - wystarczy jedynie odświeżyć ściany. - Z prac porządkowych mogę wymienić... grabienie liści na działce - mówi Dariusz Żukowski. Dom ma 600-letnią gwarancję. - My jej nie sprawdzimy - śmieją się rybniczanie. Do ogrzania budynku wystarczy kominek, rozprowadzający ciepło. Przy minus dwudziestu stopniach Celsjusza na dworze, w środku jest plus 25 stopni!
    Tylko trzy w Polsce
    W Polsce stoją tylko trzy kopuły. Oprócz domu Żukowskich są jeszcze dwa budynki - właśnie w Bełku i Dzimierzu. Domy-kopuły są bardzo popularne zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Stoją tam całe osiedla takich domków. Budują je samorządy dla biedniejszych mieszkańców. Pełnią rolę budynków socjalnych. W środku takiego osiedla stoi np. szkoła czy bank. Konstrukcje mogą też być wykorzystywane jako magazyny, przechowalnie owoców i warzyw, hale fabryczne i sportowe. Siedzibę w formie kopuły ma również radio RMF.
    Jak w okrągłym domu powiesić obraz
    Kiedy Żukowscy budowali swój dom, sąsiedzi i znajomi przychodzili do nich i śmiali się, że będą mieszkać w kurniku. Pytali, jak w okrągłym domu wiesza się obrazy. - Tu powstanie pieczarkarnia - mówili jedni. - Sekta, nic innego nie może być - stwierdzali drudzy.
    W szczerym polu
    Najtrudniej do tak eksperymentalnego domu było przekonać rodziców. W kopule razem z Żukowskimi mieszkają bowiem rodzice pani Róży. Teraz są entuzjastami takiego budownictwa.
    Na początku był też problem z bankami, które nie chciały kredytować takiej inwestycji. - Nasz dom ma kategorię trudnozbywalnego - śmieją się rybniczanie.
    Dzisiaj budowa domu-kopuły nie jest już taka łatwa. Przepisy mówią bowiem, że nowa zabudowa musi nawiązywać do już istniejącej. A to oznacza, że okrągły dom można wybudować albo przy którejś z trzech kopuł, albo w szczerym polu. - Mieliśmy szczęście i zdążyliśmy z postawieniem kopuły. Może kiedyś przepisy staną się bardziej liberalne. Bo taki dom to naprawdę godne uwagi rozwiązanie - mówią rybniczanie. (...)
    Zalety
    - odporność na szkody górnicze, huraganowe wiatry, trzęsienia ziemi,
    - szybkość budowy,
    - oszczędność energii przy ogrzewaniu lub chłodzeniu wnętrza obiektu,
    - brak potrzeby wykonania pokrycia dachowego oraz elewacji zewnętrznych,
    - pełna izolacja termiczna od zewnętrznych warunków atmosferycznych,
    - brak podpór czy filarów w środku.


    Stokrotka w ogniu
    (Dziennik Zachodni, (alek) 2006.11.24)
    W środę około godziny 5. z rana wybuchł pożar w pawilonie handlowym Stokrotka, przy ul. Lompy w Boguszowicach. Strażaków zaalarmował przechodzień, który zauważył wydostające się z budynku kłęby czarnego dymu.
    - Ogień pojawił się na drugiej kondygnacji budynku, przyczyną była wadliwa instalacja elektryczna - mówi Bogusław Łabędzki z rybnickiej straży pożarnej. Pożar gasiły cztery jednostki strażackie, w sumie 19 osób. Dopiero po dwóch godzinach pożarnikom udało się opanować sytuację. Potem przez kilka godzin trwało jeszcze dogaszanie i usuwanie spalonego sprzętu.
    - Akcję utrudniało spore zadymienie. Ponieważ paliły się duże ilości plastikowych opakowań, w budynku pojawiło się sporo czarnego, toksycznego dymu - relacjonuje Bogusław Łabędzki.
    Na szczęście ogień nie przeniósł się na inne piętra. Pod pawilonem spożywczym, znajduje się wiele innych sklepów. Straty wstępnie oszacowano na 30 tys. złotych. - To dopiero początkowe wyliczenia, które nie obejmują strat w towarach - wyjaśnia Bogusław Łabędzki.


    Prezydent ogłosił żałobę narodową
    (NaszeMiasto.pl, 2006.11.23)
    Prezydent Lech Kaczyński ogłosił żałobę narodową w związku z tragicznym wypadkiem w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej, w którym zginęło 23 górników. Żałoba będzie obowiązywać od czwartku od godz. 10 do soboty włącznie.
    To największa katastrofa w polskim górnictwie od 27 lat.


    Protest rybnickich listonoszy
    (Dziennik Zachodni, Mirosława Ksiązek 2006.11.22)
    30 listonoszy z Rybnika nie wyjechało wczoraj w teren, by doręczać korespondencję mieszkańcom. W ten sposób poparli kolegów z innych miast Polski, którzy od kilku dni prowadzą akcję protestacyjną.
    - Chcieliśmy pokazać naszą solidarność z innymi listonoszami. Mieszkańcy mogą być spokojni, dzisiaj wszystkie listy, także wczorajsze, zostaną dostarczone - zapewniają rybniccy doręczyciele.
    Listy, emerytury i inna korespondencja nie dotarły wczoraj do większości mieszkańców centrum Rybnika, w tym kilkunastotysięcznego osiedla Nowiny i największych dzielnic, między innymi Chwałowic.
    - Mieszkańcy, którzy nie doczekali się na doręczyciela, a bardzo im zależało na przesyłce, sami przyjechali do urzędu. Nie mieliśmy tu jednak nawału rozgoryczonych klientów - zapewniono nas w dyrekcji rybnickiej poczty.
    Do jednodniowej akcji protestacyjnej przystąpili listonosze z Urzędów Pocztowych nr 1 i 15. Zamiast zabrać torby z przesyłkami i wyjść w teren, pozostali w głównym budynku poczty.
    Listonosze z Rybnika w swoich postulatach domagają się tego samego, co ich koledzy w innych częściach kraju.
    - Chcemy podwyżki płac o 500 złotych, rozmów o pakietach świadczeń socjalnych, uregulowania czasu pracy i tego, żebyśmy nie musieli roznosić ulotek reklamowych różnych firm - wylicza Jerzy Kuczek-Feć, od siedmiu lat pracownik rybnickiej Poczty Polskiej.
    Przeciętnie listonosze w Rybniku na pełnym etacie zarabiają około 815 złotych na rękę. Protestujący mówią, że to zbyt mało, biorąc pod uwagę, że pracują codziennie średnio po dziesięć godzin.
    - Przychodzę do pracy o szóstej rano, a ledwo o 17. kończę. Najgorsze są te ulotki. Miała je rozprowadzać osobna firma, ale skończyło się na tym, że my zostaliśmy obarczeni tym obowiązkiem - mówi Iwona Lentner, która w zawodzie listonosza przepracowała 11 lat.
    - Od dawna byliśmy niezadowoleni z warunków, ale czara goryczy przelała się po ostatnich wypłatach. Zamiast obiecanej podwyżki, dostaliśmy znowu śmieszne pieniądze - dodaje Grzegorz Świerczyński.
    Listonosze zapewniają, że dzisiaj wrócą do pracy. Nie wykluczają jednak, że przyłączą się do ogólnopolskiego protestu, jeśli negocjacje w Warszawie nie przyniosą skutku. Jak na ich akcję zareagowali przełożeni? Dyrektor rybnickiej poczty, Elżbieta Staroń, odsyła w tej sprawie do rzecznika w Katowicach.
    - Strajk jest nielegalny, pismo w tej sprawie otrzymali wszyscy listonosze. Niewykluczone więc, że wyciągniemy wobec nich konsekwencje służbowe - mówi Piotr Pietrasz, rzecznik katowickiego oddziału Poczty Polskiej, ale nie wdaje się w szczegóły.
    Konkurencja się cieszy
    W Rybniku, oprócz Poczty Polskiej, działa także prywatna firma: Miejskie Przesyłki Doręczeniowe. Jej szef, Tomasz Bodach, w rozmowie z nami przyznał wczoraj, że protest listonoszy może mu przynieść korzyści. - Miałem trochę więcej klientów, niż zwykle. Gdyby akcja protestacyjna trwała dłużej, na pewno trafiłoby do nas jeszcze więcej osób - mówi. Bodach rozumie postulaty rybnickich listonoszy, przyznaje, że wielu już przychodziło do niego pytać o pracę. - Na razie nie planuję nowych przyjęć, ale wiem, że byli pracownicy Poczty Polskiej zakładają nasze oddziały w innych miastach. Być może to jest dla nich alternatywa - mówi Bodach.


    Akwarium uratowało przedszkole
    (Dziennik Zachodni, (alek) 2006.11.22)
    Policja i straż pożarna badają przyczyny pożaru, który wybuchł w Przedszkolu nr 18 przy ul. Małachowskiego w Rybniku.
    - Wstępnie przyjęto, że ogień spowodował zwarcie instalacji elektrycznej. Na szczęście dzieci zdążyły opuścić budynek, zanim w pomieszczeniu gospodarczym przedszkola pojawił się ogień - poinformowali nas wczoraj strażacy.
    Roznoszący się po korytarzu gęsty dym zauważyli pracownicy przedszkola, którzy natychmiast wezwali straż pożarną. Jednak zanim na miejsce przybyli pożarnicy, palące się przedmioty zalała woda z akwariów.
    - W pomieszczeniu stały duże akwaria, które pod wpływem temperatury pękły. Wygląda na to, że rybki przedszkolaków uratowały naszą placówkę - mówi Gabriela Froehlich, dyrektor Przedszkola nr 18 w Rybniku.
    Straty jakie spowodował pożar są niewielkie. Ogień strawił częściowo fotel, telewizor i grzejnik.


    Będzie cicha koalicja w Rybniku?
    (Dziennik Zachodni, (km) 2006.11.21)
    Platforma Obywatelska zaprzeczyła wczoraj planom jej wejścia w koalicję z Prawem i Sprawiedliwością. O sprawie pisaliśmy w sobotę - mimo, iż zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami działacze PO spotkali się tego dnia z PiS, do podpisania porozumienia nie doszło.
    Prezydent Rybnika Adam Fudali mimo to uważa, że PO i PiS wejdą w cichy układ, co pozbawi większości w radzie miasta rządzący od ośmiu lat Blok Samorządowy Rybnik, z którego wywodzi się Fudali. Zresztą wcześniej o takiej koalicji mówił poseł PiS Grzegorz Janik.
    Na zwołanej wczoraj konferencji prasowej Marek Krząkała , przewodniczący rybnickiej PO stwierdził, że jego ugrupowanie widzi możliwość współpracy z Adamem Fudalim jako prezydentem, ale nie widzi możliwości współpracy z BSR, który nazwał maszynką do głosowania.
    Oświadczenie w tej sprawie wydało wczoraj również PiS.
    Nie zgadzamy się na rozpowszechnianą przez prezydenta Fudalego tezę, że jedynym słusznym rozwiązaniem dla Rybnika jest pełne podporządkowanie rady miasta jego osobie - czytamy w dokumencie, podpisanym m.in. przez wiceministra zdrowia, posła Bolesława Piechę.


    Nagrodzono najlepszych
    (Dziennik Zachodni, (adr) 2006.11.20)
    Czarne Diamenty symbolizują węgiel - wielką siłę regionu rybnickiego oraz pracujących tutaj ludzi: przedsiębiorczych, solidnych, uczciwych. W sobotę w Teatrze Ziemi Rybnickiej już po raz ósmy wręczono te wyróżnienia. W ten sposób Izba Przemysłowo-Handlowa Rybnickiego Okręgu Przemysłowego uhonorowała firmy oraz osoby i instytucje, szczególnie zasłużone dla tej ziemi.
    Nagrodę specjalną odebrał Franciszek Sanocki, były naczelnik rybnickiego Urzędu Skarbowego. - Zaskoczyła mnie ta nagroda. Bo fiskus zawsze zabiera i tylko czasem oddaje część tego, co wcześniej wziął - żartował Sanocki. Kapituła nagrodziła go jednak za to, że trzymając się litery prawa był zawsze życzliwy przedsiębiorcom.
    Wyróżniono także Śląską Akademię Medyczną w Katowicach. - Wydawało mi się, że kierowanie największą uczelnią medyczną w Polsce to tylko stresy i nieprzespane noce. Dzisiaj widzę, że są też miłe chwile - mówiła, odbierając Czarny Diament, profesor Ewa Małecka-Tendera, rektor uczelni.
    Laureaci Czarnych Diamentów 2006
    Franciszek Sanocki, Śląska Akademia Medyczna, Główny Instytut Górnictwa Katowice, KWK Borynia Jastrzębie Zdrój, KWK Jas-Mos Jastrzębie Zdrój, Kombinat Koksochemiczny Zabrze, Konsorcjum Przedsiębiorstw Robót Górniczych i Budowy Szybów Mysłowice, KWK Marcel Radlin, KWK Ziemowit Lędziny, Przedsiębiorstwo Prefabrykacji Górniczej Prefrow Rybnik, Przedsiębiorstwo Wielobranżowe Pomex Rybnik, Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji Żory, Zakłady Mięsne Haga Plus Jastrzębie Zdrój.


    Antyprezydencki PO-PiS w Rybniku
    (Gazeta Wyborcza, Przemysław Jedlecki, Józef Krzyk 2006.11.17)
    W Rybniku może dojść do nowych wyborów. Działacze PiS-u i PO zawiązują koalicję przeciwko bezpartyjnemu prezydentowi Adamowi Fudalemu. Prezydent grozi, że zrezygnuje.
    Fudali to jeden z najbardziej cenionych samorządowców na Śląsku. Tydzień temu wygrał wybory prezydenckie w pierwszej turze. Poparło go prawie 52 proc. wyborców. Podobnego wyczynu dokonał cztery lata temu. Co roku zbiera laury w ogólnopolskich rankingach samorządowców. Nagradzane jest również miasto. W tym roku Rybnik zajął np. pierwsze miejsce w konkursie Przyjazny urząd administracji samorządowej, organizowanym przez MSWiA wspólnie z samorządowymi organizacjami. Fudali może się też pochwalić innymi sukcesami: w minionej kadencji w mieście przebudowano stadion żużlowy i rozpoczęto modernizację kanalizacji. Miasto dostało na to gigantyczną dotację z Unii Europejskiej.
    Prezydent i jego ugrupowanie Blok Samorządowy Rybnik startowali w wyborach pod hasłem Dość politycznych gier, głosuj na BSR. Wyborcy postawili na Fudalego, ale jego ugrupowanie w 25-osobowej radzie miasta zdobyło jedynie 11 miejsc. Sześciu radnych ma PiS, a siedmiu PO. Marek Krząkała, lider Platformy w mieście i kandydat na prezydenta, jeszcze na początku tego tygodnia zapewniał Fudalego, że stworzy z nim koalicję w radzie. W piątek oznajmił, że nic z tego. Negocjacje skończyły się fiaskiem. - Nasi wyborcy widzą w nas alternatywę wobec BSR-u i chcielibyśmy realizować nasz program, a nie od razu akceptować wszystko co robi BSR - tłumaczy. Innymi słowy Platforma boi się, że w koalicji z ugrupowaniem prezydenta będzie zawsze przegłosowywana i za cztery lata może się okazać, że Fudali zapisze na swoje konto wszystkie sukcesy, a koalicjantowi przypadnie rola kwiatka do kożucha.
    W tej sytuacji alternatywą dla PO jest koalicja z PiS-em. Gabriel Cyrulik, lider tej partii w Rybniku, jest przekonany, że stworzą z radnymi PO większość w radzie. - Dobrze nam się współpracuje z Platformą. Odrzucamy propagandę sukcesu prezydenta. Nie chodzi nam o paraliżowanie miasta. Nawet silna rada nie może ubezwłasnowolnić prezydenta - przekonuje.
    Zaskoczony Fudali zapowiedział w piątek, że jeśli PO nie zmieni zdania, to on nie złoży prezydenckiego ślubowania. Wtedy będzie jedynie radnym, a mieszkańców będą czekać ponowne wybory prezydenckie.
    Krząkała: - To gra prezydenta. Niech przestanie straszyć i nam zaufa. Proponujemy porozumienie BSR-u, PO i PiS-u.
    Fudali o trójstronnej koalicji nie chce słyszeć. - Miałby w niej słabszą pozycję niż w przypadku współpracy tylko z jedną z partią - twierdzą jego przeciwnicy.
    Fudali: - Nie miałbym nic przeciwko koalicji trzech ugrupowań, gdybym miał pewność, że wszyscy są szczerzy. Ale oni ułożyli plan: za rok referendum w sprawie odwołania prezydenta.
    Prezydent zapewnia, że z PO nie było dotąd żadnych sporów - ani o program, ani o podział stanowisk. - Doświadczenie mnie uczy, że bez większości w radzie nie da się sprawnie rządzić. Władza nie uderzyła mi do głowy - mówi Fudali.
    Decyzję, czy złoży ślubowanie, podejmie w sobotę. Na sobotę również umówili się działacze PO i PiS-u, by zawrzeć koalicję.


    Legendarny chrysler jeździ po Rybniku
    (Dziennik Zachodni, (Aleksander Król) 2006.11.17)
    Jako mały chłopiec Tomasz Wachowski spędzał długie godziny na oglądaniu amerykańskich filmów gangsterskich. Podczas któregoś z seansów z Al Capone w roli głównej młodzieniec zobaczył wspaniałego de soto. - To chyba wtedy narodziła się moja wielka miłość - śmieje się pasjonat.
    Na ślad polskiego de soto z 1947 roku Tomasz Wachowski, mieszkaniec rybnickich Niedobczyc, trafił trzy lata temu. - Syn kolegi namierzył go gdzieś w centralnej Polsce. Pojechaliśmy na miejsce. Wóz był w kiepskim stanie, a mimo to właściciel za nic na świecie nie chciał go sprzedać - wspomina.
    Ale Tomasz - jak wielki Al Capone - nie odpuścił. Przycisnął właściciela i de soto z 47 roku znalazło się w jego dziupli. Tam przepiękna, pięcioipółmetrowa limuzyna ukryta była przed światem przez dwa lata.
    - Całymi dniami nie wychodziliśmy z warsztatu. Robiliśmy samochód od śrubki - wspomina gangster z Rybnika, bo takiej ksywy dorobił się po zakupie u znajomych. Jego kompanem od brudnej roboty był Damian Rybacki, wieloletni pasjonat amerykańskiej motoryzacji.
    Chociaż w karoserii nie było ani jednej dziury po kuli, dopieszczanie samej blacharki zajęło sześć miesięcy. Brakowało ludzi, którzy podjęliby się zadania... - W okolicy nie było nikogo, kto potrafiłby zrobić słynny chromowany przód. Listewki grilla sami odlewaliśmy z mosiądzu - uśmiecha się Tomasz Wachowski.
    Panowie dbali o każdy szczegół i nie żałowali dla de soto czasu. Wszystko musiało być zgodne z oryginałem. - W Polsce mało kto przywiązuje do tego wagę. Łączy się elementy różnych modeli, a nawet marek - mówi Tomasz Wachowski. - Czasem Damian dzwonił w środku nocy i mówił: słuchaj mam to i to. Nie musiał długo na mnie czekać. Po chwili byłem w warsztacie - dodaje.
    By nikt nie rozpoznał dawnego de soto, Tomasz przemalował je na czerwono. - Po drogach Stanów Zjednoczonych jeździły de sota tylko w czterech kolorach: czarnym, zielonym, granatowym i czerwonym - wylicza pasjonat.
    Kiedy po dwóch latach Amerykanin wyjechał z garażu, zachwytom nie było końca. - Do tej pory na nasz widok ludzie przystają na chodnikach. Wielu nie może oderwać od auta wzroku - uśmiecha się dumny Tomasz. Podczas rajdu starych samochodów w Kętach żaden z członków jury nie odważył się oddać głosu na innego kandydata. - To była największa niespodzianka rajdu - wspomina.
    Wyprawa do Kęt była najdłuższą w historii polskiego Amerykanina. W ciągu trzech dni dostojny staruszek pokonał trasę ponad 400 kilometrów.
    Na pytanie, ile pali, Tomasz Wachowski odpowiada ze śmiechem: - Tyle ile musi. Po chwili, już na poważnie, dodaje: - Trzydzieści litrów na 100 kilometrów. Aż w baku robi się wir.
    Ale Amerykanin potrafi na siebie sam zarobić. Tomasz Wachowski wynajmuje samochód parom weselnym. - Nie daję żadnych ogłoszeń, a mimo to auto cały czas jeździ. Wieść o czerwonym de soto roznosi się sama - śmieje się niedobczanin. - Ile trzeba zapłacić, by pod kościół podjechać tym cudem? - pytamy nieśmiało. - To nie jest samochód dla każdego. Jednak, jeśli ktoś szuka czegoś takiego, na pewno wyciągnie portfel - mówi Tomasz Wachowski.
    Nowożeńcy korzystający z usług rybnickiego gangstera zawsze mają obstawę. Bo na trasie nigdy nic nie wiadomo... - Kierowca prowadzi de soto, a ja ubezpieczam je z tyłu, siedząc w innym samochodzie. Wolę dmuchać na zimne - przekonuje Tomasz Wachowski. - Chociaż wóz jest ubezpieczony, problemy związane z ewentualną naprawą są niewspółmierne do odszkodowania - dodaje.
    A jeśli pojawiłby się kupiec z grubymi portfelem?
    - Chyba kpisz - macha ręką Tomasz. - Przyjaciół się nie sprzedaje!
    De Soto w liczbach:
    560 centymetrów długości, 187 szerokości, 172 wysokości.
    silnik 6-cylindrowy, dolnozaworowy, 160 koni, 3800 cm sześc. pojemności.
    bak - 70 litrów
    Konkwistador de Soto
    Nazwa marki pochodzi od nazwiska hiszpańskiego konkwistadora - Hernando de Soto (1496-1542). Hernando był jednym z uczestników wyprawy Francisca Pizarra do Peru, podczas której podbito imperium Inków (1531 r.). W 1539 r. de Soto (już jako gubernator Kuby) zorganizował wielką wyprawę w celu podboju Florydy. W ciągu czterech lat 600-osobowa załoga (w skład której wchodzili żołnierze, duchowni i poszukiwacze skarbów) pokonała tysiące kilometrów. Wyprawa zakończyła się fiaskiem - nie udało się odnaleźć złota ani bogatych cywilizacji podobnych do meksykańskich i południowoamerykańskich. Zamiast tego konkwistadorzy nawiązali wrogie kontakty z licznymi plemionami indiańskimi. Hernando de Soto, wyczerpany trudami wędrówki, zmarł na żółtą febrę i został pochowany nad brzegiem Missisipi.


    Rybniczanie za obecnym prezydentem
    (Dziennik Zachodni, (alek) 2006.11.17)
    O tym, kto przez kolejne cztery lata będzie zasiadał w fotelu prezydenckim w Rybniku, rozstrzygnęło już pierwsze podejście.
    Do lokali wyborczych ruszył co trzeci mieszkaniec. A ponad połowa wyborców oddała swój głos na obecnego prezydenta, Adama Fudalego.
    Jeden krzyżyk spośród 20 542 postawionych przy nazwisku Adama Fudalego postawiła Irena Owcarzak. - Za kadencji obecnego prezydenta Rybnik zmienił się nie do poznania. Dlatego oddałam swój głos na niego, sprawdził się jako prezydent - uważa Irena Owcarzak.
    Podobnego zdania jest Krzysztof Zienkiewicz, który również skreślił starego prezydenta. - Gorzej z kandydatami na radnych. Zupełnie nie wiedziałem na kogo postawić. Na liście nie znalazłem osób, którym chciałbym powierzyć tą funkcję - mówił Krzysztof Zienkiewicz.
    Adam Fudali zdecydowanie odskoczył rywalom. Następny w kolejności Marek Krząkała (kandydat Platformy Obywatelskiej) zdobył 7559 głosów. - Myślę, że Marek Krząkała byłby dobrym prezydentem. Znam go osobiście, to bardzo uczciwy człowiek - uzasadniała swój wybór Iwona Gawlik, jedna z mieszkanek. Frekwencja wyborcza w Rybniku wyniosła dokładnie 36 procent. - Każdy, kto nie poszedł do lokalu wyborczego, sam sobie jest winien. Ten kto nie głosuje, nie powinien potem narzekać, że wszystko jest źle - przekonywał Władysław Szweda zaraz po wrzuceniu do urny swojej karty do głosowania.
    Jedni wygrali, inni walczą dalej
    Jasną sytuację co do najważniejszych stanowisk w miastach i gminach naszego powiatu mamy jedynie w Rybniku, Jejkowicach i Lyskach. W pozostałych miejscowościach mieszkańcy jeszcze raz wybiorą się do głosowania. Prezydentem Rybnika przez kolejne cztery lata będzie ponownie Adam Fudali f. W Jejkowicach po raz kolejny wójtem wybrany został Jan Jochem (OSP Jejkowice). W Lyskach władzę sprawował będzie przez następną kadencję dotychczasowy wójt, Grzegorz Gryt.
    W Czerwionce-Leszczynach o fotel burmistrza w drugiej turze zmierzą się Wiesław Janiszewski (Ruch Rozwoju Gmin Reg. Rybnickiego) i Leszek Salamon (Wspólnota Samorządowa Subregionu). W Świerklanach w drugiej turze walczyć będą o głosy wyborców dotychczasowy wójt Antoni Mrowiec (KWW na rzecz rozwoju Gminy Świerklany) oraz radny Stanisław Gembalczyk (Inicjatywa Obywatelska). W gminie Gaszowice również dotychczasowy wójt, Andrzej Kowalczyk, będzie próbował utrzymać się na stanowisku, walcząc w dogrywce z Janem Chentoszem.
    Kogo wybrali rybniczanie do Rady Miasta?
    Stanisław Stajer (NR)
    Romuald Niewelt (BSR)
    Michał Śmigielski (BSR)
    Jan Mura (BSR)
    Andrzej Oświecimski (BSR)
    Józef Piontek (BSR)
    Władysław Horabik (BSR)
    Henryk Ryszka (BSR)
    Józef Cyran (BSR)
    Ewa Ryszka (BSR)
    Kazimierz Salamon (BSR)
    Marek Krząkała (PO)
    Jacek Piecha (PO)
    Benedykt Kołodziejczyk (PO)
    Grzegorz Juzek (PO)
    Piotr Kuczera (PO)
    Bronisław Drabiniok (PO)
    Franciszek Kurpanik (PO)
    Jerzy Lazar (PiS)
    Waldemar Brzózka (PiS)
    Tadeusz Gruszka (PiS)
    Henryk Cebula (PiS)
    Andrzej Wojaczek (PiS)
    Stanisław Jaszczuk (PiS)


    Plaza nie daje spać!
    (Dziennik Zachodni, (ab) 2006.11.14)
    Mieszkańcy bloków przy ul. Dworek w Rybniku, gdzie powstaje potężny kompleks rekreacyjno-handlowy Plaza, znów spędzili wczoraj bezsenną noc.
    - Oka nie zmrużyłem. Na budowie, którą mam tuż za oknem, cały czas coś piłowali i szlifowali! - nie kryje złości 67-letni Michał Borek, który mieszka przy ulicy Dworek 5.
    Barbara Połcik mieszka na pierwszym piętrze tego samego bloku, twierdzi, że ostatnio robotnicy pracują przez całe noce, a nawet w niedziele. - W nocy obudził się wystraszony wnuk z płaczem. Co go obudziło? Oczywiście straszliwe piłowanie, jakie dochodziło z Plazy. Czy my już nie mamy prawa się wyspać? - biadoli kobieta.
    - Podobno w ogóle nie mieliśmy odczuwać, że ten hangar stoi tak blisko, z początku słyszałem, że miał mieć tylko dwa piętra i w ogóle wszystko miało być inaczej - załamuje ręce Borek.
    Janusz Latos, kierownik budowy z firmy Strabag nie kryje, że pracownicy jeszcze niejednokrotnie będą pracować w nocy. - Wymagają tego procesy technologiczne, nie możemy przerywać roboty w połowie - komentuje krótko Latos.
    Problemy do wiosny
    O problemach mieszkańców bloków sąsiadujących z budowanym parkiem rozrywki pisaliśmy już na łamach DZ kilkakrotnie. Lokatorzy budynków przy ul. Dworka 7 i 5 dzwonią na policję i straż miejską ze skargami na uciążliwe prowadzenie robót i zakłócanie ciszy nocnej. Ich interwencje niewiele jednak pomogły. Plaza miała być gotowa już w tym roku. Otwarcie parku rozrywki przesunięto jednak na wiosnę 2007.


    Ucztowały tylko VIP-y
    (Dziennik Zachodni, Aleksander Król 2006.11.14)
    Miasto za pośrednictwem spółki Hossa otworzyło kolejną restaurację. Na uroczystość otwarcia klubu Tak i Nie zaproszono całą rybnicką śmietankę. - Elita bawi się za nasze pieniądze. Skoro restauracja należy do miasta, na imprezę powinni zostać zaproszeni zwykli mieszkańcy - denerwuje się Antoni Pietruszek z Rybnika.
    Uroczystość w Tak i Nie otworzył występ kabaretu. Potem przy łagodnych jazzowych dźwiękach goście smakowali wykwintne dania. Niestety o tym, czy szczupak był dobry, czy nie, nie mogli przekonać się zwykli zjadacze chleba.
    Jarosław Sikora, prezes zarządu spółki Hossa twierdzi, że impreza w Tak i Nie była zwykłym wieczorkiem jazzowym.
    Prezes Hossy przyznaje, że w imprezie nie uczestniczyli zwykli mieszkańcy. - Zaproszenia wysyłaliśmy do klientów, którzy figurują w naszej bazie danych. Trudno, by na imprezie nie pojawiły się również osoby pracujące w urzędzie, skoro sto procent udziału w spółce ma urząd miasta - dodaje Sikora.
    Prezes spółki, która, jako miejska, utrzymuje się z pieniędzy podatników, nie jest już tak wylewny, gdy rozmowa schodzi na koszty. Ile kosztowała ta uroczystość? - pytamy. - To wewnętrzna sprawa spółki. Posiadamy własny kapitał, z którego rozliczamy się z właścicielem (urzędem miasta - red.) - mówi prezes Hossy. - Żeby wypromować jakiś towar, w tym przypadku restaurację, trzeba najpierw wydać trochę grosza - dodaje.
    Mieszkańcy nie mogą zrozumieć jeszcze jednej rzeczy. - Po co miastu restauracja i hotele? Czy samorząd nie powinien się zajmować remontami ulic, kanalizacji i tego typu sprawami? - pyta Antoni Pietruszek.
    Jarosław Sikora tłumaczy, że firma powstała po to, by przynosić zyski miastu. - Prowadzimy działalność hotelarsko-gastronomiczną. Wszelkie zyski w postaci dywidendy przekazujemy właścicielowi - mówi.
    Problem w tym, że Hossa obiecywanych zysków miastu nie przynosi. Wręcz przeciwnie, jest dotowana z budżetu. - W ubiegłym roku miasto wsparło spółkę Hossa kwotą 850 tys. zł w formie dopłaty do kapitału zapasowego. Dodatkowo, miasto wspomogło spółkę poprzez zakup i objęcie nowych udziałów w kwocie 1,83 mln zł w związku z prowadzoną modernizacją obiektów należących do spółki - mówi Krzysztof Jaroch, rzecznik rybnickiego magistratu. Jak zapewnia prezes Sikora, przejściowe kłopoty spółki już się skończyły.
    - Do końca maja trwał remont hotelu Olimpia, który prowadzimy, dlatego mieliśmy ograniczone możliwości zarobku. Klient oczekuje odpowiednich warunków, których nie mogliśmy zapewnić. Remont już się skończył i możemy prowadzić normalną działalność. Już widać efekty - pozyskujemy klientów i strategicznych partnerów. Z miesiąca na miesiąc jest coraz lepiej - przekonuje Sikora.


    Zdecydowali się podać Jelfę do sądu
    (Dziennik Zachodni, (jack) 2006.11.14)
    Przez czyjeś niedopatrzenie w spółce Jelfa moja żona mogła umrzeć. Nie zostawimy tak tej sprawy - powiedział nam wczoraj Edward Gembalczyk z Jejkowic, mąż kobiety, której 24 września podano feralną ampułkę leku corhydron. O pierwszym takim przypadku na Śląsku poinformowaliśmy w poniedziałek jako pierwsi. Wczoraj w domu poszkodowanej pojawiły się media z całej Polski.
    - Zdecydowaliśmy się podać firmę do sądu. Wystąpimy z pozwem cywilnym o odszkodowanie - wyjaśnił nam nam Edward Gembalczyk.
    Na razie Gembalczykowie zastanawiają się, ile zażądają od firmy farmaceutycznej, która jest odpowiedzialna za wyprodukowanie leku z domieszką substancji zwiotczającej mięśnie.
    Przypomnijmy, Renata Gembalczyk, od lat cierpiąca na alergię, 24 września po ataku choroby otrzymała w rybnickim pogotowiu podwójną dawkę tego leku. W domu straciła przytomność, ale dzięki błyskawicznej reakcji męża i syna, którzy natychmiast wezwali karetkę, kobieta przeżyła. - Czułam, że umieram - mówiła nam ze łzami w oczach Renata Gembalczyk.
    Jak się okazuje, takich przypadków w Polsce było więcej. Prokuratura w Pruszczu Gdańskim wystąpiła wczoraj o zbadanie ampułek po leku corhydron 100, użytego podczas reanimacji 56-letniego mężczyzny, który według opinii biegłych zmarł na skutek niewydolności krążeniowo-oddechowej. Mężczyzna zmarł 5 października.
    Tymczasem w Jelfie trwa kontrola. Wstępna inspekcja wykazała, że w firmie źle zabezpieczano kosze z ampułkami leków bez naklejonych etykietek, nie było też odpowiedniej segregacji wózków transportowych, zawierających różne leki. Kontrolerzy poinformowali wczoraj, że fiolki bez etykietek po okresie kwarantanny były składowane w bezpośrednim sąsiedztwie innych farmaceutyków, a to mogło grozić pomieszaniem specyfików.


    Fudali po raz trzeci
    (Gazeta Wyborcza, Przemysław Jedlecki, Józef Krzyk 2006.11.13)
    Podobnie jak cztery lata temu w Rybniku zwyciężył bezpartyjny Adam Fudali, którego poparło 52 proc. rybniczan. (...)
    Jan Olbrycht, były marszałek województwa i obecny poseł do Parlamentu Europejskiego mówi, że w niedzielnych wyborach liczyło się przede wszystkim to kto ma największe zaufanie wyborców i kto sensownie będzie potrafił zająć się swoim miastem czy gminą.
    - Wokół wyborów była bardzo silna partyjna propaganda, ale realia są inne. Ludzie zastanawiali się nad tym, kto w ich miastach zagwarantuje spokojne i rzeczowe rządzenie - uważa Olbrycht.
    Głosowanie rozpoczęło się o szóstej rano i trwało do godz. 20. (...)


    Auta poza centrum
    (Dziennik Zachodni, (km) 2006.11.10)
    Miasto planuje wybudowanie parkingu wielopoziomowego, gdzie w ciągu dnia pozostawialiby swoje samochody kierowcy przyjeżdżający do Rybnika, a wieczorem i w nocy służyłby on mieszkańcom jednego z rybnickich osiedli.
    - Bierzemy pod uwagę kilka możliwych lokalizacji. Jedną z nich jest teren obecnego skweru przy ul. Zebrzydowickiej, obok Domusu. Jednak w przypadku podjęcia decyzji o realizacji parkingu na tym terenie konieczne będzie wprowadzenie zmiany do planu zagospodarowania przestrzennego, a następnie przeprowadzenie przetargu - mówi Krzysztof Jaroch, rzecznik prasowy prezydenta Rybnika.
    Parking wielopoziomowy miałby zostać wybudowany w oparciu o tzw., partnerstwo publiczno-prywatne, co umożliwia obowiązująca już ustawa. Koszt budowy ponosiłaby prywatna firma, która następnie dzierżawiłaby parking do momentu, aż zwróciłyby jej się koszty inwestycji.
    - W chwili obecnej trudno o więcej szczegółowych informacji. Potwierdzam jednak, że trwają rozmowy z kilkoma potencjalnymi, zainteresowanymi inwestorami - dodaje tajemniczo Krzysztof Jaroch.


    Zaproszenia dla złodzieja
    (Dziennik Zachodni, (alek) 2006.11.10)
    Dariusz W. przez kilka miesięcy okradał mieszkania na terenie Rybnika i okolic. Chociaż 33-letni mężczyzna obrabował aż dziewięć domów, kradzież zgłosił tylko jeden z właścicieli. Pozostałe miejsca wskazał skruszony złodziej...
    Jak poinformowała nas wczoraj policja, mężczyzna został zatrzymany w mieszkaniu swojej znajomej w Pszowie.
    - Ponieważ mężczyzna nie potrafił sprecyzować, które mieszkania okradł przeprowadziliśmy wizję lokalną - tłumaczy nadkomisarz Aleksandra Nowara, rzecznik rybnickiej policji.
    Dariusz W. pokazywał zdumionym policjantom kolejne okradzione przez siebie mieszkania. Właściciele przyznawali, że zostali okradzeni dopiero wówczas, gdy policjanci pukali do ich drzwi.
    - Mieszkańcy nie zgłaszali kradzieży, ponieważ uważali, że sami są sobie winni, bowiem... nie zamykali drzwi do swoich mieszkań - tłumaczy Aleksandra Nowara. - Złodziej specjalnie się nie wysilał, brał pieniądze i kosztowności pozostawione na widoku i wychodził z mieszkania - relacjonuje nadkomisarz.
    - Podczas wizji przeprowadzonej z udziałem podejrzanego okazało się, że dla niektórych pokrzywdzonych nie była to wystarczająca nauczka. Ich domy znów były pootwierane. W jednym przypadku właściciele pozostawili nawet kluczyki w stacyjce audi - mówi nadkomisarz Aleksandra Nowara.
    33-latek często po kilka razy wracał pod ten sam adres, licząc na to, że drzwi znów będą otwarte. Gdy zastawał domowników w mieszkaniu, prosił ich o pieniądze lub jedzenie.
    - W sumie łupem 33-latka padło 7 tys. złotych - mówi Aleksandra Nowara.
    Sprawcy grozi kara pozbawienia wolności do 5 lat.


    Pod obserwacją i na podsłuchu
    (Dziennik Zachodni, Tomasz Siemieniec 2006.11.09)
    Sześć kamer i mikrofonów monitoruje Rynek, trzy patrzą na miasteczko uniwersyteckie, a reszta śledzi najważniejsze ulice centrum miasta. W sumie śródmieście jest uzbrojone w dwadzieścia jeden kamer.
    Ten rejon miasta jest oceniany przez policjantów jako pierwsza strefa zagrożenia. Właśnie w centrum najczęściej dochodzi do aktów wandalizmu. Chuligani dewastują ławki, kosze na śmieci, niszczą sprayami elewacje budynków. Dochodzi również do wielu kradzieży i bójek. - To pospolite przestępstwa, które jednak najbardziej dokuczają mieszkańcom. Mamy nadzieję, że kamery skutecznie odstraszą wszystkich chuliganów - mówi nadkomisarz Aleksandra Nowara, rzecznik prasowy rybnickiej policji.
    Większość zapytanych przez nas mieszkańców śródmieścia nie miała pojęcia o tym, że znajdują się już pod czujnym okiem kamer i mikrofonów.
    - Nie wiem, czy to dobry pomysł - zdziwił się Krzysztof Marciniec, rozglądając się dookoła. - To teraz nie można nawet brzydko mówić - śmieje się rybniczanin.
    - Używanie wulgaryzmów jest wykroczeniem karanym mandatem, ale mikrofony zostały zainstalowane do potrzeb imprez masowych odbywających się na Rynku, a nie po to, aby podsłuchiwać - uspokaja nadkom. Aleksandra Nowara.
    Marcin Cieślik, rybniczanin, który od kilku miesięcy mieszka w Londynie, uważa, że monitoring i owszem, jest potrzebny, ale nie w centrum miasta, gdzie na każdym kroku można spotkać patrol policji, czy straży miejskiej, lecz w dzielnicach.
    - Monitoring powinien być na Nowinach i na osiedlu Boguszowice, to tam ludzie boją się wychodzić po zmroku - mówi pan Marcin.
    Jak zapowiadają władze miasta, w przyszłości kamery znajdą się na osiedlu Nowiny, w Boguszowicach i w Chwałowicach. Kiedy? Tego nikt nie chciał powiedzieć.
    21 kamer i sześć mikrofonów wraz z wieloma monitorami i komputerami kosztowało miasto prawie 3 miliony złotych. Przy pulpicie sterowniczym, umieszczonym w komendzie rybnickiej policji, przez 24 godziny na dobę czuwać będą strażnicy miejscy. Kamery pozwalają sfilmować i nagrać każdy zakamarek, nawet w nocy. Nie będzie też problemu z identyfikacją sprawców.
    - To bardzo dobry sprzęt, kamery mają możliwość robienia bardzo wyraźnych zbliżeń. Można policzyć komuś drobne w dłoni - zachwala Rafał Jarmuż ze straży miejskiej. Oczywiście dwóch dyżurujących strażników nie jest w stanie kontrolować obrazów z 21 kamer.
    - Wybieramy te obrazy, na których coś się dzieje. Gdy zauważymy jakieś przestępstwo, natychmiast informujemy oficera dyżurnego policji. On podejmuje wszelkie działania - tłumaczy Jacek Misterkiewicz.
    Wszystkie obrazy są nagrywane na twardy dysk komputera. W każdej chwili można sięgnąć po nagranie z dowolnej kamery, nawet sprzed kilku tygodni.
    Gdzie są kamery?
    - Rynek - łącznie z mikrofonami, 6 kamer, teren Zespołu Szkół Wyższych przy ul Rudzkiej - 3 kamery,
    - Plac Kościelny, Plac Wolności, ul. Raciborska, ul. Sobieskiego, ul. Kościuszki, skrzyżowanie ulic Gliwickiej i Sobieskiego, ul. 3 Maja, ul. Chrobrego, skrzyżowanie ulic Mikołowskiej i Powstańców, ul. Korfantego, ul. Hallera, ul. Piłsudskiego - po jednej kamerze.


    Nie było nazwiska?
    (Dziennik Zachodni, (km) 2006.11.08)
    Nasz wczorajszy artykuł o billboardach wyborczych prezydenta Rybnika, Adama Fudalego, reklamującego się przy okazji promowania kanalizacji sanitarnej budowanej za unijne pieniądze, wywołał ogromne poruszenie wśród mieszkańców miasta.
    - Dlaczego mam płacić za kampanię prezydencką? To nieetyczne! - denerwował się Jan Czech.
    Takich telefonów było wczoraj wiele. Przypomnijmy, latem na drogach wylotowych miasta ustawiono 20 tablic. Prezydent Fudali przepraszał w nich mieszkańców za utrudnienia związane z budową kanalizacji. Tymczasem okazuje się, że to nie koniec sprawy. Dotarliśmy do dokumentów, z których jasno wynika, że w ostatniej chwili zmieniono treść billboardów. Pierwotny projekt nie zawierał bowiem imienia i nazwiska prezydenta. Biuro projektu ISPA, które zajmuje się budową kanalizacji w Rybniku, przygotowało projekt tablic o treści: Budowa systemu kanalizacji sanitarnej w Rybniku. Prezydent Rybnika przeprasza za utrudnienia w ruchu kołowym na terenie miasta z powodu prowadzonych na dużą skalę prac kanalizacyjnych i drogowych.
    W takiej formie projekt wyszedł z biura ISPA i został zatwierdzony przez wydział dróg. Stamtąd powędrował do wydziału promocji i informacji, po czym już przy drogach wylotowych z Rybnika stanęło 20 tablic z... imieniem i nazwiskiem prezydenta. Gdy w sierpniu rozmawialiśmy z prezydentem o tablicach, zdziwił się jedynie:
    - Rzeczywiście moje nazwisko jest tam aż tak widoczne?
    Natomiast Janusz Koper, pełnomocnik ds. realizacji projektu ISPA, na pytanie o zmianę treści tablic nie kryje zdumienia:
    - Skąd pani to ma? - pyta.
    I dodaje kategorycznie, że on nie zatwierdzał tej wersji tablic. - Gdybym ja to robił, może nie byłoby dziś problemów... - zastanawiał się głośno Janusz Koper.
    - Zarzut rzekomego sfałszowania tablic to absurd. Tablice zostały umieszczone przez konsorcjum prowadzące kampanię promocyjną na zlecenie miasta Rybnika, zgodnie z zawartą umową oraz zatwierdzonym projektem - mówi tymczasem Krzysztof Jaroch, rzecznik prasowy prezydenta Rybnika.


    Unia nie da ani grosza!
    (DDziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.11.08)
    Przez ponad dwa miesiące, mimo zdecydowanego sprzeciwu Ministerstwa Rozwoju Regionalnego i Ministerstwa Środowiska, prezydent Rybnika robił sobie kampanię wyborczą, bezprawnie używając unijnych symboli. Chodzi o olbrzymie, przydrożne napisy, w których prezydent informował o budowie kanalizacji.
    Jak udało nam się ustalić, Unia Europejska nie dołoży prezydentowi do tych tablic, więc zapadła decyzja, że zapłaci miasto, czyli wszyscy rybniczanie. Chodzi o tablice, ustawione w wakacje na drogach wylotowych z Rybnika. Przygotowanych zostało ich 20. Adam Fudali, jako prezydent Rybnika, przepraszał z nich mieszkańców za utrudnienia w ruchu, spowodowane budową kanalizacji.
    Od początku sprawa budziła ogromne kontrowersje. Mieszkańcy mówili, że to nic innego jak kampania wyborcza za pieniądze podatników. Jednak Adam Fudali tłumaczył, że to jeden z elementów wielkiej kampanii promującej inwestycję, do której miasto jest zobowiązane, bo korzysta ze środków unijnych. Ani słowem nikt w urzędzie nie wspomniał jednak, że trwa wymiana korespondencji z ministerstwami Rozwoju Regionalnego i Środowiska w tej sprawie. Ministerstwa nie podzielają bowiem stanowiska władz Rybnika w tej sprawie.
    Już jakiś czas temu wydaliśmy oficjalny komunikat, dotyczący tego typu praktyk. Rybnik to nie jest odosobniony przypadek. Nie zostaną przez nas uznane żadne wydatki na promocję, jeżeli będzie to równocześnie element promowania lub reklamowania konkretnych osób lub podmiotów gospodarczych - wyjaśnia wprost Monika Niewinowska, rzecznik prasowy Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. W praktyce oznacza to, że jeżeli miasto wyda pieniądze na tablice promujące Unię Europejską, a równocześnie reklamujące kandydata na prezydenta czy radnego, albo na artykuł prasowy z wizerunkiem takiej osoby, nie ma szans na ich zwrot ze środków unijnych.
    Ministerstwo dwa razy wysyłało do Rybnika pisma z żądaniem natychmiastowego usunięcia tablic! Ostatnie wpłynęło do urzędu 11 października, tablice zdjęte zostały dopiero w miniony piątek, 3 listopada. I to po to, żeby... zamalować na nich unijne symbole!
    Potem, jakby nigdy nic, mają wrócić na swoje miejsce. - Te tablice nie zostały jeszcze zapłacone, rachunek uregulowany zostanie nie ze środków unijnych, ale miejskich - powiedział wczoraj Krzysztof Jaroch, rzecznik prasowy prezydenta Rybnika. Tymczasem Janusz Koper, pełnomocnik ds. realizacji projektu w rybnickim urzędzie stwierdził w rozmowie z naszym dziennikarzem, że tablice już dawno zostały zapłacone, właśnie z miejskich pieniędzy. I że miasto nie będzie występowało do Unii Europejskiej o ich zwrot.
    - Nie doszukiwałbym się tutaj afery politycznej. Pierwotny zamiar był taki, żeby poinformować osoby wjeżdżające do miasta, że trwają prace przy budowie kanalizacji i związane z tym utrudnienia w ruchu - mówi Janusz Koper.
    Wydadzą 218 tysięcy euro!
    Umowa na kampanię promocyjną projektu budowy kanalizacji w Rybniku podpisana została 12 kwietnia b.r. Na promocję, do końca przyszłego roku miasto wydać ma prawie 218 tys. euro brutto. W ramach promocji do tej pory zorganizowany został festyn, którego gwiazdą był zespół Łzy, nakręcono film promocyjny z Arturem Barcisiem w roli głównej. Obok niego w filmie występują także czołowe postaci rybnickiej sceny politycznej, m.in. prezydent miasta i jego zastępcy, obecnie kandydaci na radnych. Film pokazywany był niedawno, a więc w trakcie trwania kampanii wyborczej, w TVP3.


    E-bilety od dzisiaj
    (Dziennik Zachodni, (km) 2006.11.08)
    Od dziś można odbierać w Rybniku pierwsze e-bilety na okaziciela, czyli takie, na których nie zostały zamieszczone dane osobowe i zdjęcie właściciela.
    Jeszcze w tym roku rybniczanie będą się posługiwali takimi e-biletami, płacąc za przejazdy autobusami komunikacji miejskiej, a w przyszłości będą one służyły także do płacenia za parkingi, wejście na basen czy do teatru. E-bilety na okaziciela zaczną obowiązywać w drugiej połowie listopada, wtedy też stracą ważność jednorazowe bilety papierowe kupowane dotychczas np. w kioskach. Dodatkową zaletą tego typu e-biletów jest to, że nie trzeba składać żadnych wniosków, wystarczy je odebrać w jednym z wyznaczonych punktów, np. w urzędzie miasta albo w siedzibie Zarządu Transportu Zbiorowego. Przy odbiorze karta ta jest doładowana kwotą 8 zł, tyle trzeba więc będzie za nią zapłacić. Wydawane są już też pierwsze imienne e-bilety,
    ze zdjęciem właściciela. Zainteresowanie nimi jest bardzo duże. Na koniec października złożonych zostało ponad 6 tys. wniosków za pośrednictwem rybnickich szkół, a ponad 2 tys. wniosków poprzez magistrat. Do końca roku będą także jeszcze obowiązywać, papierowe bilety miesięczne.


    Uratujcie ten zabytek!
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.11.03)
    Cudo, perełka, unikat, rzecz niebywała - tak o zabytkowej kopalni Ignacy mówią fachowcy z Polski i zza granicy. Chcą wpisać obiekt na listę światowego dziedzictwa Unesco i oferują wszelką możliwą pomoc. Problem w tym, że... miasto nie jest sprawą zainteresowane.
    Serce mnie boli, gdy patrzę, co się teraz dzieje z kopalnią. Przez 15 lat pracowałem tu jako przodowy brygady remontowej szybu Głowacki. Teraz też zaglądam tu często i widzę, jak się wszystko sypie. Myślę, że wpisanie na listę Unesco to szansa na uratowanie tego zabytku - mówi Jerzy Herman, mieszkaniec Niewiadomia.
    Szansa na wpis
    - Od wielu lat zajmuję się zabytkami techniki, znam kopalnię Ignacy. Uważam, że to niezwykłe miejsce. Dlatego gdy na przełomie lipca i sierpnia w Krakowie spotkała się międzynarodowa grupa profesorów z Polski, Irlandii, Niemiec i Wielkiej Brytanii, postanowiłem pokazać im ten zabytek - wyjaśnia nam dr Piotr Gerber z Politechniki Wrocławskiej. Profesorowie spotkali się co prawda w Polsce, by pracować nad naukowym projektem unijnym, ale chętnie pojechali do Rybnika.
    To, co zobaczyli, zmobilizowało ich do działania. Poprosili o spotkanie z władzami miasta, by porozmawiać o możliwości wpisania kopalni Ignacy na listę Unesco.
    Wiceprezydent nie pamięta?
    - Prezydent nie miał dla nas czasu, spotkaliśmy się z wiceprezydentem Józefem Cyranem. Przekazaliśmy nasze stanowisko, zaoferowaliśmy wszelką możliwą pomoc. Wiceprezydent wysłuchał nas, podziękował za zainteresowanie i tyle... Dał do zrozumienia, że władze miasta dobrze wiedzą, co mają robić, a los kopalni jest już w zasadzie przesądzony - mówi z żalem w głosie dr Gerber.
    Przekonuje, że choć droga do wpisania obiektu na listę nie jest prosta, warto podjąć trud. Wiązałoby się to oczywiście z faktem, że kopalnia musiałaby pozostać czynna, tymczasem w planach jest jej rychłe zasypanie. Ocaleć mają jedynie obiekty na powierzchni i zabytkowe maszyny parowe. Już jednak nie będą działały.
    - Martwych maszyn mamy w kraju i na świecie mnóstwo. Chodzi o to, by zachowany został cały unikalny zespół kopalni Ignacy, w tym szyby i działające maszyny parowe. To przecież mogłaby być absolutnie płatna atrakcja turystyczna, jak najbardziej opłacalna z ekonomicznego punktu widzenia! To przecież unikat. Nie wiem gdzie można by znaleźć drugi taki, może gdzieś w Boliwii - mówi dr Gerber.
    - Nie znamy pomysłu, aby wpisać kopalnię zabytkową Ignacy na listę światowego dziedzictwa Unesco. Józef Cyran nie spotykał się z nikim w tej sprawie, a tym bardziej z ludźmi z międzynarodowej komisji, gotowymi przeprowadzić procedurę przyjęcia zabytku na listę światowego dziedzictwa Unesco - mówi nam niespodziewanie Krzysztof Jaroch, rzecznik prasowy prezydenta miasta.
    Mamy zdjęcia...
    Dr Gerber nie kryje zdumienia: - Przecież ja mam nawet zdjęcia z tego spotkania, na których jest pan wiceprezydent - mówi zmieszany. Krzysztof Jaroch po raz kolejny przypomina natomiast, jak droga byłaby dla miasta kopalnia Ignacy, gdyby została przekształcona w zespół zabytkowy. Od lat walczy o to uparcie Stowarzyszenie Zabytkowej Kopalni Ignacy. Jak do tej pory działaczom udało się i tak sporo osiągnąć, kopalnia wpisana została do rejestru zabytków, co uratowało ją przed zagładą. - Przekształcenie zabytków w zespół kulturalno-oświatowy, nawet przy założeniu starania się o środki z budżetu Unii Europejskiej, wymaga wydatkowania pieniędzy własnych, a tych nie mamy zbyt wiele. W budżecie miasta nie przewiduje się wydatkowania środków na utrzymanie zabytkowej kopalni Ignacy - kwituje Krzysztof Jaroch. Tak więc kopalnia popada w coraz większą ruinę. Wyburzone zostały ostatnio obiekty zdewastowane, grożące zawaleniem. Przy okazji wyburzony został też budynek starej łaźni, bo nie był zabytkiem. Jedyne, co ma widoki na uratowanie, to wieża ciśnień, która ma być przekształcona w wieżę widokową. Właśnie wyłoniono w przetargu wykonawcę.
    - Kopalnia prowadzi likwidację szybu Kościuszko. Po zasypaniu szybu zabezpieczy zabytkowe obiekty tego szybu przed dewastacją i będzie się starała przekazać je miastu. W następnej kolejności likwidowany będzie szyb Głowacki - kończy rozmowę Krzysztof Jaroch.
    Lista Unesco - problem czy szansa?
    Wpisanie obiektu na światową listę dziedzictwa Unesco wiąże się z długotrwałą procedurą i wydatkami. Sprawa trwa minimum dwa lata. Jak wyjaśnia dr Piotr Gerber, najpierw należałoby przygotować naukowe opracowanie, nie tylko na temat kopalni Ignacy, ale na temat tradycji górniczych w regionie. Pokazać ponadlokalność tego miejsca. Warunkiem jest też, by obiekt nadal działał. Jeżeli więc szyby kopalniane zostaną zasypane i maszyny parowe przestaną działać, ubieganie się o wpis na listę Unesco nie ma sensu. Poza tym same maszyny to za mało, należałoby jeszcze opracować i przygotować dodatkowe eksponaty i atrakcje. Dr Gerber przypomina, że każdy obiekt wpisany na listę Unesco przynosi olbrzymie dochody z turystyki. Jakie miejsca w Polsce są na liście Unesco? Między innymi stare miasta w Krakowie, Warszawie, Zamościu, czy zabytkowa kopalnia soli w Wieliczce.


    Znów pomagają dzieciom
    (Dziennik Zachodni, (sonia) 2006.11.03)
    Bezpłatne kolonie dla dzieci w kraju i za granicą, opłacone kursy językowe dla zdolnych uczniów, kilogramy odzieży i dziesiątki bezpłatnych lekarstw - tak w jednym zdaniu można podsumować kolejny sezon działalności rybnickiego oddziału Polskiego Związku Katolicko-Społecznego. Kilka dni temu odbyła się specjalna uroczystość, podczas której PZKS mógł pochwalić się swoimi osiągnięciami. Organizacja pomaga rodzinom wielodzietnym i ubogim z Rybnika i okolicy. Za pieniądze zebrane podczas tegorocznej loterii fantowej i te uzyskane od sponsorów, ponad dwudziestoosobowa grupa dzieci wybrała się do Rycerki, niedaleko Żywca, na dwutygodniowe kolonie językowe, druga część spędziła trzy tygodnie w Holandii, poznając kulturę i obyczaje tego kraju.
    Dzieci nie mieszkały w hotelu, tylko w domach holenderskich rodzin. Wróciły bardzo zadowolone. Organizacji zostało jeszcze po wakacjach trochę pieniędzy, przeznaczone zostały na opłacenie kursów językowych czterem zdolnym dzieciom, których rodziców nie stać na taką inwestycję.


    Rybnik nie dba o swoje zabytki!
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.11.03)
    Dawna szkoła muzyczna przy ul. Piłsudskiego nieodwołalnie odchodzi w przeszłość. Lada chwila budynek zrównany zostanie z ziemią, a na jego miejscu stanie supernowoczesny, cztery razy większy budynek sądu okręgowego!
    Rybnik wygrał pod tym względem rywalizację z innymi miastami. Straci na tym m.in. Wodzisław, gdzie do tej pory znajdował się wydział zamiejscowy Sądu Okręgowego w Gliwicach. Po skończeniu nowej inwestycji, wszystkie oddziały przeniesione zostaną do Rybnika.
    Dla mieszkańców miasta, a także regionu oznacza to, że wiele spraw będzie można załatwiać na miejscu, zamiast jeździć do Gliwic czy do Katowic.
    W Rybniku będzie można załatwić np. zaświadczenie o niekaralności, czy wpis do Krajowego Rejestru Sądowego. - Dlaczego Rybnik? Konkurencja była duża, przyznaję. Ale Rybnik miał zawsze uzasadnione ambicje i aspiracje bycia centrum południowej części województwa. Na razie powstanie tu pełnowymiarowy ośrodek zamiejscowy Sądu Okręgowego w Gliwicach z perspektywą utworzenia samodzielnego sądu okręgowego - mówi Piotr Wójtowicz, prezes Sądu Okręgowego w Gliwicach, który przyjechał w ubiegłym tygodniu, by podpisać porozumienie z miastem w sprawie budowy.
    Inwestycja miała się rozpocząć już dawno, ale początkowo były problemy z lokalizacją. Miasto zaproponowało bowiem teren w centrum, blisko urzędu, przy ul. 3 Maja. Okazało się jednak, że teren jest zdecydowanie za mały.
    - Przede wszystkim brakowało tam miejsca na parking. A w dzisiejszych czasach nie można budować sądu, nie planując parkingu. Trzeba było więc poszukać nowej lokalizacji - tłumaczy Stanisław Malec, dyrektor Sądu Okręgowego w Gliwicach.
    Przy sądzie będzie więc 46 miejsc parkingowych, a kolejne udostępnione zostaną przy planowanej nowej inwestycji, w miejscu obecnego dworca PKS.
    Obecnie gotowa jest już pełna dokumentacja, zabezpieczone zostały pieniądze na budowę sądu. Większość, bo prawie 26 mln złotych, wyłoży Sąd Okręgowy w Gliwicach, 3,2 mln to wkład miasta.
    Miasto zobowiązało się też wyburzyć zrujnowany budynek szkoły muzycznej, wyciąć i przesadzić drzewa oraz doprowadzić wszelkie potrzebne media. Wtedy plac budowy ma przejąć sąd. W praktyce jednak takiego przejęcia nie będzie, bowiem na prośbę sądu miasto będzie inwestorem zastępczym i poprowadzi budowę aż do końca.
    - Chcemy rozpocząć jak najszybciej. Jeżeli uda się pozytywnie rozstrzygnąć pierwszy przetarg, to prace ruszą w drugim kwartale przyszłego roku. Co prawda, inwestycja zaplanowana została na lata 2007-2010, ale z doświadczenia wiemy, że bez problemu można ją wykonać w krótszym czasie, 12-14 miesięcy - dodaje Stanisław Malec.
    Nowoczesny i skomputeryzowany
    Sąd zostanie wyposażony w najnowocześniejsze urządzenia i zabezpieczenia. Całość będzie monitorowana. Będzie w nim duża, 150-metrowa sala karna, z pełnym zabezpieczeniem i szybami kuloodpornymi. Dla konwoju prowadzącego oskarżonego będzie oddzielne wejście. Wyznaczone zostaną też strefy dla sędziów, bez możliwości dojścia do nich osób postronnych.
    W nowym sądzie będzie pełna komputeryzacja. Działał będzie tzw. system wspomagania organizacji rozpraw, dzięki któremu na dużym ekranie wyświetlane będą na bieżąco informacje, w której sali odbywają się rozprawy, czy nastąpiły jakieś opóźnienia albo zmiany. Zainteresowani będą mogli śledzić te informacje, siedząc np. w sądowym bufecie.
    Innym trochę żal...
    O budowę siedziby oddziału zamiejscowego Sądu Okręgowego w Gliwicach starało się kilka miast, m.in. Racibórz i Wodzisław. - Wodzisławiem rządzi mój kolega ze studiów, który usiłował mnie przekonać, że to właśnie tam powinien powstać sąd okręgowy. Argumentował, że Rybnik był kiedyś osadą służebną wobec miasta Wodzisław... - mówił podczas podpisania umowy Piotr Wójtowicz, prezes Sądu Okręgowego w Gliwicach.


    Dlaczego doszło do tragedii?
    (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.11.02)
    Dzisiaj mamy poznać przyczyny przedwczorajszego wypadku, w którym autobus komunikacji miejskiej uderzył w fiata pandę. Do tragicznego zdarzenia doszło we wtorek rano, przy ul Energetyków. Z samochodu zostały szczątki, a kierowca w stanie krytycznym trafił do szpitala. To 31-letni mieszkaniec Rybnika. Żadnemu z pasażerów autobusu nic się nie stało.
    Autobus linii nr 3 Zarządu Transportu Zbiorowego w Rybniku kilka minut po godz. 8. jechał od szpitala w kierunku ronda przy ul. Brudnioka. W połowie drogi z nieustalonych przyczyn zjechał nagle na lewy pas ruchu. - Kierowca był trzeźwy. Tłumaczył, że autobus miał awarię układu hamulcowego. Z tego powodu nie mógł odblokować hamulca i zapanować nad pojazdem - tłumaczy nadkom. Aleksandra Nowara, rzecznik prasowy KMP w Rybniku. Autobus zderzył się z nim czołowo, praktycznie kasując samochód. Przez dwie godziny cała ulica zamknięta była dla ruchu.



      <- wstecz
    REKLAMA
    Radio Express

    Zobacz Śląsk!

    Facebook Rybnik

    do góry  

    rybnik© Copyright by Rybnicki Team 03-19