Śląscy autonomiści w bibliotece (www.raslaska.org, 2006.10.31)
Ruch Autonomii Śląska zaprasza na spotkanie w dniu 3 listopada w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Rybniku (obok Teatru Ziemi Rybnickiej) pod hasłem Autonomia to rozwój. W programie jest wystąpienie przewodniczącego RAŚ, dr Jerzego Gorzelika pt. Czy autonomia jest potrzebna?. Początek o godzinie 17.00. Wstęp bezpłatny.
Rybnik przygotowuje konkurs na stanowisko rzecznika praw konsumenta - ogłosiły władze miasta. Funkcję tę pełni obecnie Kazimiera Lalik, która na co dzień urzęduje w jastrzębskim magistracie. Do Rybnika przyjeżdża jedynie na dyżury dwa razy w miesiącu. Przyjmuje w każdą drugą i czwartą środę miesiąca od 10. do 14. w budynku rybnickiego starostwa.
Pożyczali, nie oddawali (Dziennik Zachodni, (jack) 2006.10.30)
Policja wraz z prokuraturą próbują ustalić miejsce pobytu Elżbiety i Janusza Kurkowskich, mieszkańców ulicy Śląskiej w Rybniku.
- Są podejrzani o wyłudzenia licznych kredytów i fałszowanie dokumentów. Grozi im do 8 lat więzienia - wyjaśnia nadkomisarz Aleksandra Nowara, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rybniku.
Jak informują policjanci, para oszustów już w 2001 roku została skazana za podobne przestępstwa na półtora roku w zawieszeniu. Potem wrócili jednak do procederu. - Wyłudzali po 3,5,6 tysięcy złotych w kilkunastu instytucjach i bankach. Na zakup ratalny mebli, sprzętu AGD, RTV itp. Potem nie oddawali pieniędzy i zapadali się pod ziemię - wyjaśnia Nowara.
Naciągacze podrabiali dokumenty, świadczące o ich rzekomym zatrudnieniu w różnych rybnickich firmach. Policja od dłuższego czasu nie mogła namierzyć sprawców, dlatego wystosowano za nimi list gończy. Funkcjonariusze podejrzewają, że sprawcy przebywają za granicą.
Poszukiwani Wszelkie informacje mogące przyczynić się do ustalenia miejsca pobytu i poszukiwanych prosimy kierować do Grupy ds. Poszukiwań i Identyfikacji Osób Komendy Miejskiej Policji w Rybniku, tel. 032/4295287 (0324295200 centrala i oficer dyżurny) lub pod bezpłatnymi numerami w całym kraju: 997, 112.
Robotnik przysypany ziemią i gruzem (Dziennik Zachodni, (toms) 2006.10.30)
Do wypadku doszło podczas prac budowlanych na terenie Szpitala dla Psychicznie i Nerwowo Chorych w Rybniku. Strażacy przez dwie godziny odkopywali robotnika, który trafił do szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Przyczyny wypadku wyjaśnia policja i inspektorzy nadzoru budowlanego.
Ekstraliga nie dla RKM-u (Gazeta Wyborcza, lb 2006.10.25)
Działacze rybnickiego klubu przez cały sezon wierzyli, że dzięki poszerzeniu ekstraligi zespół się w niej utrzyma. Jest już jednak przesądzone, że w 2007 roku Rekiny będą jeździć na zapleczu elity.
Żużlowcy RKM w meczu wyjazdowym z Polonią BydgoszczRKM zajął w tym sezonie ostatnie miejsce w rozgrywkach, wygrywając tylko jedno spotkanie. Większość prezesów klubów na niedawnym spotkaniu z Główną Komisją Sportu Żużlowego była za powiększeniem rozgrywek do dziesięciu zespołów.
Ryszard Kowalski, prezes spółki Ekstraliga Żużlowa, która od listopada ma przejąć rozgrywki: - W tym roku na pewno nie dojdzie do poszerzenia ligi. Nie można przecież zmieniać reguł gry po zakończeniu sezonu. Poza tym udziałowcy w ogóle nie złożyli takiego wniosku. Powiększenie ligi jest bardziej realne w 2008 roku.
RKM jest jednym z udziałowców spółki, ale dzisiaj ich akcje - warte 33 tys. zł - odkupi beniaminek, ZKŻ Zielona Góra. Kluby ekstraligi do 31 października mają być przekształcone w sportowe spółki akcyjne. Rybniczanie będą w I lidze, wkrótce także utworzą taką spółkę.
- Żałuję, że nie będziemy jeździć w ekstralidze. Jestem rozczarowany postawą naszych zawodników, którzy na początku roku zgodzili się na jazdę w elicie, a teraz całą winę za niepowodzenia zwalają na działaczy - mówi członek klubu Piotr Wilaszek. - Miasto Rybnik zasłużyło na ekstraligę. Niestety, zawodnicy pokazali, że nie stać ich na rywalizację z najlepszymi. Dla naszych żużlowców to lepiej, że startujemy w niższej lidze - nie ma wątpliwości trener Mirosław Korbel.
Wszyscy żużlowcy, którzy jeździli w tym sezonie - poza Chrisem Harrisem - mają ważne kontrakty z klubem. Harris wystartuje w 2007 roku w Grand Prix, a w tym roku żużlowcy z GP nie mogli jeździć w I lidze. - Istnieje jednak szansa, że przepis ten ulegnie zmianie - zdradza prezes Aleksander Szołtysek. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Anglik ma dzisiaj podpisać nowy kontrakt z klubem.
Jest nowy hostel (Dziennik Zachodni, (km) 2006.10.27)
Oddano do użytku Środowiskowy Dom Samopomocy dla Osób z Upośledzeniem Umysłowym wraz z hostelem oraz filią Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Rybniku. Mieszczą się one przy ul. Karłowicza, gdzie wcześniej istniał zespół szkół zawodowych. W ramach modernizacji wymieniono okna i drzwi, instalację elektryczną, ocieplono dach, centralne ogrzewanie. Poradnia psychologiczno-pedagogiczna wyposażona została w nowe meble i sprzęt terapeutyczny.
Zmodernizowany został też budynek Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, gdzie m.in. ocieplono ściany, zmieniono system ogrzewania, dostosowano także łazienki do potrzeb osób niepełnosprawnych.
Przed dniem Wszystkich Świętych (Dziennik Zachodni, (km) 2006.10.27)
Już za kilka dni odwiedzimy cmentarze, by w dniu Wszystkich Świętych pomodlić się przy grobach naszych bliskich, wspomnieć ich ciepło.
To szczególny czas - wyciszenia i zadumy. Choć czuje się już tę atmosferę, to wciąż jeszcze trwa przedświąteczna bieganina. Jeszcze kupujemy znicze, kwiaty i wieńce, porządkujemy groby bliskich. Denerwujemy się, że korki na ulicach i że złodzieje nie uszanują żadnej świętości.
- Na rybnickim cmentarzu kradzieże zdarzają się notorycznie, nie tylko w okresie Wszystkich Świętych. Zwykle złodzieje wynoszą kwiaty, to bardzo przykre. Słyszałam, że na niektórych cmentarzach to zatrudnili nawet firmy ochroniarskie - mówi Krystyna Strzelczyk z Rybnika. Na Wszystkich Świętych pojedzie też na cmentarze do Leszczyn i do Wodzisławia, bo tam spoczywają jej bliscy.
Jan Kuźnik wraz z rodziną wyjeżdża na Wszystkich Świętych aż pod Warszawę, by zapalić znicz na grobie swoich rodziców. - To dla całej mojej rodziny bardzo szczególny czas. Moje dzieci bardzo ciepło wspominają dziadków, którzy odeszli kilka lat temu. Nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy nie pojechać na ich grób - mówi Jan Kuźnik.
Zmiany w organizacji ruchu
W związku ze wzmożonym ruchem drogowym na terenie Rybnika, w okresie od 30 października do 2 listopada, zostaną wprowadzone następujące zmiany organizacji ruchu w okolicy cmentarzy:
Cmentarz Komunalny: - ul. Janiego - zakaz postoju na całej długości. - ul. Gliwicka - zakaz zatrzymywania się po obu stronach drogi na odcinku od ronda do skrzyżowania z ul. Wielopolską. - ul. Rudzka - zakaz zatrzymywania się po lewej stronie na odcinku od skrzyżowania z ul. Kotucza do skrzyżowania z ul. Janiego, po prawej stronie od skrzyżowania z ul. Kotucza do wjazdu do domu pogrzebowego. - ul. Kotucza - zakaz zatrzymywania się po obu stronach drogi na odcinku od ronda Kotucza - Budowlanych - Dworek, do ronda Gliwicka - Kotucza - Wyzwolenia. - Dla pozostałych uczestników ruchu pozostawiono do dyspozycji parkingi przy ulicach: Rudzkiej (naprzeciw Spółdzielni Łączności), Gliwickiej (przy kąpielisku Ruda), Brudnioka i Janiego. - Parkingi przy głównym wejściu na cmentarz i przy domu pogrzebowym przeznaczone będą dla osób mających trudności w poruszaniu się (posiadaczy obowiązujących kart parkingowych). - Dla osób korzystających z parkingów przy ul. Gliwickiej i Janiego wejście na cmentarz od ul. Jaskółczej.
Cmentarz w Rybniku - Niedobczycach: - Wprowadzenie ruchu jednokierunkowego - wjazd na parkingi przy cmentarzu ul. Cienistą od ul. Wołodyjowskiego - wyjazd na ul. B. Krzywoustego. - Ul. Wołodyjowskiego - zakaz zatrzymywania się na odcinku od skrzyżowania z ul. Leszczyńskiego do ronda.
Cmentarz w Rybniku - Boguszowicach Starych: - Wprowadzenie ruchu jednokierunkowego na ul. Jemiołowej.
Uczniowie uciekali przed policją (Dziennik Zachodni, (jack) 2006.10.26)
Sceny jak z sensacyjnego filmu rozegrały się wczoraj na ulicach Rybnika! Przez pół miasta policyjne radiowozy ścigały rozpędzonego voklswagena passata, którego kierowca spowodował wypadek przy ul. Zebrzydowickiej.
- Zderzył się tam z oplem vectrą, a potem odjechał z piskiem opon. O tym fakcie powiadomił nas poszkodowany kierowca opla - mówi nadkomisarz Aleksandra Nowara, rzecznik rybnickiej policji.
W pościg za poszkodowanym ruszyło natychmiast kilka radiowozów. Sprawca kolizji uciekał Zebrzydowicką, Energetyków, gdzie na skrzyżowaniu z ulicą Rudzką zderzył się ze ścigającym go radiowozem.
To jednak również go nie zatrzymało. Odjechał w kierunku ulicy Gliwickiej, następnie skręcił w ulicę Wielopolską, gdzie stracił panowanie nad pojazdem, wjechał do lasu i uderzył w drzewo - relacjonuje Nowara.
Z samochodu wyskoczyło trzech młodych mężczyzn, którzy pobiegli do lasu. Jednego z nich policjanci zatrzymali po krótkim pościgu, natomiast pozostali dwaj zdołali uciec. Dwie godziny później obaj byli już na komendzie. Jednego przyprowadzili rodzice, a drugiego zatrzymali policjanci. Sprawcy są mieszkańcami Rybnika w wieku 17-18 lat, to uczniowie Zespołu Szkół Mechanicznych w Rybniku.
Szef uczy sprzątać pracowników (Gazeta Wyborcza, Małgorzata Goślińska 2006.10.24)
Pracownicy firmy produkującej części samochodowe czyszczą ubikacje. - Znalazło się kilku opornych, ale nie ma przymusu - mówi szef. Oporni: - Szef grozi zwolnieniem.
Tenneco w Rybniku produkuje układy wydechowe. Dyżury w ubikacji weszły dwa miesiące temu. Dotyczą wszystkich zatrudnionych mężczyzn, bez względu na stanowisko. - Na pierwszy ogień poszli kierownicy, potem mistrzowie, ja będę sprzątał na końcu - mówi Henryk Michalik, szef fabryki.
Każdy przez tydzień szoruje po zmianie muszle klozetowe, pisuary, umywalki oraz podłogę. Teraz przyszła kolej na brygadzistów. Zaczęli się wyłamywać. - Ja bym się zgodził, gdyby to było w godzinach pracy. A tak: na drugiej zmianie kończę o godz. 22, sprzątanie zabiera godzinę, jak nie więcej, i w domu jestem po północy - mówi pierwszy.
- Nie będę sprzątał, nawet jak mnie zwolnią. To uwłacza mojej godności - dodaje drugi.
- Znalazło się kilku opornych - przyznaje szef.
- Źle na takich patrzymy: ja mogę sprzątać, a ty co, lepszy? To mobilizuje - mówi Mirosław Mrozek, kierownik działu produkcji.
Trzeci oporny: - Gdy odmówiłem sprzątania, wylądowałem na dywaniku u kierownika Mrozka. Powiedziałem mu, że tego nie ma w moich obowiązkach. Kazał mi się zgłosić do szefa.
- Nie stosujemy przymusu, nie będę za to wyrzucał z pracy - zapewnia szef.
Twierdzi, że dyżury zostały uzgodnione i są jednorazowe. Powodem były incydenty w męskich ubikacjach. - Płakałyśmy - opowiadają sprzątaczki. - Pracownicy nie spuszczali wody, zapychali klopy, załatwiali się na sedes albo obok, mazali tym po ścianach. Dzień w dzień, od jesieni zeszłego roku.
- Jak ma być czysto, skoro na całą fabrykę są tylko dwie sprzątaczki? - pytają oporni.
Ale Michalik podejrzewa, że ma w załodze brudasów: - Nie dało się ich wykryć. Co mieliśmy zrobić? Ustawić strażnika, który by za każdym chodził? Zamontować kamery? Wielokrotnie o tym rozmawialiśmy. Nie skutkowało.
Michał Karpeta, dyrektor działu produkcji: - Nie możemy sobie na coś takiego pozwolić. Jesteśmy dużą, międzynarodową firmą, odwiedzają nas goście z zagranicy.
Piotr Ziętek, kierownik utrzymania ruchu: - Spotkaliśmy się w małym gronie od mistrzów w górę, zrobiliśmy burzę mózgów. Ktoś zaproponował dyżury. Wszyscy się zgodziliśmy.
Marek Cieślik, mistrz działu produkcji: - Jak ktoś raz posprząta, to będzie bardziej dbał i zwróci uwagę drugiemu, żeby szanował. Już się koledzy upominają: nie wchodź, podłoga świeżo zmyta, poczekaj, aż wyschnie. Jest zaangażowanie.
Sprzątaczki są szczęśliwe: - Efekty widać było po trzech tygodniach. Nauka nie idzie w las, incydenty zdarzają się rzadko.
Michalik we wtorek zwołał dla nas załogę, żeby potwierdziła jego słowa. Zatrudnia 500 ludzi, do sali przyszło ze 30. Kierownicy, mistrzowie, brygadziści. Szef wyszedł, zostawiając dyrektora Karpetę. Odezwali się: Mrozek, Ziętek i Cieślik. Reszta milczała, uśmiechając się pod nosem.
- Nie spotkaliśmy pracownika, który by się cieszył z dyżurów - biją się w piersi oporni. - Ale nikt się nie odezwie głośno. Wszyscy na widok szefa mają narobione w galotach. Sprzątają ze strachu.
O Michaliku mówią: pracowity. W biurze pojawia się przed siódmą, wychodzi późnym wieczorem. Potrafi zakasać rękawy. - Żeby nam pokazać, jak się pracuje. Traktuje nas jak hołotę. Kiedyś można było z nim pogadać. Teraz zaczyna na wesoło, a potem zaciska zęby i leci ostro. On sobie nie życzy srania na deskę, ma być posprzątane. Jak się komuś nie podoba, to może pakować manele, bo on nie potrzebuje ludzi, którzy nie chcą wykonywać jego poleceń. Groził zwolnieniem.
- Ci, co w domu dbali o czystość, zadbają w pracy - powiedział nam Michalik.
Pracownikom, według opornych, miał powiedzieć: - Jak was w domu nie wychowali, to Michalik was nauczy, jak się sprząta.
Policjanci z Rybnika zatrzymali drugiego z chuliganów, który w niedzielę, w rejonie ul. 1 Maja, razem z kompanem dotkliwie pobił dwóch mieszkańców Łyszkowic. Pierwszego ze sprawców napadu zatrzymano już kilka godzin po zdarzeniu. Przypomnijmy, w niedzielę w barze przy ul. Kupieckiej doszło do kłótni pomiędzy dwoma mieszkańcami Rybnika i kierowcami tirów z Łyszkowic. Mężczyźni, czekający na załadunek swoich samochodów, nie chcąc prowokować agresywnych rybniczan, opuścili bar. Napastnicy wybiegli za nimi na ulicę. Sprawcy rozboju staną przed sądem, który ma zadecydować o ich tymczasowym aresztowaniu.
Mieszkańcy zapowiadają blokadę (Dziennik Zachodni, Mirosława Książek 21.10.2006)
Kierowcy przejeżdżający ulicą Pojdy w Książenicach, biegnącą z Rybnika do Knurowa, 1 listopada mogą się na środku drogi natknąć na szlaban. Blokadę zamierza ustawić Maksymilian Szala, właściciel działki, przez którą biegnie ulica.
- Skoro od dziesięciu lat nie możemy doprosić się odszkodowania za ten teren, zaczniemy pobierać opłaty za przejazd - grozi wzburzony mieszkaniec.
Szalowie są u kresu wytrzymałości nerwowej. Od początku lat 90. walczą z kolejnymi urzędami o odszkodowanie za cztery ary działki, przez które biegnie droga powiatowa. Dawny zarządca ulicy, Dyrekcja Okręgowa Dróg Publicznych w Katowicach, przyznał, że właścicielom należy się odszkodowanie za zajęcie czterech arów ich ziemi pod publiczną szosę. W tym roku starostwo powiatowe w Rybniku (obecny zarządca ulicy) orzekło jednak, że żadnych pieniędzy Szalowie nie dostaną, bo... za późno złożyli wniosek.
- Kilkanaście lat to u nich leży, a teraz się okazuje, że zawaliliśmy jakiś termin? To paranoja! - denerwuje się Maksymilian Szala.
- To nasza własność, potwierdzona wpisami w księgach wieczystych. Co to za prawo, skoro zabiera się człowiekowi jego mienie? - pytają Maksymilian i Róża Szalowie.
Ostatnie pismo z Dyrekcji Okręgowej Dróg Publicznych w Katowicach, jakie dostali, pochodzi z 1996 roku. DODP przyznaje, że właścicielom należy się rekompensata.
- Odszkodowanie przyznali, ale na pieniądze kazali czekać, bo podobno nie mieli. I tak czekamy od kilkunastu lat - narzeka Szala.
W lutym zdesperowani mieszkańcy Książenic wynajęli radcę prawnego. Ten złożył wniosek w starostwie powiatowym w Rybniku, ale okazało się, że termin podań o odszkodowania minął 31 grudnia 2005 r.
- Od tego dnia staliśmy się prawnym właścicielem drogi. Mieszkańcy nie mają już żadnej możliwości odwołania - twierdzi Wincenty Klyta, wicestarosta rybnicki.
- To się jeszcze okaże. Do Strasburga pójdziemy i wtedy będą musieli zapłacić i odszkodowanie i zadośćuczynienie! - ripostuje Tadeusz Gurbierz, radca prawny prowadzący sprawę Szalów.
- To kolejny przejaw polityki spychologii. Obywatel jest odsyłany z jednego urzędu do drugiego. Niech lepiej starosta zajrzy w księgi wieczyste. Tam ma jasno napisane, kto jest właścicielem czterech arów tej drogi - dodaje Gurbierz.
Mecenas w imieniu Szalów zapowiada, że 1 listopada na ulicy Pojdy pojawią się dwa szlabany i zostanie zgłoszona działalność gospodarcza po to, by każdy samochód płacił za przejazd 2 złote.
- To będzie złamanie prawa i będziemy zmuszeni wezwać policję - zapowiada starosta Klyta.
Z oświadczenia wysłanego przez prawników Szalów do starostwa powiatowego w Rybniku: Informuję, że pas drogi przebiegający przez działkę zostanie z dniem 1 XI 2006 zamknięty dla potrzeb ruchu kołowego. (...) W związku z tym należy powiadomić policję i służby drogowe, żeby wyznaczyły objazdy i przepraszały za utrudnienia związane z zajęciem pasa drogi przez właścicieli.
Kom. ALEKSANDRA NOWARA, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rybniku: - Na razie nie znamy szczegółów sprawy, ale jeśli dojdzie do blokady drogi publicznej, na pewno będziemy reagować. Policja nie może dopuścić, by doszło do sytuacji zagrożenia w ruchu.
Autostrada między domami (Dziennik Zachodni, (alek) 2006.10.16)
Dawniej po ulicy Arki Bożka w rybnickim Kamieniu mało kto jeździł, bo droga usłana była dziurami. Teraz mieszkańcy mają nowy asfalt i efekt uboczny: ruch jak w Nowym Jorku. - Auta pędzą między domami, że aż strach - denerwują się mieszkańcy.
Skracają trasę
- Odkąd położono nam nowy asfalt, kierowcy jadący z Leszczyn do Rybnika zjeżdżają z głównej drogi, by miedzy domami skrócić sobie trasę - mówi Franciszek Chrobok z ulicy Arki Bożka. - A niech sobie jeżdżą, tylko żeby jeszcze przestrzegali przepisów. A tak pędzą na złamanie karku - denerwuje się Józef Piątek z Kamienia. - Codziennie muszę odprowadzać wnuczka do szkoły, bo boję się, że ktoś go przejedzie - mówi Stefania Palarz.
Mieszkańcy ul. Arki Bożka liczyli na to, że temperament kierowców ostudzą znaki strefy zamieszkania, więc wysłali pismo do urzędu w tej sprawie. - Urzędnicy odpowiedzieli na nasz apel. Przed rozpoczęciem roku szkolnego postawiono znaki - wspomina Józef Piątek. - Co z tego, skoro nie chcą zauważyć ich kierowcy - denerwuje się mieszkaniec Arki Bożka.
Ograniczenia nie pomagają
Andrzej Kopka, naczelnik wydziału dróg w rybnickim magistracie, tłumaczy, że w strefie zamieszkania pierwszeństwo mają piesi.
- Maksymalna prędkość w strefie to 20 kilometrów na godzinę - mówi Andrzej Kopka. Mieszkańcy ul. Arki Bożka doskonale znają ten przepis. Ale co z tego, skoro obcy kierowcy nie robią sobie nic z niebieskich tablic.
- Kilka lat temu miała tu miejsce tragedia. Sąsiada potrącił rozpędzony samochód. Człowiek zginął na miejscu - wspomina Stefania Palarz. - Boimy się o nasze dzieci - mówi kobieta.
Gdzie są progi zwalniające?
Zdaniem mieszkańców dobrym rozwiązaniem byłyby progi zwalniające. - Musiałoby być ich naprawdę dużo - mówi Franciszek Chrobok. Inni uważają, że to kiepskie rozwiązanie, bo kierowcy nic sobie z nich nie robią, a rozpędzone auta tylko na nich skaczą. - Rzeczywiście progi nie spełniają swojej roli. Kierowcy podjeżdżając pod próg zwalniają, a potem szybko starają się to nadrobić - mówi Andrzej Kopka. - Tam, gdzie to możliwe, staramy się likwidować progi. Lepszym rozwiązaniem jest jakaś balustradka lub zapora. Jednak nie wszędzie się one nadają. Na ul. Żużlowej w Rybniku rozwiązanie takie spełnia swoją rolę. Arki Boża jest zbyt wąska, by instalować na niej takie urządzenia - przekonuje Andrzej Kopka. Zdaniem naczelnika, wraz z postawieniem znaków strefy zamieszkania, wyczerpały się możliwości ograniczenia ruchu w tamtym rejonie.
- Wystarczyłoby, żeby od czasu do czasu pojawiła się tu straż miejska z radarem - mówi Józef Piątek. Mieszkańcy przygotowują kolejne pismo protestacyjne do urzędu.
60 tysięcy złotych chciała wyłudzić 35-letnia rybniczanka z jednego z miejscowych banków. Pracownicy banku zorientowali się, że kobieta przedstawiła sfałszowane zaświadczenie o zarobkach. Podała w nim wyższe dochody, niż rzeczywiście osiągała.
- W tej sprawie zarzuty otrzymał także pracownik firmy, który wydał kobiecie zaświadczenie o zarobkach in blanco. W ten sposób umożliwił jej działanie - wyjaśnia nadkom. Aleksandra Nowara, rzeczniczka rybnickiej komendy policji.
Niedoszła oszustka przyznała się do winy i dobrowolnie poddała karze. Skazano ją na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Pieniądze, które zamierzała wyłudzić, były jej potrzebne do spłacenia innych kredytów, na łączną kwotę 50 tys. zł.
Z Katowic do Rybnika w dwie godziny (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.10.16)
Jeżeli wybierasz się pociągiem z Rybnika do Katowic, spotka cię przykra niespodzianka. Podróż trwa dłużej, nawet do dwóch godzin, a w dodatku trzeba się po drodze dwa razy przesiadać. Raz w Leszczynach, a drugi raz w Orzeszu. Najpierw do busa, a potem znów do pociągu. Na odcinku od Leszczyn do Orzesza od poniedziałku trwa bowiem remont torów.
Nikt nic nie wie
- Kolej powinna informować pasażerów o takich zmianach, np. przy kupowaniu biletów. Jestem zaskoczona tą sytuacją, nie miałam pojęcia o czekających mnie utrudnieniach - denerwuje się Olga Gryń, nauczycielka z Rybnika.
Pani Olga tłumaczy, że nie jeździ zbyt często pociągami, więc nic nie wiedziała o problemach z przesiadkami. Ale narzekają też pasażerowie, którzy częściej korzystają z połączeń kolejowych. - Jeżdżę raz w tygodniu do Katowic-Piotrowic. W poniedziałek rano pociąg kursował jeszcze normalnie, ale już gdy wracałem do Rybnika, okazało się, że są problemy. Pytałem w kasie, ale nikt nic nie wiedział. Dopiero później wypatrzyłem jakieś karteczki porozwieszane w poczekalni, gdzie wypisane były drobnym maczkiem rozkłady jazdy z objazdami. Niewiele z tego zrozumiałem - mówi Łukasz Sadowski z Rybnika. Inni pasażerowie dodają: - Dlaczego ten remont nie jest prowadzony nocą, gdy nie ma takiego ruchu pociągów i nikt nie spieszy się do pracy czy na uczelnię?
Nie było wyjścia
Włodzimierz Leski, rzecznik prasowy katowickiego oddziału Polskich Linii Kolejowych SA odpowiada, że nie ma takiej możliwości, by roboty były prowadzone nocą, a pociągi normalnie kursowały w ciągu dnia.
- To remont kapitalny odcinka jednotorowego. Wymieniamy szyny i nawierzchnię, w tej chwili w ogóle torów tam nie ma, zostały zerwane. Ludzie narzekali, że pociąg wlecze się na tym odcinku. Rzeczywiście, dotąd jeździł 20 kilometrów na godzinę. Po remoncie będzie mógł jeździć 90 kilometrów na godzinę. Poza tym ten remont jest konieczny ze względów bezpieczeństwa - wyjaśnia nam Włodzimierz Leski.
Utrudnienia do grudnia
Włodzimierz Leski dodaje, że dla części pociągów przygotowane zostały objazdy, a dla pozostałych tzw. komunikacja zastępcza, która polega na tym, że podróżni muszą wysiąść z pociągu w Leszczynach, wsiąść w autobus, który dowiedzie ich do Orzesza i tam znów wsiadają w pociąg, kursujący do Katowic.
- Jedynie pociągi pospieszne wyznaczone mają objazdy. Dla pozostałych istnieje komunikacja zastępcza. Wszystkie busy zatrzymują się po drodze na stacjach PKP, skąd zabierają pasażerów - wyjaśnia Barbara Szczerek z firmy PKP Przewozy Regionalne sp. z oo. Po szczegółowe informacje dotyczące zmian w rozkładach jazdy i objazdów odsyła na stronę internetową www.pr.pkp.pl
Włodzimierz Leski apeluje o cierpliwość. - Remont powinien się zakończyć 9 grudnia. Nie przewidujemy, żeby ten termin miał się wydłużyć - dodaje.
We wtorek na rybnickim cmentarzu odkryto zdewastowane groby. Sprawcy wyrwali płyty nagrobków, porozbijali wazony oraz połamali krzyże. Te ostatnie odwrócili i wbili w inne mogiły. W dalszym ciągu nie wiadomo, ile mogił zniszczyli wandale. Mieszkańcy Rybnika są wstrząśnięci dewastacją.
- To mógł być przecież grób mojego męża. Dla chuliganerii nie ma żadnej świętości - mówi Anna Cieślar, która regularnie pielęgnuje groby bliskich na rybnickim cmentarzu.
Do dewastacji doszło na najnowszej części cmentarza. Sąsiaduje ona z rozległymi terenami, które są przewidziane na dalsze miejsca pochówku. Cmentarza nikt nie pilnuje, o zmroku jedynie bramy są zamykane na klucz.
- Do zdarzenia doszło najprawdopodobniej w poniedziałek wieczorem. Poszukujemy sprawców. Za taki czyn grozi im nawet do pięciu lat pozbawienia wolności - mówi nadkom. Aleksandra Nowara z rybnickiej policji.
Wszystkie osoby, które widziały podejrzanych w poniedziałek wieczorem na rybnickim cmentarzu, proszone są o kontakt z rybnicką komendą policji pod nr telefonu: 32-42 95 200 lub 997.
Wczoraj wieczorem związkowcy i dyrekcja Państwowego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku podpisywali ostatnie dokumenty, pieczętujące porozumienie w sprawie podwyżek płac dla pracowników. Tym samym trwający od tygodnia strajk całej załogi szpitala został zawieszony.
- Od jutra pracujemy już normalnie. Zgodziliśmy się na spełnienie wszystkich postulatów komitetów strajkowych, mimo że nie otrzymaliśmy z ministerstwa zdrowia ostatecznej interpretacji przepisów ustawy o podwyżkach płac - powiedział nam wczoraj wieczorem Bogusław Zagrodnik, dyrektor szpitala, który wobec napiętej sytuacji w rybnickim szpitalu przerwał urlop i zjawił się na miejscu, by prowadzić negocjacje.
Bogusław Zagrodnik dodaje, że pieniądze, które ostatecznie wypłacone zostaną pracownikom (chodzi o 1 milion 300 tys. zł), dyrekcja planowała pierwotnie przeznaczyć na pokrycie szpitalnych długów. Ale szpital nie będzie miał z tego powodu problemów finansowych.
Bogusław Zagrodnik zwraca równocześnie uwagę, że ministerstwo powinno uściślić przepisy. Chodzi bowiem o to, że w myśl ustawy, dyrekcja szpitala może, ale wcale nie musi dokonywać przesunięć pieniędzy z podwyżek na pokrycie bieżących potrzeb szpitala.
Dyrekcja placówki uznała więc, że pieniądze, które ma otrzymać z ministerstwa, nie należą się załodze szpitala, bowiem wcześniej zostały jej już wypłacone podwyżki. Związki zawodowe uznały natomiast, że jest to niedopuszczalne. W tej sytuacji obie strony zaczęły domagać się w ministerstwie jednoznacznej interpretacji przepisów. Paweł Trzciński, rzecznik prasowy ministerstwa zdrowia poinformował nas , że oczekiwanie, iż ministerstwo rozwiąże problem, jest nieporozumieniem, bo w tej sprawie muszą się dogadać związkowcy z dyrekcją szpitali.
Czyja strata, czyj zysk? (Dziennik Zachodni, Jacek Bombor 2006.10.18)
Przedstawiciele Bloku Samorządowego Rybnika w samym centrum wynajęli na potrzeby swojego komitetu wyborczego atrakcyjny lokal, będący własnością miasta. Ile wynosi czynsz? - 7 złotych za metr - słyszymy w Zakładzie Gospodarki Komunalnej. Poprzedni właściciel - spółka ze Słowacji - płacił 94 złote!
Jan Podleśny, dyrektor ZGM uspokaja, że wszystko jest zgodnie z prawem. - Jest uchwała miasta z 2003 roku, która mówi, że stowarzyszenia płacą akurat 7 złotych, a czynsz dla spółek komercyjnych to całkiem inna sprawa - wyjaśnia nam Podleśny. - U nich rozmowy zaczynają się od 26 złotych za metr plus WAT.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak to się stało, że akurat przy ul. Sobieskiego, 50 metrów od Rynku, udało się usadowić BSR.
Poprzednio w tym miejscu swój sklep z odzieżą miała spółka K. ze Słowacji. Płaciła 94 złote za metr w 70 metrowym lokalu. Czynsz wynosił więc blisko 10 tysięcy.
- Nie wydolili finansowo. 31 lipca złożyli niespodziewanie wypowiedzenie - wyjaśnia dyrektor Podleśny. Mieli czas na wyprowadzkę do 31 października. A opuścili lokal już z końcem sierpnia - wyjaśnia. - W międzyczasie o wynajem lokalu zwrócili się do mnie przedstawiciele BSR. Więc wynajęli od 15 września na bodajże trzy miesiące - dodaje.
Czy nie było innych komercyjnych inwestorów chętnych do wynajęcia tego lokalu? Nie lepiej od razu było ogłosić przetarg, by miasto mogło zarobić więcej, niż 600 złotych , bo tyle płaci obecnie BSR?
- Wcześniej interesował się bank, ale zrezygnował. Ogłosimy przetarg, bo Blok jest tylko na chwilę. Odbędzie się na przełomie listopada i grudnia - zapewnia Podleśny.
Oponenci nie zostawiają na władzach Rybnika, a zwłaszcza na prezydencie Adamie Fudalim (który również wywodzi się z ugrupowania BSR - red.) suchej nitki.
- Gdybyśmy wiedzieli o tym budynku, od razu zgłosilibyśmy akces - zapewnia Bronisław Drabiniok z PO. - 7 złotych to to jest śmieszna w tym miejscu kwota.
- To po prostu nieetyczne, by w ten sposób załatwiać sobie biuro w miejskim budynku. Każdy by tak chciał! - piekli się Andrzej Wojaczek, radny PiS.
- Przecież PiS wynajmował u nas biuro w pobliskim pasażu i też płacił 7 złotych na podstawie tej samej uchwały - przypomina Podleśny.
Prezydent Adam Fudali funkcjonuje w samorządzie od lat i - jak sam przyznaje - nie popełniłby błędu przy takiej sprawie.
Sprawa jest czysta. Wykorzystaliśmy okazję, ale to był przypadek, że spółka wycofała się z tego miejsca. Gdyby nie to, szukalibyśmy innego miejsca - wyjaśnia prezydent. - Wiem, że to nie podoba się politycznym przeciwnikom, ale na to nic nie poradzę.
Przedstawiciele rybnickiego biura PiS wiedzą, że do samego lokalu nie może się przyczepić, ale twierdzą, że otwierając z wielką pompą biuro 15 września BSR złamał ordynację wyborczą, bo komitet wyborczy zarejestrował się kilka dni później. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa wraz z wnioskiem o wszczęcie postępowania wysłał do rybnickiej policji sam Bolesław Piecha, wiceminister zdrowia z ramienia PiS.
- Ustawa i jej przepis karny zabraniają prowadzenia kampanii wyborczej przez komitety wyborcze, które nie zostały zarejestrowane w Państwowej Komisji Wyborczej. W szczególności, w związku ze zbliżającymi się wyborami samorządowymi niedozwolone jest prowadzenie jakiejkolwiek agitacji wyborczej na rzecz wyboru Prezydenta Miasta jaka - moim zdaniem - została przeprowadzona przez Pana Adama Fudali - napisał Piecha.
W uzasadnieniu przypomniał, że otwarcie biura zostało połączone z publicznymi występami artystycznymi na ulicy Sobieskiego, wystawieniem dwóch stolików wyborczych z logiem BSR, byli kandydaci...
Ponadto lokal został oznaczony banerem o treści: Blok Samorządowy Rybnik Biuro Wyborcze, natomiast we wnętrzu widocznym przez okna wystawowe lokalu znajduje się hasło wyborcze. Co na to Grzegorz Wolnik, pełnomocnik wyborczy BSR?
- To nie była kampania. Otworzyliśmy jako stowarzyszenie nasz lokal. Był ktoś z PiS i robił nam zdjęcia - przypomina.
Grasowali na torach (Dziennik Zachodni, (mir) 2006.10.17)
Za spowodowanie zagrożenia dla ruchu kolejowego odpowiedzą dwaj rybniczanie, zatrzymani w miniony weekend na kradzieży fragmentów trakcji kolejowej.
Do zdarzenia doszło na torach przy wiadukcie pomiędzy Raciborzem a Markowicami. O podejrzanych osobach kręcących się na moście policję poinformował pracownik służby kolejowej. Wysłany na miejsce patrol zauważył dwóch mężczyzn, którzy na widok radiowozu rzucili się do ucieczki. Jednego z nich policjanci złapali od razu, drugi zdołał uciec, ale wkrótce i jego zatrzymano.
Jak się okazało, 39- i 35-latek skradli dziesięć tak zwanych obciążników naprężających sieć trakcyjną.
Drugi dzień strajku szpitala (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 14.10.2006)
Wczorajszy protest upłynął pod znakiem przesyłania korespondencji między ministerstwem zdrowia a komitetem strajkowym i dyrekcją szpitala. Ministerstwo Zdrowia, na prośbę dyrekcji, wysłało do szpitala nową interpretację ustawy, dotyczącej wypłacania podwyżek.
Wynikało z tego pisma, że część pieniędzy, które mają zostać szpitalowi przekazane, należy wypłacić pracownikom. Związki zawodowe nie zgodziły się z tym - mówi Jerzy Jędrusiak, dyrektor ds. lecznictwa.
O co chodzi? Doktor Piotr Dragon, przewodniczący związku zawodowego lekarzy w rybnickim szpitalu psychiatrycznym wyjaśnia, że szpital ma otrzymać 1 milion 300 tysięcy zł na podwyżki dla pracowników. Pieniądze miały by być wypłacone do końca roku. Szpital nie zamierza jednak ich wypłacać, a przynajmniej nie w całości - twierdzą pracownicy. Dlatego właśnie od wczoraj trwa tam strajk generalny całej załogi.
W ostatnim piśmie ministerstwo zobowiązało dyrekcję do wypłacenia pracownikom z tej kwoty 624 tysięcy złotych. - Nie możemy się na to zgodzić. Przecież te pieniądze w całości miały być przeznaczone na podwyżki dla pracowników. Naszym zdaniem dyrekcja nie postępuje zgodnie z prawem. W żadnym innym szpitalu nie ma wątpliwości, czy pieniądze wypłacać, jedynie zastanawia się, w jaki sposób je podzielić między pracowników - mówi Piotr Dragon.
Związkowcy po raz kolejny zwrócili się więc wczoraj do ministerstwa w sprawie spornych pieniędzy.
Po telefonicznej rozmowie Piotr Dragon otrzymał zapewnienie, że do dyrekcji szpitala trafi pismo, jednoznacznie nakazujące wypłacenie całej kwoty - Jeżeli otrzymamy od dyrekcji pisemne zapewnienie, że całe pieniądze zostaną podzielone między pracowników, wtedy rozważymy zawieszenie strajku - mówi Piotr Dragon.
Dodaje równocześnie, że związki zawodowe zamierzają złożyć do prokuratury doniesienie przeciwko dyrekcji, ponieważ wczoraj drugi dzień z rzędu dyrekcja nie zapewniła pacjentom wyżywienia. W związku ze strajkiem nie pracowała m.in. szpitalna kuchnia i pralnia.
Jako komitet strajkowy zmuszeni byliśmy po raz drugi wydać dyspozycję, by mimo strajku kuchnia przygotowała pacjentom posiłki - mówi Piotr Dragon.
Dyrektor Jędrusiak po raz kolejny zapewnił, że problem posiłków zostanie rozwiązany poprzez umowę z firmą caterigową. - Podobnie jest z pralnią, która również nie pracuje z powodu strajku - dodaje dyrektor. Takie rozwiązanie oznacza jednak dla szpitala dodatkowe koszty. Na razie jednak nie ma mowy o tym kto i w jakiej formie zapłaci za te usługi.
Komitet strajkowy odpiera zarzuty dyrekcji, że zbytnio pospieszył się z rozpoczęciem strajku, bo przecież na negocjacje jest 30 dni. - W sprawie podwyżek strajkowaliśmy w czerwcu i wtedy strajk został zawieszony. A teraz okazuje się, że nasze postulaty nie zostały spełnione, w dodatku dyrekcja od początku negocjacji prezentuje nieugięte stanowisko - argumentuje Piotr Dragon.
Strajk generalny w psychiatryku (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.10.13)
Od wielkiej awantury w szpitalnej kuchni rozpoczął się wczoraj o 6 rano strajk generalny pracowników Państwowego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku. Ponad 1000 głodnych pacjentów bezskutecznie czekało na śniadanie. Dyrekcja nie zapewniła pacjentom posiłków.
Lekarze postanowili strajkować w oddziałach, wśród pacjentów. Wykonywali wszystkie czynności, ale nie przesyłali poza oddział żadnej dokumentacji, także druków, na podstawie których dyrekcja rozlicza się z Narodowym Funduszem Zdrowia. Pracę przerwały administracja i pralnia.
- Wśród naszych pacjentów są tacy, którzy bez jedzenia mogą wytrzymać jakiś czas, ale jest też sporo osób z ciężkimi chorobami, m.in. z cukrzycą. One muszą otrzymywać regularne posiłki - mówi doktor Tomasz Grzyb ze związku zawodowego pracowników ochrony zdrowia.
Lekarze i personel szpitala zareagowali błyskawicznie - wydobyli swoje kanapki i oddali je pacjentom. Na niektórych oddziałach zorganizowano szybkiezrzutkiwśród personelu i za zebrane w taki sposób pieniądze kupiono posiłki dla pacjentów.
Po godzinie 8. w kuchni zjawił się Marek Dziewior, zastępca dyrektora szpitala ds. technicznych. - Dyrektor usiłował nas zastraszyć. Powiedział, że jeżeli w szpitalu zostanie zorganizowany catering dla pacjentów, to już raz na zawsze. I że wtedy kuchnia przestanie istnieć, więc stracimy pracę. Tymczasem w kuchni jest zatrudnionych ponad 20 osób - mówi Barbara Krzan, kierownik szpitalnej kuchni.
Potwierdzają to oburzona Grita Michala, kucharka z 30-letnim stażem, oraz Wioletta Piątek, dietetyczka. Obie słyszały, co powiedział dyrektor.
- Po prostu mają nas za nic - mówią rozgoryczeni pracownicy pierwszej zmiany.
Ostatecznie to komitet strajkowy wydał polecenie, by rozdać pacjentom posiłki. - Mimo że dyrekcja tydzień temu została poinformowana o konieczności zapewnienia wyżywienia pacjentom, w związku z rozpoczynającą się akcją strajkową nie poczyniła w tym kierunku żadnych kroków. Wobec tego kuchnia wznowiła pracę i przygotowała śniadanie dla pacjentów. Gdybyśmy tak nie postąpili, narazilibyśmy zdrowie pacjentów, a tego robić nam nie wolno - mówi Michał Stawowski, przewodniczący komitetu strajkowego związków zawodowych pielęgniarek i położnych.
Doktor Jerzy Jędrusiak, zastępca dyrektora szpitala ds. lecznictwa, mówi, że w myśl ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, kuchnia nie może strajkować, ponieważ może to spowodować narażenie zdrowia lub życia pacjentów.
- To nadinterpretacja - uważają związkowcy i powtarzają, że dyrekcja miała obowiązek zapewnić pacjentom wyżywienie. - Pacjenci będą mieli zapewnione posiłki od dnia dzisiejszego. Zorganizujemy dla nich catering. Jest wiele firm, które aż proszą się, by skorzystać z ich usług - twierdzi dyrektor Jędrusiak.
To on, na zmianę z dyrektorem Dziewiorem, bierze udział w rozmowach ze związkowcami i przedstawia w mediach oficjalne stanowisko dyrekcji szpitala. Bogusław Zagrodnik, dyrektor szpitala, od kilku dni przebywa bowiem na urlopie. - W żadnych rozmowach dyrektor Zagrodnik nie brał udziału. Upoważnił do nich najpierw dyrektora Jędrusiaka, a potem dyrektora Dziewiora - mówią związkowcy.
Podkreślają, że jeżeli chodzi o załogę, to podczas tego strajku wszyscy są wyjątkowo zgodni i wszystkie związki zawodowe występują wspólnie, walcząc o obiecane podwyżki. Tymczasem zdaniem dyrekcji, do końca roku pracownikom szpitala żadne podwyżki się już nie należą.
Nasz strajk w czerwcu zakończył się zawieszeniem i podpisaniem ugody z dyrekcją, zgodnie z którą mieliśmy mieć wypłacane dodatki aż do września. A potem miały przyjść pieniądze z ministerstwa na podwyżki do końca roku. Dyrekcja poprosiła nas wtedy o możliwość wypłacania pieniędzy z miesięcznym opóźnieniem, żeby nie trzeba było zaciągać żadnych pożyczek na ten cel. Zgodziliśmy się na to. Teraz okazało się, że do końca roku ministerialne pieniądze nam się nie należą, bo szpital wypłacił nam już podwyżki. Na to nie możemy się zgodzić - tłumaczy doktor Anatol Bagiński ze związku zawodowego lekarzy.
- Wielokrotnie przekazywaliśmy apel o zaniechanie akcji strajkowej. Nie ma żadnego uzasadnienia, by strajk rozpoczął się dziś. Negocjacje zaczęły się 5 października i można je prowadzić przez 30 dni. Na razie szpital nie otrzymał jeszcze pieniędzy z ministerstwa. Wypłaty za październik przekazujemy pracownikom 10 listopada, mamy je otrzymać do 6 listopada. Poza tym czekamy na pismo z ministerstwa, do którego zwróciliśmy się o doprecyzowanie przepisów ustawy, dotyczącej podwyżek. Chcemy realizować ustawę zgodnie z prawem. Jeżeli otrzymamy dyspozycję wypłaty pieniędzy, niezwłocznie to uczynimy - deklaruje dyrektor Jędrusiak.
Wczoraj w Rybniku odbyło się posiedzenie Kapituły Nagrody Czarne Diamenty 2006, przyznawanej przez Izbę Przemysłowo-Handlową Rybnickiego Okręgu Przemysłowego. Czarne Diamenty, którym od 7 lat patronuje DZ, są formą uhonorowania wybitnych osiągnięć gospodarczych i społecznych firm, instytucji i osób prywatnych naszego regionu. Członkami kapituły są przedstawiciele samorządu gospodarczego, samorządowcy, biznesmeni i dziennikarze.
W tym roku nagrody otrzymają: Główny Instytut Górnictwa w Katowicach, Jastrzębska Spółka Węglowa - kopalnie Borynia i Jas-Mos, Kombinat Koksochemiczny Zabrze, Kompania Węglowa - kopalnie Marcel w Radlinie i Ziemowit w Lędzinach, Konsorcjum Przedsiębiorstw Robót Górniczych i Budowy Szybów w Mysłowicach, Przedsiębiorstwo Prefabrykacji Górniczej Prefrow w Rybniku, Przedsiębiorstwo Wielobranżowe Pomex w Rybniku, Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji Żory, Zakłady Mięsne Haga Plus w Jastrzębiu Zdroju i Śląska Akademia Medyczna.
Nagrodę specjalną otrzyma Franciszek Sanocki, długoletni naczelnik Urzędu Skarbowego w Rybniku, jeden z najbardziej znanych społeczników miasta i regionu. Gala Czarnych Diamentów odbędzie się 18 listopada w Teatrze Ziemi Rybnickiej.
Uczniowskie wybryki w sieci (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.10.13)
Nie sztuką jest napisać program profilaktyczny, dotyczący zapobiegania przemocy w szkole. Ważne, żeby ten program był przemyślany i przede wszystkim dostosowany do problematyki konkretnej dzielnicy, w której znajduje się szkoła. Nie można takich samych programów profilaktycznych pisać dla Boguszowic i np. dla Chwałęcic - mówi kom. Krzysztof Kazek, ekspert zespołu ds. nieletnich i patologii wydziału prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Kom. Krzysztof Kazek doskonale zna problemy rybnickich szkół, ponieważ mieszka w Rybniku i przez wiele lat pracował w tutejszej komendzie policji. Jest też ojcem dorastającego syna, ucznia jednej z rybnickich szkół. Często bierze udział w spotkaniach z rodzicami, nauczycielami i pedagogami szkolnymi oraz w spotkaniach z uczniami. - Wciąż za mało mówi się o ogromnej roli rodziców w zapobieganiu przemocy w szkole. Często rodzice nie mają pojęcia, jakie zagrożenia czyhają na ich dzieci, nie zdają sobie sprawy z najprostszych spraw - mówi Krzysztof Kazek.
Jako przykład podaje telefony komórkowe, w które rodzice wyposażają swoje pociechy. Często ulegają prośbom dzieci i kupują im bardzo drogie aparaty, z mnóstwem gadżetów. Uczniowie afiszują się z tymi telefonami w szkole. Stąd już tylko krok do rozboju. - Słyszymy potem o rozbojach, których dokonują 12-latki czy 13-latki na swoich młodszych kolegach. Rozumiem, że rodzice chcą mieć kontakt z dzieckiem, ale wielu takich sytuacji można by uniknąć, gdyby dzieci zamiast telefonów wartych 2 tys. zł miały telefony warte 200 zł i gdyby rodzice uświadomili im, że nie należy nosić takiego sprzętu na wierzchu - mówi Krzysztof Kazek.
Kolejną sprawą, o której często rozmawia z rodzicami są zagrożenia płynące z nieograniczonego dostępu dziecka do internetu. Internet sam w sobie nie jest zły, ale jeżeli rodzice nie kontrolują, w jaki sposób dziecko z niego korzysta, mogą się bardzo zdziwić. Coraz powszechniejsze jest np. zjawisko tzw. jackassów. Uczniowie po lekcjach, często na terenie szkoły spotykają się i nagrywają amatorskie filmy, które potem udostępniają w internecie. Czasem są to nagrania głupie, ale niegroźne. Ale pojawiają się też takie, na których np. podpalają sobie ubrania, po czym biegną do stawu, żeby ugasić pożar. Oczywiście, rodzice ani nauczyciele nie mają pojęcia, czym zajmują się dzieci w walnym czasie.
- Niedopuszczalne jest, żeby dziecko miało w swoim pokoju bez ograniczeń dostęp do komputera z internetem. Często też rodzice są szczerze zdziwieni, gdy pytam podczas spotkań, czy zwracają uwagę, w jaki sposób odwrócony jest monitor komputera, przy którym pracuje ich dziecko - dodaje Krzysztof Kazek. Podkreśla, że wciąż pojawiają się nowe zagrożenia i dlatego rodzice powinni być bardzo czujni.
Dwa oblicza posterunkowego (Dziennik Zachodni, Adrian Karpeta 2006.10.13)
Mirosław Barszowski równie dobrze radzi sobie z policyjną pałką, jak i z samurajskim mieczem. Ten policjant z Czerwionki-Leszczyn właśnie pojechał na mistrzostwa świata wushu do Pekinu.
Policjant jest kapitanem całej reprezentacji, która liczy piętnastu zawodników. To najlepsi w kraju. Pochodzą z różnych stron Polski, Krakowa, Warszawy i innych miast. Mirosław Barszowski jest jedynym reprezentantem naszego regionu w tym doborowym towarzystwie. W jaki sposób został powołany do kadry i to od razu na stanowisko kapitana?
Barszowski od dziewiętnastu lat zajmuje się sztukami walki. Współtworzył Stowarzyszenie Dalekowschodnich Sztuk Walki Tao, które bardzo prężnie działa w naszym regionie. Obecnie jest wiceprezesem ds. szkoleniowych Tao. Jego podopieczni zdobywają medale zawodów krajowych i międzynarodowych. - Tylko w tym roku zdobyliśmy już ponad sto medali. Myślę, że to zostało po prostu docenione - mówi Mirosław Barszowski.
Policjant wyleciał do Chin już wczoraj. Najpierw samolotem do Moskwy, później do Pekinu. Zawody zostaną rozegrane w mieście Zheng-Zhou w pobliżu Klasztoru Shaolin. - To impreza organizowana na wielką skalę. W rywalizacji wezmą udział reprezentacje 160 krajów! Jak oceniam nasze szanse? Będziemy rywalizowali z najlepszymi na świecie. Tu najmniejsze potknięcie będzie skutkowało wypadnięciem z rywalizacji - mówi Mirosław Barszowski. Impreza będzie miała wspaniałą oprawę. Stadion, na którym rozgrywane będą konkurencje, jest zaliczany do największych na świecie. Na trasie przejazdu zawodników, liczącej czterdzieści kilometrów, trwać będą pokazy sztuk walki.
Rybniczanin liczy, że uda mu się podpatrzyć pracę innych trenerów, nawiązać kontakty, nabrać doświadczenia. To bardzo cenne, zwłaszcza że wushu prawdopodobnie już od przyszłej olimpiady będzie właśnie dyscypliną olimpijską. Czy Barszowski ma szansę pojechać również na olimpiadę? O tym na razie nie chce mówić.
Barszowski zajął się sztukami walki w dzieciństwie. Ma dopiero 28 lat. Zaczął trenować w wieku dziewięciu lat. Dlaczego zajął się takim sportem? - Byłem raczej chorowitym dzieckiem. Nie byłem najlepszy w grach zespołowych typu piłka nożna czy koszykówka. Ale równocześnie pociągały mnie sztuki walki. Więc zacząłem trenować i ta pasja trwa już dziewiętnaście lat! - opowiada Mirosław Barszowski. Dziewięć lat temu zaczął służyć w policji. Obecnie pracuje w komisariacie w Czerwionce-Leszczynach. Jest członkiem plutonu interwencyjnego.
Po pracy biega na treningi. Tao ma swoje sekcje m.in. w Radlinie, Gaszowicach i Niedobczycach. Barszowski prowadzi zajęcia m.in. w starej cegielni w Gaszowicach, która została przerobiona na centrum sztuk walki. Prócz tego trenuje też rybnickich policjantów. Działa w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Policji IPA. Został nawet uhonorowany medalem Arthura Troopa, założyciela IPA.
Co to jest wushu? Wushu jest chińskim stylem walki. Rozróżniamy: taolu, czyli formy kata (systemy ruchowe) i sanshou (wolna walka - to techniki samoobrony i walka sportowa). TAO specjalizuje się właśnie w sanshou, ale w przyszłości chce położyć również nacisk na formy kata.
W psychiatryku będzie strajk? (Dziennik Zachodni, (km) 2006.10.12)
Przez cały dzień trwały wczoraj rozmowy związków zawodowych z dyrekcją Państwowego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku na temat planowanego na dzisiaj strajku generalnego. To reakcja całej załogi szpitala, która liczy ponad 800 osób, na odmowę wypłacenia obiecanych podwyżek za wrzesień, październik, listopad i grudzień.
- Tak jak inne szpitale, strajkowaliśmy w maju i w czerwcu. 29 czerwca, w związku z obietnicą podwyżek, podpisaliśmy porozumienie z dyrekcją i zawiesiliśmy strajk. Otrzymaliśmy pieniądze za miesiące do września. Czekaliśmy na pozostałe. Tymczasem okazało się, że dyrekcja, powołując się na zapisy w artykule 10 ustawy, do końca roku nie zamierza nam już podwyżek wypłacać - tłumaczy Piotr Dragon, przewodniczący związku zawodowego lekarzy w rybnickim szpitalu psychiatrycznym.
Podkreśla, że tym razem zamierzają strajkować wszyscy, łącznie z pielęgniarkami i administracją. Nie będą funkcjonować kuchnia, pralnia i część administracyjna szpitala. - Zdajemy sobie sprawę, że to duże utrudnienie także dla pacjentów, dlatego lekarze będą strajkowali na oddziałach, wśród pacjentów. Będziemy wykonywali wszystkie czynności, ale nie będziemy przesyłali poza oddział żadnej dokumentacji, także druków, na podstawie których dyrekcja rozlicza się z Narodowym Funduszem Zdrowia - dodaje Piotr Dragon.
Bogusław Zagrodnik, dyrektor szpitala, oficjalnie od kilku dni przebywa na urlopie. Jednak wczoraj zjawił się w szpitalu. Przez cały dzień był zajęty naradami. Po południu, po interwencji grupy posłów, dyrekcja ponownie zaprosiła związkowców do rozmów. - Nasze stanowisko jest jasne: jeżeli nie dostaniemy podwyżek, jutro o godz. 6. rano rozpoczynamy strajk generalny. Jednak do samego końca gotowi jesteśmy do podjęcia rozmów - zadeklarował wczoraj Piotr Dragon.
Kolejne kilometry rur (Dziennik Zachodni, (toms) 2006.10.11)
Miasto podpisało kolejne umowy na budowę kanalizacji. Pierwsza, dotycząca budowy kanalizacji w Gaszowicach, podpisana została wczoraj i opiewa na ponad 10 mln euro. W wyniku kontraktu powstanie 40 kilometrów kanalizacji sanitarnej, dwa zbiorniki retencyjne oraz dwie przepompownie ścieków.
Dziś, ma zostać podpisana kolejna umowa, dotycząca budowy ponad 15 kilometrów kanalizacji sanitarnej wraz ze zbiornikami retencyjnymi i przepompowniami ścieków w Niewiadomiu Górnym. Wartość umowy to 3,5 mln euro. Rozpoczęcie robót w obu przypadkach planowane jest na koniec października, natomiast zakończenie prac powinno nastąpić w pierwszym półroczu 2008 roku.
Czy zabraknie biletów? (Dziennik Zachodni, (km) 2006.10.09)
Miasto Rybnik wprowadza z wielkim rozmachem e-bilet, czyli kartę elektroniczną.
Już od listopada będzie można nią płacić za przejazdy w autobusach komunikacji miejskiej. Czy jednak do tego czasu nie zabraknie zwykłych biletów?
Na razie mieszkańcy kupują w kioskach i sklepach jednorazowe tradycyjne bilety i kasują je w kasownikach. Handlowcy kupują te bilety w Ruchu. Są pakowane w bloczkach. - Byłem ostatnio w Ruchu i chciałem kupić bilety, usłyszałem jednak, że mam się dobrze zastanowić, bo od listopada wchodzi e-bilet w Rybniku i jeżeli papierowe bilety mi zostaną, to Ruch nie będzie przyjmował zwrotów. Zrezygnowałem więc z zakupu. Sprzedam resztę zapasów, które mam i na tym koniec - mówi Piotr Miler, handlowiec z Rybnika.
Dodaje jednak, że zapewne tak jak on postąpi większość właścicieli kiosków i sklepów i w związku z tym może się okazać, że pod koniec października... zabraknie w mieście biletów jednorazowych, a e-karta jeszcze nie będzie funkcjonować. - Może nie stanie się tak, że w ogóle biletów zabraknie, ale na pewno pojawią się problemy z ich dostępnością we wszystkich kioskach - dodaje Piotr Miler.
Krzysztof Jaroch, rzecznik prasowy prezydenta Rybnika, nie widzi jednak powodu do niepokoju. - Myślę, że biletów nie zabraknie. Ich ważność nie skończy się wraz z wprowadzeniem e-biletów, minie jeszcze jakiś czas, nim zostaną wycofane z użytku - mówi Krzysztof Jaroch. Jaki to czas? Na to pytanie precyzyjnie nikt nie potrafi odpowiedzieć. Krzysztof Jaroch odsyła do uruchomionej właśnie infolinii e-biletu (032/439 20 30, od poniedziałku do piątku od 8. do 18.). Pod numerem jednak również nikt nie potrafi odpowiedzieć na nasze pytanie.
- Po wprowadzeniu e-biletu musi zostać podjęta uchwała rady miasta, na podstawie której utracą ważność obecne bilety komunikacji miejskiej. Prawdopodobnie podjęta zostanie ona jeszcze w listopadzie. Do publicznej wiadomości podana zostanie ta informacja o tyle wcześnie, by mieszkańcy zdążyli zaopatrzyć się w e-bilety. Myślę, że będzie to na jakiś tydzień czy dwa przed wycofaniem z użytku tradycyjnych biletów - informuje pracownica infolinii e-biletu.
Pasażerowie na razie nie przejmują się sprawą dostępności biletów. Większość mieszkańców zauważyła już plakaty i ulotki na temat e-biletów rozsiane po całym mieście. Część osób już złożyła nawet wnioski ze zdjęciami o wydanie imiennej e-karty. Ale jest też dużo zwolenników tradycyjnych, papierowych biletów, nawet wśród młodzieży. - Uważam, że tradycyjne bilety jednorazowe to dobre rozwiązanie, jestem do nich przywiązany. Ale z drugiej strony rozumiem, że świat idzie do przodu, a e-bilet to na pewno duża wygoda. Będę z niego korzystał - mówi Jerzy Grazik.
Pokochaj dziecko (Dziennik Zachodni, (km) 2006.10.09)
Już w przyszłym miesiącu, otwarty kilka dni temu w Rybniku, Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy zamierza rozpocząć pierwsze szkolenia kandydatów na rodziców zastępczych.
- Nie ma na co czekać, trzeba działać. W domu dziecka i w zespole ognisk wychowawczych przebywają dzieci, które już dawno powinny trafić do rodzin zastępczych. Oprócz tego jest jeszcze mnóstwo niezrealizowanych postanowień sądowych o umieszczeniu dzieci w rodzinach zastępczych, wiele dzieci przebywa też w pogotowiach opiekuńczych - mówi Arkadiusz Andrzejewski, dyrektor Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Rybniku. Dodaje, że poszukiwane są rodziny, które kochają dzieci i są gotowe przyjąć je takie, jakie są, z całą ich przeszłością. Trzeba przy tym liczyć się z problemami, które dzieci mogą stwarzać. Trzeba znaleźć dla nich dużo czasu i szanować je oraz ich biologicznych rodziców.
- To są kochane dzieci, ale na początku na pewno nie będą grzeczne i poukładane, trzeba zdawać sobie z tego sprawę. Dlatego będziemy podczas spotkań i szkoleń przygotowywali rodziców do tej niełatwej roli - zapowiada Arkadiusz Andrzejewski.
Warto dodać, że rodziną zastępczą może zostać także osoba samotna, jeżeli tylko spełni ustawowe warunki. Musi m.in. mieć polskie obywatelstwo, stałe źródło dochodu. Nie może to być osoba pozbawiona już kiedyś praw rodzicielskich lub karana. Specjaliści ocenią też, czy kandydat na rodzica zastępczego daje rękojmię prawidłowej opieki nad dzieckiem.
- Już teraz zainteresowanie jest duże, codziennie odbieramy po kilka telefonów kandydatów na rodziców zastępczych. Myślę więc, że w przyszłym miesiącu rozpoczniemy pierwsze szkolenia. Czekamy z otwartymi ramionami na wszystkich, którzy chcą stworzyć rodzinę dla dzieci - dodaje dyrektor.
Wszyscy zainteresowani mogą zgłaszać się w Ośrodku Adopcyjno-Opiekuńczym przy ul. Floriańskiej 28 w Rybniku od poniedziałku do czwartku w godzinach od 9. do 18., a w piątki od 8. do 15.
Można wcześniej telefonicznie umówić się na spotkanie, dzwoniąc pod numer: 42 40 435. Rodzicami zastępczymi mogą zostać nie tylko mieszkańcy Rybnika. - Zapraszamy wszystkich, którzy chcą z nami współpracować - zapewnia Arkadiusz Andrzejewski.
Dno znów najlepsze (Dziennik Zachodni, Karina Sieradzka 2006.10.09)
Kabaret Dno po raz kolejny został triumfatorem Rybnickiej Jesieni Kabaretowej, czyli popularnego Ryjka.
Jedenasta edycja imprezy zakończyła się wczoraj wieczorem w Klubie Energetyka Fundacji Elektrowni Rybnik, która jest głównym organizatorem Ryjka.
Kabaret Dno zgarnął dwie główne nagrody w postaci rzeźbionych koryt. Były to: nagroda kabaretów, biorących udział w rywalizacji, oraz nagroda publiczności. Jak podkreśla Jarosław Cyba z kabaretu Dno (na zdjęciu), to właśnie nagrody publiczności są zawsze dla kabaretu najcenniejsze. Dno przyjeżdża na rybnicką imprezę regularnie od wielu lat, niemal zawsze uczestniczy w konkursie. Jarosław Cyba mówi, że Ryjek zmusza kabaret do wysiłku, bo to jedyny konkurs, na który kabarety muszą przygotować premierowe skecze.
Mimo że rybnicka publiczność i same kabarety nagradzały Dno już wielokrotnie, w tym roku padł prawdziwy rekord. W ocenie kabaretów Dno zebrało rekordową liczbę punktów, bo aż 1049 we wszystkich konkurencjach! Padł też rekord punktów za jedną konkurencję. Należy on również do kabaretu Dno i wynosi 666 punktów. Kabaret był najlepszy w większości konkurencji, a już prawdziwą furorę zrobiły jego skecze w konkurencjach Lubię, kiedy pada i Jazz na żywo. Nie zabrakło też zwariowanych rekwizytów, zktórych słynie kabaret Dno. Tym razem publiczność płakała ze śmiechu m.in. podczas Skeczu drogi, gdzie pojawiła się niezwykła śmierć czekająca na szalonych kierowców. - Kabaret Dno zaskoczyłby mnie, gdyby nie przygotował czegoś super, oni zawsze trzymają poziom. Cóż tu dużo mówić, kabaret Dno, jak gra to niszczy. Tegoroczne nagrody są jak najbardziej zasłużone - ocenia Robert Korólczyk z rybnickiego Kabaretu Młodych Panów, jeden z organizatorów imprezy.
Kabarety oceniają każdy skecz w punktacji od 0 do 10, przy czym 10 punktów mogą przyznać tylko raz. Po wykorzystaniu tej możliwości mogą nagrodzić dobry, ich zdaniem, skecz 10 punktami odejmowanymi ze swoich już zdobytych punktów. Tak też było tym razem, wiele kabaretów oddawało swoje punkty nagradzając skecze kabaretu Dno.
Wiele występów kabaretu Dno nagrodzonych zostało owacjami na stojąco. Podobnie było w przypadku kabaretu Jachim Presents, zdobywcy drugiego miejsca w punktacji kabaretów i laureata nagrody tajnego Jurora, którym w tym roku był Grzegorz Halama. Zdaniem tajnego jurora Jachim Presents tym bardziej zasłużył na uznanie, że jest to kabaret jednoosobowy, tworzony przez Tomasza Jachimka, znanego również publiczności z goszczącego wielokrotnie w Rybniku kabaretu Strzały z Aurory. Na trzecim miejscu w ocenie kabaretów znalazł się kabaret Limo.
Wczorajszy koncert finałowy rejestrowała telewizja. Wszyscy, którzy chcieliby zobaczyć albo przypomnieć sobie najlepsze skecze tegorocznego Ryjka, będą mieli taką możliwość. W najbliższym czasie relację z imprezy pokaże telewizyjna Dwójka.
Korki na głównej ulicy miasta, wyłączony z ruchu jeden pas drogowy, oddziały straży pożarnej, kierująca ruchem drogówka i zdenerwowani kierowcy.
A wszystko przez jedną kratkę ściekową, która uszkodziła w jadącym autobusie zbiornik z paliwem. Zamieszanie na głównej ulicy Rybnika zaczęło się w piątek około 7. rano. Przechodzący ul. Kotucza rybniczanin zawiadomił straż pożarną, że za jadącym tamtędy autobusem, ciągnie się smuga jakiegoś płynu.
- Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, okazało się, że to olej napędowy. Sytuacja była niebezpieczna, bo kleista maź ciągnęła się za autobusem przez jakiś kilometr. Gdyby nie szybka interwencja, mogłoby dojść do tragedii - mówi mł. asp. Zbigniew Dyk z rybnickiej straży pożarnej.
Autobus został odholowany do zajezdni, a na miejsce zdarzenia przyjechało ośmiu strażaków oraz policjanci, którzy zabezpieczali jezdnię i neutralizowali pozostawione na drodze plamy. Dyrektor rybnickiego PKS zaprzecza jakoby autobus był w fatalnym stanie technicznym.
- Naprawdę nie był w takiej złej kondycji, po naszych drogach jeżdżą gorsze - powiedział nam dyrektor, Zdzisław Życzkowski.
Długa kolejka po e-bilet (Dziennik Zachodni, (km) 2006.10.06)
Pełną parą ruszyła kampania informacyjna na temat elektronicznej karty miejskiej, zwanej popularnie e-biletem, wprowadzanej właśnie w Rybniku. Miasto zostało dosłownie zasypane ulotkami informacyjnymi na temat projektu. Można się z nich dowiedzieć wszystkich najważniejszych rzeczy na temat e-biletu, znajdują się tu także numer telefonu infolinii (439 20 30, od poniedziałku do piątku od 8. do 18.) oraz adres strony internetowej (www.ekarta.rybnik.eu), gdzie można znaleźć dodatkowe informacje na ten temat.
Najszybciej, bo już od listopada, działać zacznie e-bilet w zakresie płacenia za przejazdy autobusami komunikacji miejskiej. Dodatkowe usługi, takie jak płacenie za bilet na basen miejski, płacenie za parking miejski, uruchomione zostaną w przyszłym roku. Już teraz składać można wnioski o wydanie tzw. imiennej karty, ze zdjęciem. Używać jej będą mogli wyłącznie właściciele karty. Wnioski można pobrać w urzędzie miasta, w kasie Zarządu Transportu Zbiorowego lub ze strony internetowej www.ekarta.rybnik.eu. Wraz ze zdjęciem wypełniony wniosek należy złożyć w kancelarii urzędu miasta lub w ZTZ. Gotową e-kartę będzie można odebrać po 14 dniach, jednak nie wcześniej niż 2 listopada w miejskich punktach sprzedaży, które znajdować się będą w kasie ZTZ, na pływalni krytej MOSiR-u, w urzędzie miasta, w ośrodku Bushido i w biurze targowisk przy ul. Rzecznej. Osoby, które nie korzystają z biletów miesięcznych oraz rzadko jeżdżą autobusami będą mogły skorzystać z karty na okaziciela, bez zdjęcia. Aby ją otrzymać, nie trzeba wypełniać żadnego wniosku, będzie ona dostępna od listopada w wymienionych punktach sprzedaży. Karty są bezpłatne, jednak by funkcjonowały, należy je doładować wybraną kwotą. Przewidywany okres trwałości kart to 5 lat.
Jak przetrwać w gigancie? (Dziennik Zachodni, Adrian Czarnota 2006.10.06)
Rybnicki ekonomik to jedna z największych szkół w mieście. Ponad setka nauczycieli uczy 1300 uczniów. W tak dużym obiekcie może dochodzić do aktów przemocy, bo tłok jest jednym z czynników nasilających agresję.
Szkoła podzielona jest na trzy segmenty. Młodzież uczy się tu na dwie zmiany. W skład zespołu wchodzą liceum profilowane, technikum czteroletnie oraz technikum uzupełniające, szkoły zawodowe i szkoły policealne. Zapanowanie nad takim gigantem nie jest łatwe - tłumaczy Ryszard Marion, dyrektor Zespołu Szkół Ekonomiczno-Usługowych.
Aby utrzymać porządek, szkoła opracowała specjalne procedury postępowania z niesfornymi uczniami. Każdy wybryk, również przemoc, jest odnotowywany i przechowywany w aktach. Są też inne kary, np. ogłoszenie nagany przez szkolny radiowęzeł, czy wizyta dyrektora w klasie. - Z naszej szkoły za złe zachowanie można nawet wylecieć. Były już takie przypadki. Ostatnią szansą dla uczniów, sprawiających kłopoty są tak zwane kontrakty - umowa, którą podpisują uczniowie i rodzice z dyrekcją. W umowie zobowiązują się do właściwego zachowania. Jeśli nie ma poprawy, kontrakt jest zrywany i żegnamy się z uczniem - mówi dyrektor.
Inne szkoły współpracują z policją, a rybnicki ekonomik ma policjanta na etacie. Mowa o szkolnym ochroniarzu, Stanisławie Mokrzyckim, który od sześciu lat dorabia do emerytury pilnując porządku. Stanisław Mokrzycki pracował w sekcji kryminalnej rybnickiej policji oraz pełnił obowiązki komendanta komisariatu policji w Świerklanach.
- Gdy zaczynaliśmy naukę, mieliśmy spotkanie z ochroną, na którym wyjaśniono nam jasno zasady panujące w szkole. To pomogło uniknąć późniejszych nieporozumień - wyjaśnia Kacper Żelakiewicz, uczeń trzeciej klasy. Poza ochroną Zespół Szkół Ekonomiczno-Usługowych posiada również system monitoringu. Materiał z kamer był już kilka raz dowodem w sprawach dotyczących przemocy.
Jak grzyby po deszczu powstają strony internetowe na temat miasta i jego mieszkańców, zaczęły się nawet pojawiać strony internetowe... dzielnic Rybnika! Strona www.niewiadom.go.pl istnieje już drugi rok, założyli ją i prowadzą młodzi mieszkańcy Niedobczyc i Niewiadomia: Maciej Szymczak, Paola Biszkont, Patrycja Kiliszowska i Łukasz Mysior.
- Na co dzień uczymy się i pracujemy, w wolnym czasie spotykamy się i zastanawiamy,
co można nowego zamieścić na stronie internetowej. Działamy zespołowo, chociaż istnieje wśród nas podział na poszczególne zadania - wyjaśnia Maciej Szymczak, który pełni funkcję administratora strony. Strona o Niewiadomiu to od początku do końca, ich, młodych, autorski pomysł. Nie zarabiają na tym, a wręcz nawet jeszcze musieli dołożyć z własnej kieszeni, bo musieli zrobić składkę na serwer i domenę internetową. - Na początku nie spotkaliśmy się za bardzo ze zrozumieniem ze strony niektórych starszych osób, zaangażowanych w działalność w radzie dzielnicy. Nie wierzyli, że damy sobie radę, mówili że jesteśmy za młodzi - mówi Maciej Szymczak.
Pokazali jednak, że potrafią i że chcą. Mieszkańcy dzielnicy rozmawiają z nimi na temat tekstów zamieszczanych w internecie, czasem sami proponują jakieś tematy. - Staramy się, by strona była użyteczna dla mieszkańców, dlatego publikujemy też różne informacje z urzędu miasta, przydatne linki. Czasem zdarzają nam się małe problemy techniczne, na bieżąco staramy się je usuwać - śmieje się Maciej.
Jakiś czas temu powstała też strona poświęcona Rybnickiej Kuźni. Można na niej znaleźć ogólne informacje na temat dzielnicy, działających tu instytucji oraz szkół. Jest księga gości, linki do innych rybnickich stron i blogów. Niektóre elementy strony są jeszcze w budowie. Autor to również bardzo młody człowiek, uczeń Zespołu Szkół Ekonomiczno-Usługowych, na co dzień mieszkaniec osiedla Elektrowni Rybnik.
Biorąc pod uwagę, że Rybnik ma aż 27 dzielnic, a młodzież w mieście jest zdolna i ambitna, możemy się pewnie w niedługim czasie spodziewać prawdziwego zalewu stron internetowych dotyczących rybnickich dzielnic.